Bartłomiej Szczepaniak: Planowaliśmy dwa zwycięstwa, walczymy o jedno

Dąbrowska hala nie służy łódzkim koszykarzom, którzy podczas sezonu zasadniczego przestali grać w końcówce meczu, a pierwszy mecz półfinałowy był jednym z ich najsłabszych podczas całych tegorocznych rozgrywek. Mimo to ŁKS nie ma zamiaru się poddawać i zamierza wracać do domu choć z jedną wygraną, o którą jednak łatwo nie będzie.

Olga Krzysztofik
Olga Krzysztofik

Pierwszy półfinał pomiędzy MKS-em a ŁKS-em zakończył się zwycięstwem gospodarzy, którzy zagrali zespołowo. W łódzkiej ekipie motorem napędowym podczas pierwszej połowy był Bartłomiej Szczepaniak, zdobywca 19 z 38 punktów swojej drużyny. Jednak łódzki rzucający odbija piłeczkę, twierdząc że sam nic by nie zdziałał. - Pierwsza połowa nie była tylko moja, bo ktoś musi tę piłkę podać, ktoś musi zrobić zasłonę, więc nie można patrzeć w takich kategoriach - wyjaśnił.

Od początku niedzielnego meczu to podopieczni Piotra Zycha musieli gonić rywali, którzy konsekwentną grą drużynową utrzymywali kilkupunktową przewagę. ŁKS-owi udało się co prawda zniwelować straty do dwóch "oczek", ale nie udało się doprowadzić do remisu. Czego oprócz gry zespołowej zabrało do wygranej? - Czegoś zabrakło... Na pewno zabrakło dobrej obrony, którą zawsze pokazywaliśmy w naszych spotkaniach oraz skuteczności rzutów wolnych, która była fatalna (ŁKS rzucił 13 z 25 wolnych, co daje 52 proc. skuteczności - przyp. red.). To również zadecydowało o naszej ostatecznej porażce - ocenił Szczepaniak.

Łódzki trener ostrzej wypowiedział się na temat postawy swoich zawodników. - Zagraliśmy jedno ze słabszych spotkań. Nie wiem, czy waga tego spotkania troszkę sparaliżowała moich zawodników, czy po prostu byliśmy w słabszej dyspozycji. Mogę śmiało powiedzieć, że zagraliśmy jeden ze słabszych meczów w tym sezonie - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Piotr Zych.

Drugie spotkanie półfinałowe zostanie rozegrane w hali "Centrum" już w poniedziałek 18 kwietnia, więc trenerzy obu drużyn nie mają wiele czasu na poprawienie mankamentów gry. Mimo niedzielnej porażki ŁKS patrzy przed siebie z optymizmem. - Bardzo chcemy wygrać w poniedziałek, bo nastawiliśmy się, że na pewno będziemy walczyć. Planowaliśmy wywieźć z Dąbrowy dwa zwycięstwa, ale nasz plan nie zostanie już zrealizowany ze względu na niedzielną porażkę. Jednak w poniedziałek też jest dzień i zrobimy wszystko, by rozstrzygnąć ten drugi półfinał na swoją korzyść - podkreślił Bartłomiej Szczepaniak.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×