Będę zadowolony z piątego miejsca Polski w EuroBaskecie kobiet - rozmowa z Grzegorzem Bachańskim, prezesem PZKosz

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Od 18 czerwca do 3 lipca w Polsce będzie rozgrywany EuroBasket kobiet. Polska trafiła do grupy m.in. z Hiszpanią i Czarnogórą. Mecze Polek będą oglądały pewnie tysiące kibiców, z frekwencją na innych meczach może być problem. - Nie byłby aż takim pesymistą, choć wszyscy musimy sobie zdawać sprawę, że organizujemy EuroBasket kobiet. Nie będzie aż tak dużego zainteresowania ze strony kibiców, jak w przypadku turnieju mężczyzn. Wiedzieliśmy o tym od początku, gdy braliśmy organizację turnieju kobiet - oznajmił Bachański.

Marcin Frączak: Z którego miejsca reprezentacji kobiet w EuroBaskecie będzie pan zadowolony?

Grzegorz Bachański : Zarząd PZKosz podjął uchwałę, z której wynika ze celem jest zakwalifikowanie się poprzez EuroBasket do Igrzysk Olimpijskich. Awans daje nam minimum piąte miejsce. Jeśli coś więcej osiągniemy, będzie wspaniale.

O tak wysoką pozycję może być ciężko. Kadra zagra bez Agnieszki Bibrzyckiej. Jakby tego było mało mamy trudną grupę, w której jest Hiszpania. Chyba ciężko o przesadny optymizm?

- Oczywiście, grupa jest trudna. Hiszpania od wielu lat ma ugruntowaną pozycję. Pamiętajmy jednak, że to jest sport. Z przecieków, które mamy, to problemy typu kontuzje, czy macierzyństwo, mają też inne federacje. To nie jest tylko problem Polski. Otrzymywałem na bieżąco meldunki ze zgrupowania kadry i panuje tam dobra, optymistyczna atmosfera. Nie ma Bibrzyciej, nie ma innych, ale jesteśmy my. Tak do tego wszystkiego podchodzą zawodniczki, które się przygotowują do turnieju. To też wytwarza chemię w zespole. Te dziewczyny nie mają nic do stracenia, niech walczą o jak najlepszy wynik.

Przez jakiś czas poruszany był temat naturalizacji, w kontekście gry w reprezentacji Polski, rozgrywającej z USA. To były tylko spekulacje dziennikarskie, czy rzeczywiście coś było na rzeczy?

- To nie była kaczka dziennikarska. Poprzednie władze czyniły starania, aby naturalizować Amerykankę. Chodziło oczywiście o rozgrywającą. Myślę, że ten temat jest w obecnym czasie zakończony. W wyniku kontuzji wysokich zawodniczek, teraz bardziej przydałaby nam się koszykarka na pozycję centra niż rozgrywająca. Naturalizacja, to nie jest coś, co powinno wyróżniać pracę kadry. Takie jest moje zdanie na ten temat.

Na meczach reprezentacji Polski będzie pewnie wysoka frekwencja. Czy boi się pan o zainteresowanie ze strony kibiców jeśli chodzi o inne spotkania? Niezbyt ładnie będzie wglądało, jak któreś spotkanie grupowe będzie oglądało powiedzmy stu kibiców!

- Nie byłby aż takim pesymistą, choć wszyscy musimy sobie zdawać sprawę, że organizujemy EuroBasket kobiet. Nie będzie aż tak dużego zainteresowania ze strony kibiców, jak w przypadku turnieju mężczyzn. Wiedzieliśmy o tym od początku, gdy braliśmy organizację turnieju kobiet. Na meczach reprezentacji Polski powinno być kilka tysięcy kibiców. Mam nadzieję, że w hali na Śląsku będzie komplet.

Co z budżetem turnieju? Czy został on zamknięty?

- Tak. Jednak cały czas będą trwały negocjacje odnośnie kwestii związanych choćby z obsługą technologiczną. To jest ciągły proces. FIBA do końca będzie naciskała, aby turniej został przeprowadzony na jak najwyższym poziomie. My to rozumiemy, natomiast oczekujemy od FIBA życiowego podejścia do pewnych spraw. Sytuacja, która się wytworzyła w wyniku kryzysu finansowego w samorządach, też odbiła się na budżecie imprezy. Skoro potwierdziliśmy, że organizujemy EuroBasket, to oczekujemy też pozytywnych negocjacji.

Liczy pan, że uda się zarobić na imprezie?

- Na początku założenia były chwalebne, ale trzeba być świadomym tego, że na turnieju kobiet trudno jest zarobić. To nie jest głównym celem związku. Celem związku jest propagowanie koszykówki. Mimo problemów uznaliśmy, że dobrze będzie zorganizować tego typu turniej. Dla dziewczyn, które grają warto to zrobić, trzeba propagować koszykówkę.

Czy promocja imprezy będzie na wyższym poziomie niż w przypadku niedawnego turnieju mężczyzn jaki odbył się w Polsce?

- Jeszcze dwa miesiące temu istniała groźba, że jedno czy nawet dwa miasta będą chciały się wycofać z organizacji turnieju. Obecnie jestem spokojny o to, że turniej się odbędzie. Jeśli przy środkach jakimi dysponujemy, będziemy w stanie przeprowadzić w miarę sensowną promocję, to na pewno to zrobimy.

Oby tylko nie było sytuacji, że EuroBasket zostanie w Polsce niemal niezauważony!

- Nie powinno tak być. Wydaje mi się, że trzeba być większym optymistą. Bardzo się cieszę, że z miastami toczą się rozmowy o problemach, typu jak zapełnić hale, jak promować koszykówkę. Wcześniej rozmawialiśmy jak nie dać się oszukać, jak znaleźć pieniądze albo ich nie dać. Jest konstruktywna rozmowa, jak zachęcić młodzież do przyjścia na mecze. Ja się z tego cieszę.

Nie samym EuroBasketem żyją kibice w Polsce. Zmieniając temat, to jak będzie przebiegała rywalizacja w finale mistrzostw Polski mężczyzn?

- Była grupa osób, która oczekiwała finału z udziałem zespołów z Wybrzeża. Na ich meczu zanotowaliśmy rekord frekwencji w lidze. Gdyby to się powtórzyło, byłaby to głośna propaganda koszykówki. Myślę, że Turów jest na tyle uznaną marką, że finał będzie ciekawy. Kto jest faworytem? Formalnie Prokom, jako mistrz z ostatnich lat. Turów ma jednak podrażnioną ambicję. Raz, że przegrywał już z Prokomem w finale, a dwa, iż rok temu Turów do tej fazy w ogóle nie dotarł. Pała więc naturalną chęcią rewanżu.

Ile będzie meczów?

- Mam nadzieję, że siedem. Grajmy do końca, to jest dobre dla koszykówki.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)