Horror dla Siarki - relacja z meczu Siarka Jezioro Tarnobrzeg - Śląsk Wrocław

Siarka Jezioro Tarnobrzeg po emocjonującym spotkaniu pokonała na własnym parkiecie Śląsk Wrocław 77:76. Do końcowej syreny nie było wiadomo, kto rozstrzygnie ten pojedynek na swoją korzyść.

Kamil Górniak
Kamil Górniak

Mecz rozpoczął się od punktów obu podkoszowych graczy. Najpierw spod kosza trafił najlepszy strzelec Śląska Aleksandar Mladenović, a po chwili za trzy trafił Wojciech Barycz. Wymiana ciosów trwała przez połowę pierwszej kwarty. Raz trafiali gospodarze raz goście. Żadna z drużyn nie była w stanie uzyskać więcej niż 3 punktów przewagi. Potem to jednak goście odskoczyli głównie dzięki rzutom za trzy punkty. Wtedy to po trafieniu Roberta Skibniewskiego goście prowadzili 11:17. Ponad dwuminutowy przestój przerwał trafieniem spod kosza Barycz. Kapitan Siarki był jak w transie i w 8. minucie meczu wyprowadził gospodarzy na prowadzenie 18:17. Niemoc Śląska jednym trafionym rzutem wolnym przerwał Qarraan Calhoun. Na 30. sekund przed końcem pierwszej odsłony meczu po akcji 2+1 Nicchaeusa Doaksa zrobiło się 23:18 dla ekipy z Podkarpacia.

Zaraz po przerwie trafił LaMarshall Corbett i było już 25:19. Szybko jednak za trzy odpowiedział Calhoun. Druga część zawodów nie różniła się specjalnie niczym innym niż pierwsza. Trwała walka punkt za punkt i gospodarze utrzymywali cały czas kilkupunktowe prowadzenie, które w 15. minucie wynosiło już 8 oczek. W kolejnych minutach obraz gry się nie zmieniał. W Śląsku imponował przede wszystkim Skibniewski, a wtórował mu Mladenović. O grze pozostałych trudno byłoby mówić w superlatywach. Na 30. sekund przed przerwą po trójce Calhouna przewaga ekipy z Tarnobrzega nieco stopniała do sześciu punktów. Na przerwę obie drużyny schodziły jednak przy wyniku 50:42.

Na początku trzeciej ćwiartki po trafieniu Josha Millera zrobiło się 52:42. Siarka stanęła podobnie jak w poprzednich meczach w trzeciej kwarcie i w 23. minucie po kolejnej trójce Calhouna było już tylko 54:51 dla Siarki, a minutę później ten sam gracz dorzucił dwa punkty i goście przegrywali już tylko jednym oczkiem. Niemoc gospodarzy rzutem za trzy punkty przełamał Marek Piechowicz w 25. minucie. Przez kolejne minuty trwał festiwal trójek. Gospodarze trafili ich łącznie przez 30 minuty 6, a goście 8, z czego aż pięć rzucił Calhoun. Te rzutu spowodowały, że Śląsk doszedł Siarkę na zaledwie trzy oczka.

Czwarta kwarta zapowiadała emocje i tak też było. W 33. minucie Śląsk wyszedł na prowadzenie 68:69. Szybko trafił Doaks, ale świetnie trafiający za trzy Calhoun trafił w meczu po raz szósty, a potem dołożył dwa kolejne punkty i w połowie ostatniej części zawodów goście prowadzili 70:74. Gospodarze po raz kolejny fatalnie rzucali, gdyż w ciągu 15. minut drugiej połowy zdobyli zaledwie 20 oczek, przy 50 w całej pierwszej połowie. Na nieco ponad trzy minuty przed końcem stan meczu wyrównał Corbett, a na 90. sekund dzięki trafionym dwóm rzutom wolnym przez Marka Piechowicza gospodarze wyszli na prowadzenie 76:74. W tarnobrzeskiej hali wzmógł się doping, którego brakowało przez większą część spotkania. Na 18. sekund przed końcem Miller trafił jeden rzut wolny i gospodarze prowadzili 77:76. Śląsk miał piłkę, ale nie trafił Skibniewski i to gospodarze cieszyli się z wygranej. - Cieszymy się z wygranej. Byliśmy lepsi i udało się - mówił zaraz po końcowej syrenie Marek Piechowicz.

Siarka Jezioro Tarnobrzeg - Śląsk Wrocław 77:76 (23:19, 27:23, 16:21, 11:13)

Siarka Jezioro Tarnobrzeg: Corbett 22 (1x3), Doaks 15, Miller 12 (1x3), Barycz 11 (3x3), Piechowicz 7 (1x3), Tiller 6, Rabka 4, Wyka 0.

Śląsk Wrocław: Calhoun 27 (6x3), Skibniewski 20 (3x3), Mladenović 19, Virogas 4, Bogavec 4, Buczak 2, Bochno 0, Graham 0, Koelner 0.

Sędziowali: Dariusz Lenczowski, Tomasz Trojanowski, Marek Czernek.

Widzów: 1000.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×