Erin Phillips: Najważniejsza była zabawa

Po blisko dwóch miesiącach przerwy, w minionym tygodniu na parkiety powróciła Erin Phillips. Australijka z marszu wzięła też udział w Meczu Gwiazd, gdzie broniła barw zespołu złożonego z najlepszych zagranicznych zawodniczek całej ligi. - Bardzo cieszę się, że mogłam się tam znaleźć - przyznaje.

Adam Popek
Adam Popek

Ostatnie dni dla Phillips bez wątpienia były przełomowe. W końcu mogła ona rozpocząć treningi razem z resztą swojej drużyny, a także powrócić do normalnej gry na pełnych obciążeniach co jeszcze do niedawna było jej surowo zabraniane. -Obecnie czuję się naprawdę dobrze. Jestem zadowolona przede wszystkim z tego, że po długim okresie przerwy mogę robić to co kocham. Oczywiście moja aktualna dyspozycja na pewno nie jest jeszcze tą optymalną, ale nie ma sensu się spieszyć i ryzykować zdrowia - spokojnie dodaje 26-letnia koszykarka.

Ponowny debiut Australijki przypadł na ligową potyczkę z Artego Bydgoszcz. Wydaje się, że był to dla niej idealny moment na przetestowanie aktualnej formy, ponieważ przeciwnik plasował się dopiero w środku tabeli przez co nie był dla małopolskiego teamu za nadto wymagającym rywalem. - Zgadza się. Nie musiałam dzięki temu od samego początku angażować się w jakąś niezwykle zaciętą walkę tylko powoli wdrożyłam się do rywalizacji o stawkę. Wiadomo, że po tak długiej przerwie nie jest łatwo, dlatego też lepiej, że miało to miejsce wtedy, gdy o wygraną nie musiałyśmy bić się do ostatnich sekund - przyznaje energiczna obrończyni.

Niedługo po tych wydarzeniach wzięła ona udział we wspomnianym Meczu Gwiazd, który jak co roku skupił najlepsze zawodniczki biegające po parkietach FGE. - Dla mnie oprócz samej rozrywki była to okazja do spotkania wielu znajomych. Takie przedsięwzięcia bowiem, najczęściej mają charakter towarzyski i dotyczy to nie tylko kibiców, ale i nas, koszykarek. Poza tym, miło było spędzić te kilkadziesiąt godzin w Gdyni, w której zresztą kiedyś miałam okazję mieszkać podczas mojej gry w Lotosie -wspomina miniony weekend.

Filar krakowskiej Wisły nie kryje też zadowolenia z tytułu licznych głosów, jakie zebrała od kibiców. Prawdą jest, że właśnie dzięki nim mogła reprezentować swój klub w tak znamienitym gronie. - Nie da się ukryć, że był to dla mnie pewnego rodzaju zaszczyt. Wypada zatem podziękować osobom, które tak licznie oddały na mnie głosy. To bardzo miłe, że szersza grupa sympatyków docenia moje umiejętności. Teraz kiedy jest już po fakcie śmiało mogę powiedzieć, iż cała impreza była jak najbardziej udana i cieszę się, że mogłam wystąpić przed tak wspaniałą publicznością.

Początkowo jednak zarówno wśród fanów jak i ekspertów pojawiały się wątpliwości, co do tego czy Phillips z racji na niedawną kontuzję rzeczywiście zdecyduje się na występ. Oczywistym jest bowiem, że niosło to za sobą pewne ryzyko. - Na pewno były obawy, ale miałam cały czas na uwadze przebyty uraz i grałam bardzo ostrożnie. Zresztą w tego typu spotkaniach zwykle nie ma twardych, fizycznych pojedynków, więc naszą rywalizację mogłam potraktować nieco treningowo. Najważniejsza była dobra zabawa i myślę, że ten cel został osiągnięty - twierdzi i zaraz potem dodaje. - Zresztą rozmawiałam przed samym meczem z naszym trenerem, który przecież prowadził drużynę gwiazd i ustaliliśmy, że na pierwszym miejscu jest moje zdrowie, w związku z tym wszelkie zagrożenia zostały zredukowane do minimum.

Teraz, kiedy wszelkie kłopoty są raczej zażegnane wydaje się, że jedynym celem dla Phillips powinien być jak najszybszy powrót do dawnej formy. - Skupiam się na tym, co jest teraz i czekam już na środowy mecz z Odrą Brzeg, by ponownie wybiec na boisko i zaprezentować się lepiej niż poprzednio. Krok po kroku staram się wchodzić na wyższy pułap i liczę, że niebawem zobaczymy tego efekty - pewnie kończy mistrzyni świata z 2006 roku.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×