Jeszcze długa droga przed nami - wywiad z Krzysztofem Szubargą, rozgrywającym Anwilu Włocławek

Tak wysokiego zwycięstw Anwilu Włocławek nad będącym ostatnio w wybornej formie Zastalem Zielona Góra nikt się nie spodziewał. Tymczasem włocławianie, zmotywowani i zaangażowani od pierwszych minut, zneutralizowali mocne punkty gości a sami rozpędzili się na tyle, że w pewnym momencie prowadzili różnicą 24 oczek. Ostatecznie wygrali 88:72, a o przyczynach wygranej opowiada w wywiadzie dla portalu SportoweFakty.pl Krzysztof Szubarga, rozgrywający Anwilu.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Michał Fałkowski: Czy to był najlepszy mecz sezonu w wykonaniu Anwilu Włocławek? W końcu zagraliście na pełnych obrotach przez całe 40 minut.

Krzysztof Szubarga: Czy był najlepszy? Nie wiem, ale tak naprawdę mam nadzieję, że te najlepsze mecze dopiero przed nami, bo do rozegrania zostało jeszcze bardzo dużo bardzo istotnych spotkań, włączając w to siedem pojedynków w fazie szóstek, a potem oczywiście play-off. Bardzo liczę, że w kolejnych spotkaniach znowu zaprezentujemy się w takim stylu, znowu będziemy walczyć z takim zaangażowaniem o każdy centymetr boiska, bo tylko ta droga może dać nam sukces.

Wszyscy dziennikarze, z którymi rozmawiałem po meczu, są zgodni: nikt nie rozumie aż tak dużej metamorfozy zespołu, nikt nie jest w stanie podać logicznego wytłumaczenia...

- Tak naprawdę wszystko zaczęło się dzisiaj od defensywy. A jak w defensywie idzie dobrze, to potem bardzo łatwo gra się w ataku, nie ma zastojów, nie ma niepotrzebnych rzutów. Dzisiaj tylko kilka razy zdarzyło się, że rzucaliśmy z nieprzygotowanych pozycji, ale byliśmy tak pewni, że nawet te próby wpadały do kosza. Wydaje mi się, że to też kwestia koncentracji oraz motywacji. Mam nadzieję, że widać było po nas, że wyszliśmy na parkiet maksymalnie skoncentrowani.

Rzeczywiście, koncentracja od pierwszych minut bardzo mocno przełożyła się na bardzo dobrą defensywę. Ten mecz pokazał, że odblokowaliście się psychicznie? Wcześniejsze spotkania utwierdzały wszystkich w przekonaniu, że Anwil ma problem z odpowiednim nastawieniem, z mentalnością. Dziś było inaczej...

- Tak, dzisiaj każdy z nas się, bo nie ma co ukrywać, że po tych ostatnich porażkach psychicznie byliśmy podłamani, odblokował. Na szczęście te poprzednie przegrane nie siedziały w nas tak mocno, byśmy nie byli w stanie udźwignąć ciężaru kolejnego spotkania i dzisiaj zagraliśmy naprawdę koncertowo. Teraz tylko mam nadzieję, że wszystko będzie szło w lepszą stronę.

W jakim stopniu na waszą postawę wpłynął fakt, że kibice zorganizowali jawny protest? Przecież w trakcie ostatnich dni musieliście słyszeć o tym, że zamierzają nie was dopingować podczas tego spotkania.

- Niby coś tam słyszeliśmy o tym proteście, ale powiem szczerze, że nie skupialiśmy się na tym jakoś mocno. Skupialiśmy się na treningach i dobrym przygotowaniu do meczu. Przecież to nie jest tak, że my nie chcemy wygrywać każdego spotkania, bo chcemy bardzo. Nie wydaje mi się, że ktoś przyjechał tutaj do Włocławka z myślą, że tylko odbębni sezon i pojedzie do domu. Proszę mi wierzyć, nikt w klubie na takie myślenie nie pozwala. Każdy chce walczyć o medale i na pewno nie rezygnujemy z osiągnięcia tego celu, choć droga przed nami jeszcze bardzo długa.

Najważniejsze pytanie, które zadają sobie wszyscy dookoła - czy będziecie w stanie utrzymać wysoką formę z meczu z Zastalem w kolejnych spotkaniach?

- Chcemy walczyć o mistrzostwo Polski, więc nie ma takiej możliwości, że coś sobie teraz odpuścimy. Przed nami najważniejsze spotkania, o czym już wcześniej wspomniałem. Za tydzień jedziemy do Słupska, potem mamy kilka meczów u siebie i wierzę w to, że utrzymamy wysoką dyspozycję. Meczem z Zastalem pokazaliśmy, że przekładamy już taktykę nowego trenera na boisko i w ataku, i w obronie i mam nadzieję, że będziemy podążali już tylko w tym kierunku. Oczywiście najważniejszy jest dla nas wynik końcowy każdego meczu, ale bardzo istotny jest także styl. Każdego meczu nie musimy wygrywać aż taką ilością punktów, zresztą myślę, że to jest niemożliwe, bo silnych zespołów w górnej szóstce nie brakuje, najważniejsze jednak jest to żebyśmy wygrywali i grali z pełnym zaangażowaniem. Czas działa na naszą korzyść, więc sądzę, że z każdym kolejnym meczem będziemy grali zdecydowanie lepiej.

W poniedziałek przyjdziecie na poranny trening w świetnych humorach. To na pewno korzystnie wpłynie na przygotowanie do kolejnego spotkania...

- Z jednej strony na pewno tak. Brakowało ostatnio tych zwycięstw, zanotowaliśmy trzy porażki z rzędu w tym jedną u siebie (ze Śląskiem Wrocław - przyp. M.F.), ale z drugiej strony nie sądzę żeby to miało wpłynąć na nasze treningi w jakiś znaczący sposób. Przed meczem z Treflem Sopot również trenowaliśmy bardzo ciężko, a jednak wracaliśmy z Sopotu w fatalnych humorach. W tym tygodniu także wylewaliśmy pot na treningach i wreszcie trybiki naszej maszyny znalazły się na właściwych miejscach.

Odnośnie samego meczu jeszcze - powiedział pan, że kluczowa była defensywa, która wynikała z zaangażowania. A jaką rolę odegrał fakt, że już po czterech minutach Walter Hodge miał na swoim koncie trzy przewinienia, a w drugiej kwarcie złapał czwarte? Dodatkowo, jego zmiennik, Marcin Flieger, po dwóch kwartach miał trzy faule.

- To również była jedna z przyczyn, dlaczego pokonaliśmy Zastal tak wysoko. O zatrzymaniu Portorykańczyka mówiliśmy sobie przed meczem, zakładaliśmy, że będziemy wymuszać jego błędy, że będziemy starali się kryć go mocno bez piłki i to zaprocentowało. Walter popełnił kilka błędów i przez to gra Zastalu mocno zwolniła. A potem usiadł na ławce, co momentalnie wykorzystaliśmy. Wiedzieliśmy przecież, że Walter to motor napędowy zielonogórzan, ale nie daliśmy mu się rozpędzić i to pomogło nam wygrać.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×