Sokół wierzy w nawiązanie walki

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Sokół wraca do Łańcuta na tarczy. Szósta ekipa rundy zasadniczej w niedzielnym spotkaniu zaprezentowała się lepiej niż dzień wcześniej, jednak znów musiała przełknąć gorycz porażki. - Zawodnicy walczyli, starali się, ale kolejny raz lepsza okazała się Rosa - powiedział po zakończeniu meczu Dariusz Kaszowski, trener gości.

Wiele powiedziano i napisano już na temat trudnej sytuacji kadrowej Sokoła. - Trzeba będzie bardzo szybko zregenerować siły - podkreślał po zakończeniu sobotniego boju Marcel Wilczek. Pomimo wąskiej kadry, a co za tym idzie, dużego zmęczenia, w niedzielę łańcucianie postawili rywalom trudne warunki. Długo dzielnie walczyli, ale na przełomie trzeciej i czwartej kwarty "pękli".

Dariusz Kaszowski, szkoleniowiec Sokoła, zauważa jednak poprawę gry swoich podopiecznych. - Zagraliśmy zdecydowanie lepiej, niż w sobotę - mówi. - To samo można jednak powiedzieć o rywalu - kontynuuje. Opiekun ekipy z Łańcuta zdaje sobie sprawę ze zmęczenia i mikrourazów, jakie odczuwają zawodnicy. - To jest play-off, wracamy poobijani - dodaje.

W bardzo skomplikowanej sytuacji postawił swój zespół Ireneusz Chromicz, który dwoma technicznymi faulami za podważanie decyzji sędziów, a co za tym idzie, dyskwalifikacją, osłabił swoją ekipę jeszcze bardziej przed sobotnim spotkaniem. Dariusz Kaszowski zaznacza, że brak kapitana może być bardzo odczuwalny. - Irek jest doświadczonym zawodnikiem i zawsze był opanowany. Tym razem jednak puściły mu nerwy, użył kilku niecenzuralnych słów i wyleciał z boiska - przybliża kulisy całej sytuacji Piotr Kardaś, kapitan radomian.

Smutek z powodu kiepskiego rezultatu odczuwa również Marcel Wilczek. Tym bardziej, że jego grę z trybun obserwowali rodzice wraz z jego dziewczyną i koleżankami. Mimo wszystko, skrzydłowy wierzy w nawiązanie równorzędnej walki z Rosą i powrót do Radomia na piąty mecz.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)