Pacers w półfinale, Bulls, Nuggets i Hawks walczą

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Indiana Pacers jako pierwszy zespół na Wschodzie wywalczył awans do półfinału konferencji, po raz czwarty pokonując Orlando Magic. Niespodziewanej porażki doznali LA Lakers, którzy przegrali u siebie z Denver Nuggets i prowadzą już tylko 3:2. Za wygraną nie dają z kolei Chicago Bulls, którzy przedłużyli szansę w serii przeciwko Sixers.

Pacers wywalczyli pierwszy awans do półfinału konferencji od 2005 roku. Czwarta wygrana nad Magikami nie przyszła im jednak łatwo, ponieważ po trzech kwartach przegrywali różnicą dwóch oczek. Ostatnią część wygrali aż 36:16, a bohaterem okazał się Darren Collison, który w tym czasie zdobył 15 ze swoich 19 punktów. Tylko Danny Granger uzyskał więcej punktów dla zwycięzców - 25.

- Jestem dumny z naszych fanów. Byli z nami kiedy nam się nie wiodło przez wiele lat. Teraz mogę poczuć, że jest szansa na zrobienie czegoś wielkiego. Bez wątpienia koszykówka w wykonaniu Pacers wróciła! - cieszył się Frank Vogel, szkoleniowiec Indiany. 

27 punktów dla Magic wywalczył Jameer Nelson. Ekipa z Florydy, która nie była faworytem tej serii, wygrała tylko inaugurujące spotkanie. Warto podkreślić, że w ich składzie zabrakło Dwighta Howarda - najlepszego centra w NBA, lidera zespołu.

Pacers zagrają w półfinale najprawdopodobniej z Miami Heat, którzy prowadzą 3:1 z New York Knicks i piąty mecz rozegrają na własnym parkiecie. Indiana Pacers - Orlando Magic 105:87 (28:19, 22:28, 19:24, 36:16)

(D. Granger 25, D. Collison 19, G. Hill 15 - J. Nelson 27, G. Davis 15, R. Anderson 14)

Stan rywalizacji: 4:1 dla Indiany

Do ostatnich sekund ważył się losy meczu w Phillips Arena, gdzie Jastrzębie ostatecznie jednym punktem pokonały Celtów, doprowadzając do meczu numer sześć. Bohaterem miejscowych okazał się Al Horford, który wywalczył 19 punktów i miał 11 zbiórek. Środkowy z Dominikany pojawił się w wyjściowym składzie po raz pierwszy od stycznia z powodu niedawno przebytej kontuzji.

- Chciałem wnieść trochę energii do tej drużyny - powiedział Horford, który miał grać nie więcej niż 25 minut. Na parkiecie spędził tymczasem 31 minut i zapisał na swoim koncie również po trzy asysty, bloki i przechwyty.

Co więcej, to właśnie on w ostatniej akcji wywierał presję na Rajona Rondo, który mógł jeszcze odmienić losy spotkania, lecz najzwyczajniej w świecie nie miał pomysłu na rozegranie akcji i próbował ratować się podaniem do kolegi z drużyny, które okazało się niedobre.

- Czuję się okropnie po tym jak rozegraliśmy końcówkę. Myślałem, że akcja Rondo spowoduje, że przechylimy szalę na swoją korzyść - wściekał się Doc Rivers. Rozgrywający C's miał 13 punktów, 12 asyst, pięć zbiórek i pięć przechwytów.

Celtowie szósty mecz rozegrają przed własną publicznością. Ewentualne siódme spotkanie znów w Atlancie. - Musimy być pewni siebie, nic innego nam nie pozostaje. Wiemy, że będzie to ciężka rywalizacja - dodał Horford.

Atlanta Hawks - Boston Celtics 87:86 (15:21, 25:19, 26:24, 21:22) (A. Horford 19 (11 zb), J. Teague 16, J. Johnson 15 - K. Garnett 16, P. Pierce 16, R. Allen 15)

Stan rywalizacji: 3:2 dla Bostonu

Mimo poważnych ubytków kadrowych i bardzo złej sytuacji w serii, Chicago Bulls nie składają broni i dzielnie walczą przeciwko Philadelphii 76ers. W poniedziałek Byki pokonały Szóstki 77:69 i przedłużyły swoje szanse na awans do półfinału.

24 punkty wywalczył Luol Deng, który w poprzednich spotkaniach wyraźnie zawodził. 19 punktów, 13 zbiórek i aż sześć asyst dołożył Carlos Boozer. Bulls wypracowali sobie przewagę w drugiej kwarcie (18:10) i kontrolowali wydarzenia do ostatnich minut.

Sixers zdobyli ledwo 69 punktów przy mizernej skuteczności - 32,1 proc., która okazała się najgorszą w całym sezonie. 11 punktów i 14 zbiórek uzbierał Spencer Hawes, bohater dwóch poprzednich spotkań.

Mecz numer sześć w Filadelfii.

Chicago Bulls - Philadelphia 76ers 77:69 (17:16, 18:10, 22:22, 20:21) (L. Deng 24, C. Boozer 19 (13 zb), T. Gibson 8 - J. Holiday 16, L. Williams 13, S. Hawes 11 (14 zb))

Stan rywalizacji: 3:2 dla Philadelphii

43 punkty Kobe Bryanta oraz pościg w czwartej kwarcie nie wystarczył do pokonania Denver Nuggets. LA Lakers mogli już w poniedziałek zakończyć serię, lecz niespodziewanie przegrali, a szósty mecz rozegrają na parkiecie w Kolorado.

Jeziorowcy przegrywali w czwartej kwarcie różnicą 15 punktów, lecz świetnie punktował Bryant. Do czasu. W samej końcówce, kiedy gospodarze byli już bardzo blisko rywali Czarna Mamba chybił trzy rzuty, a Andre Miller przypieczętował zwycięstwo dwoma celnymi rzutami wolnymi.

Los Angeles Lakers - Denver Nuggets 99:102 (23:26, 20:23, 22:27, 34:26) (K. Bryant 43, A. Bynum 16 (11 zb), M. Barnes 11 - A. Miller 24, J. McGee 21 (14 zb), A. Afflalo 19)

Stan rywalizacji: 3:2 dla LA Lakers

Źródło artykułu:
Komentarze (10)
avatar
Wałek
9.05.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Teraz najwazniejszy mecz dla Nuggets przed własna publicznoscia musza wygrac z Lakers a w siódmym meczu wszystko bedzie zależało od dyspozycji dnia ;)  Go Nuggets ! Go Celtics !  
Święty
9.05.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Moim zdaniem Indy jest w stanie wyciągnąć rywalizacje z miami do 7 meczy a nawet wygrać. Mają o wiele lepszą parę rozgrywających niż miami i lepszego centra. Collison w ostatnich dwóch meczach Czytaj całość
Falubaz i Zastal ZG
9.05.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Brawo "Byki" uratowaliście się ale teraz trzeba wygrać w Philadelphii:) Reszta wyników bardzo mnie cieszy, nie trawie zarówno Lakers jak i Celtics. Hawks i Nuggets uciekli "spod topora" i licze Czytaj całość
avatar
Romano
9.05.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Bardzo fajne wyniki padły dzisiejszej nocy, aż mi się humor poprawił. Gdyby Byki miały taką obronę jak dziś w każdym meczu to już Philadelphię by przeszli. Kluczowy mecz będzie w Sixters, jak t Czytaj całość
avatar
Pruchin
9.05.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Widziałeś mecz? Widziałeś jak ruszał się Bynum? Jak mucha w smole .. poza tym Gasola nie było. Kobe też grał słabo w końcówce przypomniał o sobie . Zlekceważyli ich jestem zły na Lakers.