Michał Ignerski: Czuliśmy sportową złość
W niedzielnym starciu z Chinami biało-czerwoni nie dali za wygraną i po emocjonującej końcówce zwyciężyli rywala z Azji. Dzięki temu morale w zespole znacznie się podniosło.
Prawdą jest, że ekipa dowodzona przez Alesa Pipana już w sobotę miała szansę na korzystny rezultat, jednak wówczas zabrakło kropki nad "i". W związku z tym gracze odczuwali spory niedosyt, co wzmogło ich ambicję przed rewanżem. - Mieliśmy w sobie sportową złość. Zdaję sobie sprawę, iż nie walczymy jeszcze o punkty, ale przecież sukces był wtedy na wyciągnięcie ręki i trochę szkoda, że obeszliśmy się smakiem - mówi Michał Ignerski, jeden z liderów obecnej kadry.
Jednak wytrwałe dążenia jego zespołu niedługo później zostały nagrodzone. W drugim pojedynku Polacy okazali się lepsi, choć przez wiele minut inicjatywa była po stronie przyjezdnych. - Podchodząc do tego starcia mieliśmy pewne obawy, że może być gorzej. Na szczęście rzeczywistość okazała się odmienna i wynik z pewnością cieszy - dodaje pochodzący z Lublina zawodnik.
Istotny czynnik stanowi również to, że uczestnika tegorocznej olimpiady udało się pokonać, mimo zaledwie kilku dni wspólnych treningów i szybko pojawiającego się zmęczenia, co akurat jest normalne na tym etapie przygotowań. - Każdy odczuwał związany z tym dyskomfort, ale jak wspomniałem towarzyszyło nam też pobudzenie, które było silniejsze. Za sprawą tego wybrnęliśmy z trudnych okoliczności i teraz mamy na koncie wygraną - kończy Ignerski.