Sensacja w Los Angeles!

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Orlando Magic wygrali czwartą kwartę 40:26, a w całym spotkaniu niespodziewanie ograli Los Angeles Lakers 113:103! "Jeziorowcy" po tej porażce znów legitymują się ujemnym bilansem!

Mało kto spodziewał się, że Orlando Magic sprawią problem faworyzowanym Los Angeles Lakers. Bukmacherzy byli praktycznie pewni zwycięstwa klubu z Hollywood. Drużyna z Florydy, wbrew wcześniejszym spekulacjom, sprawiła jednak miłą niespodziankę.

Mecz od pierwszych minut był bardzo wyrównany. W drugiej kwarcie Kobe Bryant zdobył 12 ostatnich punktów dla swojej drużyny, ale po trójce Arrona Afflalo, Magic wyrównali stan rywalizacji.

Miejscowi mimo wszystko zdołali wygrać trzecią odsłonę i wydawało się, że zwycięstwo jest na wyciągnięcie ręki. Orlando postanowili jednak wykonać powszechnie znaną i stosowaną na parkietach sztuczkę - celowo faulować Dwighta Howarda.

Większość klubów NBA wie, że center Lakers zupełnie nie radzi sobie w tym elemencie i w sprytny sposób z tego korzysta. 26-letni zawodnik, dla którego rzuty wolne są największą "piętą Achillesową", w tym spotkaniu trafił zaledwie 9 na 21 oddanych, co było gwoździem do trumny LA Lakers.

Magic w ostatnich minutach wspięli się na wyżyny swoich umiejętności i zdołali wygrać czwartą kwartę 40:26, a całe spotkanie 113:103. Przyjezdnych do zwycięstwa poprowadził niesamowity Arron Afflalo.

27-latek trafił 11 na 18 rzutów z gry i 4 na 4 z linii rzutów wolnych, co dało mu w sumie 30 punktów. Do tego dorzucił jeszcze 5 zbiórek i 5 asyst. Sporą cegiełkę do tego sukcesu dodał również Glen Davis, autor 23 punktów i 12 zbiórek. 13 asyst i 19 "oczek" uzbierał natomiast Jameer Nelson.

Po stronie gospodarzy 34 punkty (12/27 z gry) zdobył Kobe Bryant, ale po raz kolejny na niewiele się to zdało. Zawiódł na pewno Howard, który wyraźnie nie miał dnia. Center zapisał na swoim koncie w sumie 21 "oczek" i 15 zbiórek, ale kompletnie nie radził sobie z rzutami do kosza.

Dla Los Angeles Lakers jest to już dziewiąta porażka w sezonie, przy "zaledwie" ośmiu zwycięstwach. Przed rozpoczęciem rozgrywek, mało kto przypuszczałby, że "Jeziorowcy" będą mieli problem z ograniem takiej drużyny jak Orlando Magic. Wiadomo jednak, że NBA rządzi się swoimi prawami i wielkie nazwiska z wysokimi kontraktami nie wygrają każdego spotkania, bez zaangażowania i pracy. Mike D'Antoni ma więc twardy orzech do zgryzienia.

Los Angeles Lakers - Orlando Magic 103:113 (27:23, 25:29, 25:21, 26:40)

Lakers: Bryant 34, Howard 21, World Peace 15, Gasol 11, Jamison 10. Magic: Afflalo 30, Davis 23, Nelson 19, Vucevic 17, Redick 14.

Źródło artykułu:
Komentarze (17)
avatar
De Puta Madre
4.12.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Był Nash, nie było żadnej poprawy. Nash tak naprawdę g***o da. Jest stary, robi za koszulkę w obronie, a strat ma tyle co przeważnie reszta teamu razem wzięta.  
avatar
DamianCKM
3.12.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
I gdzie jest ten użytkownik który pisał, że teraz Lakers będą miażdżyć ? Jak na razie ich porażki nie są sensacyjne w ogóle.  
avatar
Kuźwa
3.12.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
O dziwo im Kobe zdobywa mniej punktów tym częściej Lakers wygrywają.  
avatar
hattori hanzo
3.12.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
d'antoni wladowal sie w to samo co w knicks,ma system gry ktory dziala tylko z rozgrywajacym, a znow ma druzyne bez niego:) system z szybkymi akcjami max 10 sec, a ma graczy lubiacych izolacje, Czytaj całość
avatar
TOKI1234
3.12.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Liga jest taka że każdy może wygrać z każdym nawet Miami męczy się niemiłosiernie ze słabeuszami. Co nie zmienia faktu że Lakers muszą coś zmienić wyjdą z tego. Tylko niech nie oddają Gasola b Czytaj całość