W tym roku do zdobycia jest coś interesującego - rozmowa z Aaronem Celem, zawodnikiem PGE Turowa Zgorzelec

PGE Turów Zgorzelec celuje w tym sezonie w mistrzostwo. W najbliższy weekend stanie jednak przed szansą na sięgnięcie po Puchar Polski. Zadanie nie będzie łatwe.

Kamil Górniak
Kamil Górniak

Kamil Górniak: Wygraliście z Jeziorem w ćwierćfinale Intermarche Basket Cup, ale o zwycięstwo tym razem było niezwykle trudno.

Aaron Cel: Było bardzo trudno. Wygrać dwa razy z tą samą drużyną to jest sukces, ale trzy razy to już sztuka. Wiedzieliśmy, że będzie ciężko. Tarnobrzeg to trudny teren, przegrał tu Stelmet Zielona Góra, a kilka innych ekip męczyło się tutaj i mieli problemy. Mówiliśmy sobie, że jeśli zagramy swoje, jak zwykle, że będziemy wierzyć w siebie i nasza grę to nie powinno być źle. Jeśli my będziemy grali dobrze to zwyciężymy. Rywale postawili nam trudne warunki, mieliśmy problemy, ale udało się ostatecznie wygrać.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

W przerwie dostaliście chyba ostrą reprymendę od trenera. Gra wam nie wychodziła, rywale grali na wysokim procencie skuteczności i prowadzili. Zwycięstwo wymykało się wam z rąk.

- Zaczęliśmy słabo. Pierwsza kwarta była dla nas okropna. Naszą siłą miała być obrona a Siarka rzuciła nam 28 punktów. To zbyt dużo. wiedzieliśmy, że Dłoniak rzuci swoje i raczej się tym nie przejmowaliśmy. Liczyliśmy, że pozostali nie dołożą się zbyt wiele. Zaczęliśmy mecz bardzo źle, nie wyglądało to dobrze, ale na szczęście w trzeciej kwarcie i w całej drugiej połowie poprawiliśmy grę w defensywie i zaczęliśmy grać tak jak umiemy.

Po zmianie stron pozwoliliście rywalom na zdobycie zaledwie 30 punktów, przy 28 tylko w pierwszej kwarcie. Przede wszystkim tą obroną powstrzymaliście rywala. Mocnym akcentem w trzeciej kwarcie były te trójki. Pod koniec tej odsłony trafiliście bodajże pięć razy.

- Zgadza się. Jeśli dobrze bronimy to odzyskujemy zaufanie w siebie. Od razu to widać w ataku. Jak dobrze bronimy, to szybciej gramy w ataku i wyprowadzamy kontrataki. Wszystko zaczyna się od obrony.

Mieliście trochę problemów z faulami. Przed czwartą kwartą kilku czołowych graczy zagrożonych było zakończeniem przedwcześnie meczu. Ta presja na was też ciążyła. Tym bardziej, że sędziowie w lidze polskiej lubią wydawać różne dziwne decyzje.

- (śmiech). Nie chcę się wypowiadać na temat sędziów, nie możemy tego robić. Było sporo fauli, ale nie będę zganiał tego na arbitrów. Trochę to nas sparaliżowało w pierwszej połowie. Cały czas powtarzam, że mamy dobry skład i każdy może rzucić 20 punktów. Musimy się trzymać naszego systemu gry i w naszym zespole każdy z graczy może coś wnieść do drużyny.

Pierwszy raz zagrał z wami Russell Robinson. Wydaje się, ze to będzie wasze duże wzmocnienie.

- Dokładnie. Myślę, ze przede wszystkim trener szukał tego gracze spokojnie i nie na szybko. Znając trenera wiedzieliśmy, że będzie to solidny gracz. Szybko się okazało, że tak jest. Grał w wielu klubach, w USA też osiągnął sukces w college. Poza tym to było widać, że pomoże nam w obronie i w ataku. To będzie nowy plus. Teraz musimy go zintegrować z zespołem.

Na pewno się przyda także ze względu na ten ogrom gier jakie rozgrywacie w tym sezonie. W lidze VTB macie przede wszystkim długie i dalekie podróże, które są męczące.

- To jest ten zły punkt tej ligi. Próbujemy mądrze to tego podejść. Gramy tam z ekipami, które są lepsze od nas, ale dzięki temu możemy się od nich trochę nauczyć. To potem możemy przełożyć na polską ligę. Nie załamujemy się po przegranych w VTB. Nie myślimy o podróżach a masażyści czy lekarze dbają o nasze zdrowie i formę. To przedłuża nam sezon, ale to wyjdzie nam na dobre. Poznajemy się lepiej dzięki temu.

To dla was spore doświadczenie. Gracze spotkania z ekipami m.in. z Rosji, a to jednak czołówka europejska. To też jednak obciążenie dla was. W Tarnobrzegu zabrakło świeżości. A czekają was w najbliższych dniach może nawet i trzy potyczki.

- To jest spore obciążenie. To są głównie mecze na wyjeździe. Gdybyśmy grali u siebie, to byłoby trochę inaczej. Wiadomo, że każdy woli grać we własnej hali. Najgorsze są te podróże. Nie ma co, na to zwalać. Przy podpisywaniu kontraktów wiedzieliśmy, że tak będzie. Musimy się z tym pogodzić. Musimy powalczyć do końca sezonu, bo w tym roku do zdobycia jest coś interesującego.

W poprzednim sezonie również spisywaliście się bardzo dobrze. Przez kilka kolejek nikt nie potrafił was pokonać. Każdy się nastawiał na was szczególnie. Teraz jest równie dobrze. Nie boicie się powtórki z poprzedniego sezonu, że znów w najważniejszym momencie zabraknie wam sił?

- Myślę, że te sezony nie są podobne do siebie. Każde rozgrywki są inne. Nie możemy myśleć o tym co było w zeszłym roku, czy dwa lata temu. Są nowi gracze, trener. My wierzymy w siebie i naszą grę. Nie patrzymy w przeszłość.

Przed wami finał Intermarche Basket Cup. W półfinale zagracie z Treflem Sopot, a jak wygracie, to zapewne z Asseco Prokomem Gdynia. To właśnie z tymi ekipami (plus Stelmet) zapewne będziecie walczyć o medale. To szansa na pokazanie swojej siły.

- Jeśli chce się zawiesić złoty medal na szyi to trzeba wszystkich pokonać i nie patrzeć na żadnego przeciwnika. To dla nas taki dobry test, taki smak Final Four. Drużyny będą się trochę obserwować. Zasługujemy na medal. Boisko to jest totalnie coś innego. Tam trzeba pokazywać, że jest się najlepszym, a nie palcem wskazywać na tabelę i mówić, że jest się liderami. Nie ma co o tym gadać. Za parę miesięcy okaże się, kto jest najlepszy.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×