Może wreszcie eksperci nas docenią - rozmowa z Xavierem Alexandrem, koszykarzem Jeziora Tarnobrzeg

Mimo braku Nicchaeusa Doaksa Jeziorowcy pewnie pokonali Trefla Sopot. - Pokazaliśmy, że będziemy się bić o play off do ostatniej sekundy - deklaruje Xavier Alexander.

Bartosz Półrolniczak 
Bartosz Półrolniczak 

Bartosz Półrolniczak: Zagraliście z Treflem bez kluczowego zawodnika, gdy Doaks złapał uraz nie mieliście chwili zwątpienia?

Xavier Alexander: Nie ma o czymś takim mowy. Jesteśmy drużyną, nawet jak mamy problemy to musimy walczyć. Wiedzieliśmy przed meczem, że musimy zastąpić Nikiego w walce na deskach. Każdy z nas powtarzał sobie, że to klucz do wygrania meczu.

Świetnie zastąpił go Dawid Przybyszewski. Zgodzisz się, że był to zawodnik meczu?

- Nie ma nad czym dyskutować (śmiech). To świetny człowiek i zawodnik, bardzo wiele umie i jest uniwersalny. Dziś miał swój mecz i w dużej mierze dzięki niemu wygraliśmy. Po tym meczu wielu ludzi powinno bardziej nas docenić. Liczy się to co pokazujesz podczas meczu a nie kim jesteś przed meczem.

Wygraliście zbiórki mimo tego, że Trefl miał wielu wysokich zawodników. To był klucz do wygranej?

- Zdecydowanie masz rację. Wiedzieliśmy, że mają przewagę pod koszem. Musieliśmy dobrze zastawiać a przede wszystkim walczyć jak lwy o każdą piłkę. Sądzę, że wiele takich właśnie piłek wyrwaliśmy gdzieś na parkiecie, czy nawet ratowaliśmy piłki lecące w aut. To dla nas wielka sprawa, tam nie grają słabi podkoszowi. Byliśmy mniejsi, ale szybkość, dynamika i dyscyplina w zastawianiu dała nam przewagę.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Nie zdziwiło cię, że tak dobrze broniący zespół pozwolił wam zdominować tablice?

- Daliśmy z siebie bardzo dużo, a oni też nie zawsze grają tak, jakby chcieli. Nie jestem zdziwiony, bo wiem jak na to pracowaliśmy. To był nasz klucz do wygrania meczu. Jak się okazało, mieliśmy rację. Wygrana walka o zbiórki z takimi dobrymi podkoszowymi dodaje pewności siebie. Trefl to świetny zespół, wicemistrz kraju. To był dla nas nie koniec tego etapu, a kolejny początek walki o play off. Każdy wiedział o co idzie gra. Mamy kolejne bezcenne dwa punkty, które na koniec kolejnego etapu mogą być szczególnie cenne.

Mówisz, że ten mecz dodaje pewności siebie. Zagrałeś świetne spotkanie, większość czasu grając przeciwko Filipowi Dylewiczowi, jesteś zadowolony z tego co pokazałeś?

- Przede wszystkim muszę powiedzieć, że to świetny gracz. Nie można ani na sekundę się zagapić, dobry pod koszem, jak i na obwodzie. Starałem się wykorzystać swoje przewagi, grać agresywnie w obronie i dużo szybkiej gry jeden na jeden. Swoje rzuty trafiałem dość dobrze, generalnie mogę być zadowolony. Wyniosę dużo doświadczenia z tego pojedynku.

16 punktów, 10 zbiórek i 3 przechwyty. Takie liczby powinni cię zadowolić.

- (śmiech) Wiesz dobrze, że nigdy nie jestem zadowolony. Może w kolejnym meczu będzie triple-double? (dłuższa chwila śmiechu). Poważnie jednak mówiąc, to tak. Co mecz tyle powinienem dawać, ale różnie się to układa. Są dni, że nie idzie w ataku. Wtedy trzeba pracować w obronie. Podstawa to dawać z siebie wszystko i mieć poczucie, że zrobiłeś co tylko mogłeś. Ale zgadzam się, oby więcej takich meczów.

Amerykanin w meczu z Treflem był pewnym punktem Jeziora Amerykanin w meczu z Treflem był pewnym punktem Jeziora
W obronie było w tym meczu różnie, ale chyba świetna gra w ataku wszystko załatwiła.

- Nie licząc zbiórek, to był nasz klucz w tym meczu. Świetna skuteczność zdecydowała. Tak trzeba grać u siebie, znamy te kosze i halę. To musi być zawsze atut.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×