W tym artykule dowiesz się o:
Zdecydowanymi faworytami meczu byli dąbrowianie, którzy lepiej rozpoczęli to spotkanie, wychodząc na skromne, bo dwupunktowe prowadzenie. Jednak już po niespełna dwóch minutach ich przewaga zamieniła się w trzy oczka straty. Kielczanie obudzili się z początkowego marazmu, co sprawiło, że pojedynek stał się bardzo wyrównany. W większości akcji nie było widać różnicy klas dzielącej oba zespoły. Z bardzo dobrej strony pokazał się Rafał Król, który w premierowej odsłonie zdobył 9 punktów. To właśnie ten zawodnik, celnym lay-upem, ustalił wynik kwarty (22:25).
W trakcie krótkiej przerwy przy ławce rezerwowych MKS-u musiały paść mocne słowa, gdyż gospodarze rozpoczęli kolejną odsłonę bardzo dobrze, w ciągu 79 sekund dwukrotnie trafili za trzy (30:25). Kielczanie grali słabiej, przede wszystkim mniej skutecznie, swoje pierwsze punkty z gry zdobyli dopiero w piątej minucie, a ich sytuacji nie poprawiał nawet fakt, że był to efektowny wsad Huberta Makucha (32:29). Wyraźnie zarysowała się przewaga dąbrowian, którzy zaangażowanie w każdą akcję przełożyli na większą skuteczność. Natomiast przyjezdni w drugiej kwarcie zdobyli 13 punktów, z czego 7 z linii rzutów wolnych.
Po pierwszej połowie koszykarze MKS-u prowadzili 45:38, dzięki lepszej grze na tablicach (24-12 w zbiórkach), a także skuteczniejszym wykorzystywaniu akcji w szybkim ataku, po których zdobyli 15 punktów przy zerowej zdobyczy rywali. Jednak losy pojedynku mogły potoczyć się różnie, kielczanie dobrze grali w obronie, co mogło utorować im drogę do zwycięstwa.
Trzecia kwarta rozpoczęła się spokojnie, a to ze względu na niską skuteczność obu drużyn oraz popełniane straty. UMKS dość szybko, bo w ciągu 1,5 minuty, zdołał zniwelować straty do 3 punktów. Oblicze gry dąbrowian uległo pogorszeniu, zdarzało im się marnować stuprocentowe okazje, dzięki czemu przeciwnicy dotrzymywali im kroku, ale nie byli w stanie doprowadzić do remisu. Przed ostatnią kwartą MKS prowadził 61:53, co zapowiadało ciekawą i emocjonującą odsłonę.
Tak się jednak nie stało, Zagłębiacy bowiem od samego początku "naskoczyli" na rywali, zdominowali wydarzenia na parkiecie, a duży udział miał w tym Michał Wołoszyn, który w ciągu minuty dwa razy celnie rzucił za trzy (69:55). Mocne otwarcie gospodarzy najwyraźniej zaskoczyło kielczan, którzy nie mogli znaleźć sposobu na przeciwstawienie się rywalom. Po trzech minutach koszykarze MKS-u prowadzili 17 punktami, co w połączeniu z ich bardzo dobrą grą dawało przyjezdnym nikłe szanse choćby na nawiązanie wyrównanej walki. W tej kwarcie Łukasz Grzegorzewski zdobył 9 punktów, a jedna z jego akcji - lay-up wykończony równo z końcową syreną - tylko potwierdziła, że dąbrowianie mimo problemów potrafią złapać swój rytm gry.
Zagłębiacy zagrali nerwowo, czego efektem było popełnienie 19 strat (w wielu przypadkach prostych lub niewymuszonych). Tę statystykę nadrobili w zbiórkach (46-28), punktami po szybkim ataku (23-6) czy dyspozycją w rzutach za trzy (MKS trafił 10 razy, a UMKS 5 razy zza linii 6,75 m).
Teraz drużynie Wojciecha Wieczorka pozostało nerwowe oczekiwanie, gdyż o ich końcowej pozycji w ligowej tabeli zadecyduje rozstrzygnięcie niedzielnego spotkania pomiędzy NETO PTG Sokołem Łańcut a AZS-em WSGK Polfarmex Kutno. Jeśli kutnianie przegrają, to MKS do play-offów przystąpi z pozycji wicelidera, natomiast jeżeli wygrają, to dąbrowianie zostaną sklasyfikowani na trzecim miejscu.
MKS Dąbrowa Górnicza - UMKS Kielce 90:74 (22:25, 23:13, 16:15, 29:21)
MKS: Wołoszyn 24 (4x3 pkt), Grzegorzewski 14, Marek Piechowicz 14 (7 zb), Dziemba 13 (5 p), Maj 11, Zmarlak 5, Grochowski 3 (4 as, 6 s), Zieliński 2 (9 zb), Gospodarek 2, Paszek 2, Marcin Piechowicz 0, Wójcik 0.
UMKS: Wróbel 18 (6 zb), Król 13, Makuch 11, Miernik 9, Osiakowski 7, Fąfara 4, Lewandowski 4, Tokarski 3, Kamecki 3, Busz 2.