Moja przygoda z kadrą dobiegła końca - rozmowa z Michałem Ignerskim, zawodnikiem Krasnye Krylia Samara

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Michał Ignerski w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada o zmianach klubowych w obecnym sezonie, a także przyznaje, że jego przygoda z drużyną narodową dobiegła końca.

W tym artykule dowiesz się o:

Mateusz Zborowski: Michał w trakcie sezonu było kilka zawirowań z udziałem twojej osoby. Zacząłeś sezon w Rzymie żeby ostatecznie trafić do Krasnye Krylia. I chyba nie masz czego żałować? Michał Ignerski

To nie był dla mnie łatwy rok, ale nie lubię żałować decyzji, bo to nie ma sensu. Po niepowodzeniu reprezentacji na EuroBaskecie długo zwlekałem z podpisaniem kontraktu, bo chciałem trafić do jak najlepszego zespołu. Podobało mi się w Rzymie i grałem na miarę oczekiwań. Trener bardzo chciał abym został w zespole. Jeden z amerykanów w tym czasie dostał europejski paszport i klub był zobligowany do przedłużenia z nim kontraktu. Po namowach trenera jeszcze miesiąc czekałem na rozwój wydarzeń jednak w końcu nie dogadaliśmy się, a klub zwalniając innego amerykańskiego centra zrobił miejsce dla bardziej podkoszowego gracza. Tak znalazł się w Rzymie Szymon Szewczyk, dla którego była to świetna okazja do powrotu do formy i występów na wysokim poziomie. A ja tym samym trafiłem do Samary.

Aklimatyzacja chyba przebiegła znakomicie, bowiem jesteś liderem zespołu? 

- Zdecydowałem się na Samarę ponieważ dobrze wspominałem swój pobyt w Rosji. Znam klub, specyfikę ligi i mam kliku kumpli w zespole. Mimo długich przerw i wielu indywidualnych przygotowań nie miałem problemów z adaptacją boiskową. O budowaniu formy trudno mówić, ale moje ogranie i doświadczenie pozwoliło mi z miejsca stać się czołowym graczem zespołu jak i obydwu lig w których gramy.

Było sporo spekulacji, że możesz trafić do Stelmetu. Były konkrety czy to media nadmuchały balon? 

- Tak szczerze to dwa lata temu rozmawialiśmy konkretniej niż przed tym sezonem...

Przygoda Michała Ignerskiego z kadrą dobiegła końca
Przygoda Michała Ignerskiego z kadrą dobiegła końca

Starasz się śledzić rozgrywki Tauron Basket Ligi?

- Śledzę bo w Rosji nie ma za wielu atrakcji na spędzanie wolnego czasu (śmiech). Byłem pod wrażeniem jak Śląsk wygrał Intermarche Basket Cup. Dziewięć lat temu chyba też cieszyłem się wygrywając go razem z Radziem Hyżym, "Skibą" i tymi samymi trenerami. Przykro było patrzeć jak Stelmet walcząc nie potrafił dowieźć kilka razy zwycięstwa do końca w Eurolidze, a nowy typ rozgrywek pokazał też, że EuroCup stoi na równie wysokim poziomie. Kryzys spowodował, że możliwości finansowe klubów drastycznie spadły, ale i bardziej się wyrównały, stąd i wielu dobrych graczy zmieniło kierunki na kluby dotąd mało popularne. Stelmet nie błyszczy formą i na pewno w zeszłym roku skład był solidniejszy, a Turów pamięta poprzednie finały i ma ambicje na pierwsze złoto. Wydaje mi się, że te zespoły zagrają w finale i że będzie ciekawiej niż w poprzednim sezonie.

Odbiegnijmy trochę od tematów klubowych. Jak ocenisz wybór Mike'a Taylora na stanowisko trenera kadry narodowej? 

- Mam swoje prywatne zdanie na ten temat, ale nie chce się nim dzielić.

Nowe rozdanie w kadrze czy jednak doświadczenie twoje czy Szymona Szewczyka może pomóc jeszcze reprezentacji? Czy jesteś w stanie na chwilę obecną powiedzieć czy zobaczymy cię jeszcze w koszulce z orzełkiem na piersi? 

- Doświadczenie zawsze może pomóc, ale niekoniecznie na boisku. Poinformowałem już trenera Taylora,  że moja przygoda z reprezentacją dobiegła końca i na kadrę przyjadę, ale tylko w odwiedziny (śmiech).

Jaka jest szansa, że kibice koszykówki zobaczą Michała Ignerskiego na parkietach polskiej ligi? 

- Sam się nad tym zastanawiam czy ktoś będzie chciał mieć Michała Ignerskiego w swoim zespole (śmiech). Ja z wielką i szczerą chęcią wróciłbym na polskie parkiety!

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!  

Źródło artykułu: