Marcus Ginyard: Nie jest łatwo wskoczyć do drużyny po kilku miesiącach
- Nigdy nie jest łatwo wskoczyć do drużyny po sześciu-siedmiu miesiącach. Każdy zespół ma już swój styl, ale także chemię, której nie wolno naruszyć - mówi Marcus Ginyard przed meczem z PGE Turowem.
Około dwóch tygodni temu Marcus Ginyard podpisał kontrakt ze Stelmetem Zielona Góra. Amerykanin, który w poprzednim sezonie rywalizował w barwach Anwilu Włocławek, chce wywalczyć pierwsze w swojej karierze mistrzostwo. Wcześniej nie udało mu się to, poza Anwilem, ani w Niemczech, ani w drugiej lidze Izraela.
- Pamiętam Stelmet z poprzedniego roku. Ten Stelmet, który zwyciężył w lidze. Grali tutaj Walter Hodge, Quinton Hosley. Teraz ich nie ma, są inni gracze, ale myślę, że obecny zespół ma duże szanse obronić tytuł mistrzowski - mówi Amerykanin.
Ginyard rozegrał dotąd trzy spotkania w barwach Stelmetu. Na razie legitymuje się średnimi 5 punktów i 4 zbiórek. Trafił siedem z 17 prób z gry, grając przeciętnie 18 minut w każdym meczu. Zielonogórzanie wygrali dwa z tych trzech pojedynków.
- Myślę, że podjąłem dobrą decyzję, podpisując kontrakt w Zielonej Górze. Czuję się dobrze w zespole, nowi koledzy szybko mnie zaakceptowali. Mi pozostaje tylko uczyć się nowych rzeczy i adaptować. Nigdy nie jest łatwo wskoczyć do drużyny po sześciu-siedmiu miesiącach. Każdy zespół ma już swój system, styl, ale także chemię w drużynie, której nie wolno naruszyć - komentuje Ginyard.
- Wszystko, co mnie zastało w Zielonej Górze, jest pozytywne, a w dodatku jest podobne, do tego, co znałem z Włocławka. No, jedna rzecz jest inna - mam zdecydowanie bliżej do mojego ulubionego kraju, do Niemiec - kończy Amerykanin.