Nieudany powrót na parkiet Kirka Archibeque'a

Kirk Archibeque wrócił na parkiet po prawie miesięcznej przerwie, lecz nie był to jednak udany powrót. Amerykanin zagrał dość przeciętnie, a jego Rosa przegrała z Anwilem pierwsze starcie w play-off.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski
Pomimo tego, że prognozy sprzed kilku dni mówiły o tym, iż Kirk Archibeque wróci do gry dopiero wówczas, gdy ćwierćfinałowa rywalizacja przeniesie się do Radomia, Amerykanin od kilku dni brał udział w gierkach treningowych pięciu na pięciu i w drużynie Rosy wszyscy wiedzieli, że zagra już w pierwszym spotkaniu z Anwilem Włocławek.
- Chcieliśmy utrzymać to w tajemnicy. Wiadomo, to już faza play-off, tutaj liczy się każdy szczegół. Teraz już mogę powiedzieć, że w ostatnich dniach trenowałem normalnie i brałem udział we wszystkich ćwiczeniach na treningach. Niestety, tak naprawdę to jednak nie jestem jeszcze gotowy do gry na 100 procent. Raczej na jakieś 70 - mówił Archibeque tuż po pierwszej porażce z Anwilem Włocławek. Niepełna dyspozycja Amerykanina oraz jego około miesięczny rozbrat z koszykówką były aż nadto widoczne na parkiecie w Hali Mistrzów. Blisko 30-letni środkowy zdobył co prawda osiem punktów i zebrał osiem piłek, ale również popełnił cztery faule.

Archibeque punktował głównie z dobitek pod koszem, raczej nie był skuteczny w grze jeden na jednego, a dodatkowo - często spóźniał się w defensywie. Kryjący go Seid Hajrić popełnił tylko jedno przewinienie przez 38 minut.

- Seid zagrał naprawdę świetnie w obronie. Wymuszał moje błędy, nie pozwalał mi się rozegrać i bardzo dobrze zbierał, kierując defensywą Anwilu pod koszem. Ja niestety czuję po sobie, że nie grałem w koszykówkę przez prawie miesiąc. Brakuje mi świeżości i muszę ponownie dostrajać się do meczowej rywalizacji - dodawał koszykarz.

Ostatecznie, Anwil pokonał Rosę 83:77, choć niespełna cztery minuty przed końcem to radomianie prowadzili 75:71. W decydującym momencie goście popełnili jednak dwie straty, dwukrotnie dali się zablokować rywalom i przestrzelili aż sześć z siedmiu rzutów.

- Mogliśmy wygrać ten mecz, ale to nie jest tak, że teraz trzeba koniecznie coś zmienić w naszej grze. Nie, to było wyrównane starcie, typowe dla play-off, w którym jedna drużyna musiała wygrać, a druga przegrać. My niestety popełniliśmy zbyt wiele pomyłek w końcówce, by móc myśleć o wygranej. To nie oznacza jednak, że nagle trzeba wywracać wszystko do góry nogami - kończy Amerykanin.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Rzuciłem, wpadło, wygraliśmy - wywiad z Jordanem Callahanem, rozgrywającym Anwilu Włocławek  

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×