Marcin Flieger: Mam wielki sentyment do Zielonej Góry

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W niedzielę Marcin Flieger ponownie zaprezentował się zielonogórskiej publiczności. Po emocjonującym spotkaniu jego King Wilki Morskie Szczecin przegrały ze Stelmetem Zielona Góra 68:71.

Dopiero ostatnie chwile niedzielnego meczu dały odpowiedź na pytanie, która drużyna mogła po spotkaniu cieszyć się ze zwycięstwa. Po trzypunktowym trafieniu Steve'a Burtta, Stelmet Zielona Góra wyszedł na prowadzenie, którego nie oddał do końcowej syreny. - Było bliziutko wygranej. Myślę, ze o losach spotkania zaważyła trzecia kwarta, a właściwie to jej początek, kiedy wyszliśmy z szatni i chyba zabrakło nam koncentracji. Stelmet z kolei rozpoczął bardzo agresywnie w obronie i zanim się otrząsnęliśmy, to popełniliśmy cztery straty, z czego zielonogórzanie wyprowadzili kontrataki i zamienili je na punkty. W ostatniej minucie mieliśmy dwie akcje, po których mogliśmy wyjść na prowadzenie, lecz ich nie wykorzystaliśmy. Spotkanie ustawiła trafiona trójka Burtta - skomentował Marcin Flieger. [ad=rectangle]

Mimo porażki zawodnicy King Wilków Morskich Szczecin mogą być zadowoleni ze swojej postawy. Beniaminek TBL postawił spory opór wicemistrzom Polski. - Taki mamy styl gry, że w każdym meczu będziemy walczyć. W spotkaniu ze Stelmetem pokazaliśmy, że walka o każdy centymetr parkietu jest czymś, co musimy prezentować przez cały sezon, bo to daje efekty. Do każdego pojedynku musimy podchodzić bardzo skoncentrowani, z wielką wolą zwycięstwa i wiarą, że będziemy wygrywać - dodał rozgrywający szczecińskiej drużyny.

Niedzielny pojedynek był wyjątkowy dla "Małego". Urodzony w Poznaniu koszykarz przez trzy lata reprezentował zielonogórski klub (2009-2012), wywalczając w tym czasie awans do Ekstraklasy i brązowy medal TBL. - Na pewno mam sentyment do Zielonej Góry, do tego klubu i kibiców wielki sentyment. Spędziłem tu fajne trzy lata z sukcesami. Zabrakło jednak zwycięstwa, bo tym razem stałem po drugiej stronie barykady - zakończył Flieger.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)