Szalony Nemanja Jaramaz. Jak zagra w czwartek?
We wtorkowym meczu Nemanja Jaramaz był o krok od tego, by niemalże w pojedynkę zapewnić PGE Turowowi zwycięstwo. Skuteczna postawa Serba będzie potrzebna mistrzowi także w czwartek.
Przy stanie 69:59 dla Stelmetu, Jaramaz najpierw rzucił z dystansu, a następnie zagrał akcję dwa plus jeden (69:65). Gdy dołożył kolejną trójkę, było już tylko 73:72 dla gospodarzy. Gospodarze odkuli się jednak czterema punktami i na około 20 sekund przed końcem PGE Turów był w bardzo trudnym położeniu. Wówczas jednak Jaramaz znowu popisał się kapitalnym rzutem - tym razem z ośmiu metrów, a następnie dołożył jeszcze dwa rzuty wolne (79:77).
Tym samym, najistotniejsze pytanie brzmi: dlaczego kluczowy rzut, mogący dać remis i dogrywkę, oddawał nieskuteczny tego dnia Collins, a nie będący w gazie Jaramaz? To już wiedzą tylko zawodnicy ze Zgorzelca.
- To był bardzo dobry mecz - zacięty i wyrównany do samego końca. Mieliśmy trochę mniej szczęścia, ale trzeba przyznać, że Stelmet zagrał bardzo dobrą koszykówkę. Kilka naszych strat spowodowało, że nasi przeciwnicy uciekli nam na dziesięć punktów. Staraliśmy się ich gonić i byliśmy blisko, ale się nie udało. To oni byli lepsi dlatego chcę im pogratulować - powiedział po zakończeniu spotkania serbski obrońca.
Trener Rajković wyciągnął z rękawa jednego ze swoich asów. Skuteczna postawa Serba pokazała, że głębia składu PGE Turowa jest naprawdę olbrzymia i nawet zatrzymanie najważniejszego gracza, Mardy'ego Collinsa, nie jest gwarantem sukcesu i zwycięstwa w meczu z mistrzem Polski. Jednocześnie jednak, 19 oczek Jaramaza, a także 22 punkty Damiana Kuliga nie dały zwycięstwa zgorzelczanom.
Stelmet zagrał bowiem zespołowo, skutecznie zarówno zza łuku, jak i bliżej kosza i ponownie obronił halę CRS w tym sezonie. Tym samym wysłał jasny sygnał PGE Turowowi i trenerowi Rajkoviciowi, że jeden as z rękawa to za mało. Serb musi więc znaleźć receptę na to, jak ponownie uruchomić swoich kluczowych graczy (Collinsa oraz Michała Chylińskiego - we wtorek dziewięć punktów i tylko 2/9 z gry), a jednocześnie ponownie mieć w zanadrzu kogoś takiego, jak Jaramaz.
Adam Hrycaniuk: W finale trzeba zostawić wszystkie siły na parkiecie