Michał Sokołowski: Te dwie porażki nam się przydadzą

- Paradoksalnie, może te dwie porażki nam się przydadzą. Mówię o naszym podejściu mentalnym. Taki zimny prysznic. I teraz zaczniemy wygrywać kolejne mecze - mówi Michał Sokołowski po porażce swojej Rosy Radom ze Stelmetem oraz Anwilem.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Dwie porażki zanotowali koszykarze Rosy Radom na rozpoczęcie sezonu 2015/2016. Najpierw podopieczni Wojciecha Kamińskiego przegrali u siebie w meczu o Superpuchar Polski ze Stelmetem Zielona Góra, a następnie ulegli we Włocławku Anwilowi w starciu 1. kolejki TBL. W obu przypadkach radomianie mieli rywali "na deskach".

Przeciwko Stelmetowi Rosa prowadziła kilka minut przed końcem spotkania 61:51, by przegrać 66:67, a w Hali Mistrzów wygrywała nawet 59:40 w połowie trzeciej kwarty, by ostatecznie ulec po dogrywce 89:92.

- Te dwa spotkania były bardzo podobne do siebie i w obu zabrakło nam koncentracji - mówi rzucający Rosy Michał Sokołowski, dodając - Najpierw wychodziliśmy na prowadzenie, i to wysokie prowadzenie, a potem stopniowo traciliśmy, traciliśmy, aż w końcu wszystko straciliśmy. Dwa mecze i dokładnie to samo. Musimy nauczyć się utrzymywać koncentrację do samego końca. Bez tego sukcesów nie będzie.

Rosa kontynuuje tę samą myśl szkoleniową od lat i od lat bazuje na zgraniu kilku zawodników, którzy grają w Radomiu więcej, niż jeden sezon. Jednakże odejście takich koszykarzy jak Łukasza Majewskiego, Urosa Mirkovicia czy Johna Turka spowodowało, że doświadczenia w zespole Rosy jest mniej, niż w latach poprzednich.

- Wyszło, jak wyszło. Popełniliśmy dużo błędów, było zbyt dużo niepotrzebnych fauli. Ja sam złapałem szybko czwarte przewinienie i musiałem zejść. Tak nie powinno być, bo chciałem pomóc zespołowi i jak byłem na parkiecie robiłem wszystko, by mój zespół wygrał. Niestety, po czwartym faulu popełniłem piąty, chwilowy brak koncentracji i musiałem końcówkę oglądać z ławki - dodaje Sokołowski, który w 24 minuty rzucił 15 punktów (6/11 z gry, w tym 5/7 za dwa), miał cztery zbiórki i trzy asysty.

Pomimo porażek, sztab trenerski oraz koszykarze Rosy muszą szukać pozytywów. - Obu meczów nie przegraliśmy wysoko, ale różnicą jednego i trzech punktów. W obu przypadkach chodziło tak naprawdę o jeden rzut. Gdy w przyszłości nauczymy się grać bardziej skoncentrowani przez 40 minut, wówczas nasze mecze będą wyglądały inaczej - twierdzi Sokołowski.

- Paradoksalnie, może te dwie porażki nam się przydadzą. Mówię o naszym podejściu mentalnym. Taki zimny prysznic. I teraz zaczniemy wygrywać kolejne mecze, zbierać punkty i budować naszą pozycję w tabeli - kończy rzucający Rosy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×