Bartosz Diduszko: Zagraliśmy charakterem, sercem, ale i z głową
Bartosz Diduszko był jednym z kluczowych zmienników w zespole Anwilu Włocławek w meczu z Rosą Radom. - Ładunek emocjonalny był naprawdę duży. Wiadomo, pierwsze spotkanie w sezonie, pełna hala, ostry doping od samego początku - powiedział skrzydłowy.
Z bardzo dalekiej podróży wrócili koszykarze Anwilu Włocławek w sobotni wieczór. Zawodnicy Igora Milicicia przegrywali po pierwszej kwarcie 18:21, a po pierwszej połowie aż 35:48. Gra gospodarzy posypała się całkowicie, ale mimo to po zmianie stron włocławianie potrafili znaleźć w sobie pokłady energii, które nie pozwoliły im zwątpić. I wygrali po dogrywce 92:89.
- To był dla nas bardzo ciężki mecz. Ładunek emocjonalny był naprawdę duży. Wiadomo, pierwsze spotkanie w sezonie, pełna hala, ostry doping od samego początku - powiedział jeden ze zmienników w drużynie Anwilu, skrzydłowy Bartosz Diduszko.
- Nie możemy zaczynać grać dopiero wtedy, gdy stoimy już pod ścianą i właściwie to nie mamy już nic do stracenia. W kolejnych meczach sami musimy narzucać swój styl gry - stwierdził skrzydłowy Rottweilerów, dodając jednak po chwili - Z drugiej strony, wyszliśmy obronną ręką, choć w pewnym momencie meczu przegrywaliśmy już 19 punktów. Pokazaliśmy charakter i jesteśmy bardzo zadowoleni z końcowego sukcesu.
Włocławianie zostali poprowadzeni do sukcesu przez duet David Jelinek - Chamberlain Oguchi. Czech i Nigeryjczyk zdobyli 56 z 92 punktów drużyny, choć przecież nie zagraliby tak efektywnie, gdyby nie skuteczna postawa całego zespołu i ich zasłony, podania oraz walka do samego końca.
- W przerwie meczu padło kilka mocnych słów i wiedzieliśmy, że musimy się wziąć do roboty. I w drugiej połowie pokazaliśmy, na co nas stać. Zagraliśmy charakterem, sercem, ale i z głową. Chcę podziękować kibicom, którzy wspierali nas niesamowicie w każdej chwili, nawet wtedy gdy nam nie szło - zakończył Diduszko.