Asseco zatrzymane po raz drugi! Anwil wygrał z rewelacją początku sezonu!

Asseco nie zdołało sięgnąć po zwycięstwo w Hali Mistrzów. Gdynianie stoczyli zażarty bój z Anwilem, ale ostatecznie ulegli włocławianom. Zespół Igora Milicicia pokazał charakter i zanotował czwartą wygraną w obecnym sezonie.

Patryk Kurkowski
Patryk Kurkowski

Asseco nie zdołało stsięgnąć po zwycięstwo w Hali Mistrzów. Gdynianie oczyli zażarty bój z Anwilem, ale ostatecznie ulegli włocławianom. Zespół Igora Milicicia pokazał charakter i zanotował czwartą wygraną w obecnym sezonie.

"Rottweilery" od samego początku prezentowały się przyzwoicie. Anwil zdołał postawić szczelny blok, przez który z trudnością przedzierali się zawodnicy Tane Spaseva. Niektórzy mieli ogromne problemy jak choćby Filip Matczak.

22-letni Polak jest jednym z liderów gdynian i we wcześniejszych spotkaniach grał rewelacyjnie, ale tym razem zanotował słabszy występ. Matczak miał spore problemy ze skutecznością i choć jego przebudzenie wpłynęło korzystnie na Asseco, to jednak goście nie zdołali odwrócić losów spotkania.

Odwrócić, bo decydujący cios koszykarze Milicicia zadali tuż po przerwie. W trzeciej kwarcie Anwil wypadł naprawdę świetnie. Włocławianie grali mądrze i efektywnie w ataku. Wreszcie na miarę swoich możliwości grał David Jelinek. Reprezentant Czech, który spotkanie zakończył z dorobkiem 15 punktów, 9 asyst i 6 zbiórek, już wcześniej był bardzo aktywny i świetnie dogrywał kolegom, ale jednocześnie popełniał sporo błędów.

Poza tym "Rottweilery" miały jeszcze kilka innych opcji w ataku. Świetnie spisali się Polacy - Piotr Stelmach, Robert Tomaszek, a solidnie zaprezentował się duet rozgrywających - Robert Skibniewski i Kamil Łączyński.

Na początku drugiej połowy ze sporym kryzysem zmagali się żółto-niebiescy. Indolencja trwała tak długo, że po przebudzeniu Asseco musiało odrabiać niemałe straty. Wyszło im to całkiem nieźle, co było w sporej mierze zasługą Sebastiana Kowalczyka, który najpierw trafił za dwa, a potem jeszcze dołożył szalony - i skuteczny - rzut z połowy. W ostatniej odsłonie przyjezdni walczyli do upadłego i byli naprawdę blisko, bo dystans stopniał do zaledwie punktu, ale włocławianie wytrzymali napór i zwyciężyli.

W kluczowych momentach rozczarował Anthony Hickey. Amerykanin do pewnego momentu spisywał się znakomicie - był niezwykle widoczny i naprawdę skuteczny. Często brał odpowiedzialność na siebie. Ale to, co wcześniej dobrze funkcjonowało, znacznie gorzej wyglądało w ostatniej kwarcie. Hickey popełniał błędy i pudłował. Mimo że w całym meczu zdobył aż 21 punktów, to nie trafił żadnego z sześciu rzutów za trzy. Dodajmy, że na jego koncie znalazło się również 6 asyst, 2 zbiórki, 2 przechwyty oraz 4 straty.

Anwil Włocławek - Asseco Gdynia 82:76 (20:16, 17:20, 22:16, 23:24)

Anwil: Stelmach 16, Jelinek 15, Dmitriew 12, Tomaszek 10, Skibniewski 7, Łączyński 7, Diduszko 7, Bristol 6, Kukiełka 2.

Asseco: Hickey 24, Frasunkiewicz 14, Kowalczyk 13, Matczak 9, Szczotka 6, Parzeński 6, Kaplanović 6, Morozow 1, Jankowski 0, Czerlonko 0.

Kto powinien zostać MVP meczu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×