Nieudany mecz Filipa Matczaka. "Sam z siebie zagrałem słabiej"

- Nie powiem, że to obrona Anwilu to wszystko sprawiła, ale po prostu ja sam z siebie zagrałem słabiej - stwierdził po porażce z Anwilem lider Asseco Gdynia, Filip Matczak. Rzucający obrońca po raz pierwszy w sezonie nie przekroczył bariery 10 oczek.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Średnią 15,3 punktu oraz 45 procent z gry miał do meczu z Anwilem Włocławek Filip Matczak. 22-letni rzucający obrońca Asseco Gdynia był najskuteczniejszym zawodnikiem swojego zespołu i jednym z najbardziej efektywnych koszykarzy Tauron Basket Ligi. W poniedziałek w Hali Mistrzów Matczak musiał jednak uznać wyższość Anwilu.

- Po prostu źle wszedłem w mecz - mówi rzucający, który swoją pierwszą próbę w meczu trafił dopiero w ostatniej minucie pierwszej kwarcie, wcześniej pudłując cztery rzuty z gry.

- Następnie szukałem okazji, aby znaleźć pozycję i trafiając jakiś rzut, poczuć się pewniej. Niestety, czegoś brakowało i nie czułem się tak rewelacyjnie, jak w poprzednich meczach. Nie powiem jednak, że to obrona Anwilu to wszystko sprawiła, ale po prostu ja sam z siebie zagrałem słabiej - dodaje zawodnik.

Rzeczywiście, w kilku akcjach Matczak rzucał z otwartych pozycji, lecz piłka nie wpadała do kosza. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że Anwil doskonale zdawał sobie sprawę z możliwości młodego koszykarza i starał się, aby ten nie otrzymywał podań w kluczowych momentach akcji.

Ostatecznie Matczak po raz pierwszy w sezonie nie przekroczył bariery 10 oczek, rzucając dziewięć punktów i notując tylko 31 procent skuteczności z gry (3/14). Pięć fauli i cztery straty, przy tylko dwóch zbiórkach i dwóch asystach dają pełnię obrazu. Zawodnik rozegrał najsłabsze spotkanie w sezonie i to właśnie jego punktów zabrakło drużynie Asseco najbardziej. Gdynianie przegrali we Włocławku 76:82.

W połowie trzeciej kwarty Anwil wyszedł na prowadzenie 54:42 po serii 14:0. Goście nie poddali się jednak i jeszcze przed ostatnią odsłoną przegrywali tylko 52:59, a po punktach Matczaka na trzy minuty do końca niemalże dogonili gospodarzy (71:72). W kluczowych momentach włocławianie zachowali jednak więcej zimnej krwi.

- Był taki moment, że mogliśmy złapać Anwil, ale mimo wszystko - było też już za późno na odrobienie strat. W kolejnej akcji Anwil zdobył jednak punkty z linii osobistych i odrobienie strat wydawało się już mało realne, choć walczyliśmy do samego końca. Może gdybyśmy wówczas jeszcze nie dopuścili do tego faulu, nie pozwolili na punkty, byłoby inaczej, ale teraz można tylko gdybać - mówi Matczak.

- Mecz przegraliśmy wcześniej: popełniliśmy zdecydowanie za dużo strat i nie graliśmy swojej koszykówki. To nie było to tempo, co zwykle gramy. Uważam, że od początku pojawiła się w naszej grze jakaś niepewność siebie. Jednocześnie jestem zdania, że w kolejnych spotkaniach już na to nie pozwolimy - kończy zawodnik.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×