Golden State Warriors jeden krok od historii NBA

Noc z wtorku na środę może stać się wyjątkową za sprawą Golden State Warriors. Pozostał im już tylko jeden mecz, aby rozpocząć sezon, jak jeszcze żadna inna drużyna w historii ligi NBA.

Wojciech Bielewicz
Wojciech Bielewicz
piłka używana do gry w NBA / piłka używana do gry w NBA

Rozpoczęło się odliczanie. Golden State Warriors są na idealnej drodze do tego, aby zostać pierwszym zespołem w historii, który rozpocznie sezon koszykarskiej ligi NBA od bilansu 16-0. Do wykonania tego zadania potrzebują tylko, choć jednocześnie aż jednego zwycięstwa.

Mistrzowie NBA w obecnym sezonie już niejednokrotnie pokazywali swoją ogromną klasę i udowodnili, że zasługują na miano jednej z najlepszych drużyn, jaka kiedykolwiek występowała na najważniejszych koszykarskich parkietach świata. Potrafili różnicą 50 punktów pokonać Memphis Grizzlies, potrafili w znakomitym stylu odrobić 23 punkty straty do Los Angeles Clippers w jednym z najlepszych meczów tego sezonu, potrafili również w samej końcówce w nieprawdopodobnych okolicznościach doprowadzić do dogrywki i wyrwać zwycięstwo Brooklyn Nets, którym nikt nie dawał najmniejszych szans w pojedynku z Warriors.

Tym razem na ich drodze stanie ekipa Los Angeles Lakers, czerwona latarnia zachodniej konferencji. Ich bilans 2-11 mówi z jednej strony "ciężko z nami przegrać", z drugiej natomiast "nie ciąży na nas żadna presja". Zawodnicy prowadzeni tymczasowo przez Luke'a Waltona muszą mieć to na szczególnej uwadze. Można bowiem powiedzieć, że nie sztuką jest wyrównać rekord, sztuką jest postawić kropkę nad "i", co niejednokrotnie w innych okolicznościach okazywało się najcięższym rzemiosłem.

Żadne znaki na niebie i ziemi nie wskazują jednak, aby pierwszej porażki w sezonie Warriors mogli doznać z rąk swoich rywali z dywizji, dodatkowo podejmując ich we własnej hali, która powoli staje się kibicowską świątynią NBA. W zeszłym sezonie regularnym, GSW przegrali w Oracle Arena zaledwie dwa razy(!), z San Antonio Spurs oraz po dogrywce z Chicago Bulls.

Po stronie Warriors jest jeszcze jeden, chyba największy argument. A w zasadzie to pięć argumentów - Curry, Thompson, Barnes, Iguodala oraz Green. To w tym sezonie zupełnie inna galaktyka, coś nieosiągalnego dla rywali. Kiedy "Wojownicy" grają tym składem, dzieją się niespotykane rzeczy, których NBA mogła nigdy na oczy nie widzieć. Z tą piątką GSW trafiają 64 procent z gry, 66 procent za trzy punkty, a co najważniejsze, zdobywają 170 punktów per-48 minut. To statystyka, która pokazuje, jak wyglądałyby rezultaty drużyny, gdyby grała ona jedną piątką przez cały mecz. W 56 wspólnych minut, ten skład wrzucił rywalom aż 200 punktów, tracąc przy tym zaledwie 119.

O 4:30 czasu polskiego, w nocy z wtorku na środę, prawdziwi kibice NBA będą już na nogach. Stacja TNT przeprowadzi transmisję z meczu, o którym mowa będzie jeszcze przez długi czas. Wystarczy tylko (czy jednak aż?), aby Warriors pokonali we własnej hali Los Angeles Lakers. Rozpoczną wtedy sezon od bilansu 16-0, co nie udało się do tej pory żadnej innej drużynie w historii NBA. Patrząc jednak w dalszej perspektywie, to może być tylko kolejne zwycięstwo, ponieważ obiektywnie rzecz biorąc, nie ma w tej chwili zespołu, który byłby w stanie zagrozić obecnym mistrzom ligi. Ta seria może trwać w najlepsze.

Wojciech Bielewicz

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×