Niesamowita historia koszykarza NBA: z drugiej ligi chińskiej na szczyt

Doznał ciężkiej kontuzji, nikt go nie chciał, wędrował od klubu do klubu, był świadkiem zamachu. Teraz Hassan Whiteside może wreszcie zarobić upragnione miliony.

Krzysztof Gieszczyk
Krzysztof Gieszczyk
Hassan Whiteside AFP / ELSA / GETTY IMAGES NORTH AMERICA / AFP / Na zdjęciu: Hassan Whiteside

Środkowy Miami Heat, Hassan Whiteside, rzuca w tym sezonie średnio 12 pkt na mecz, zbiera 10,5 zb. i blokuje 4 rzuty rywali. Zarabia przy tym "marne" 981 tys. dolarów. Koszykarz objawił się szerzej kibicom NBA w połowie poprzedniego sezonu. W tym, jako najlepiej blokujący zawodnik i dominujący środkowy, potwierdza, że chce walczyć o wielki kontrakt.

Pomógł zapomnieć o Jamesie

W lidze pojawił się w 2010 roku. Wybrany w drugiej rundzie draftu wylądował w Sacramento Kings. Zagrał jeden mecz, bo przez resztę sezonu się leczył (doznał ciężkiej kontuzji kolana). Wylądował w klubach D-League, aż wreszcie w 2012 roku wyleciał z NBA. Wędrował przez Liban i Chiny, a w 2014 roku znowu pojawił się w lidze zawodowej. Krótko był związany z Memphis, ale swoją ziemię obiecaną znalazł dopiero w Miami, podpisując pod koniec listopada nową umowę. Tam szybko został specjalistą od gry obronnej, a dzięki niemu kibice w jakimś stopniu mogą zapomnieć o odejściu LeBrona Jamesa.

Po tym sezonie Whiteside zostanie wolnym agentem. Dziennikarze ESPN przypomnieli, że Enes Kanter - turecki środkowy Oklahomy Thunder - podpisał 4-letnią umowę za 70 mln dolarów. Na podobne pieniądze może liczy środkowy Heat. Drużynie Miami trafił się - wiele na to wskazuje - diament, w który warto inwestować.

Środkowemu pomogła kontuzja Chrisa Bosha, podkoszowego zawodnika Miami, który wypadł z gry na większość ubiegłego sezonu. - To niesamowite. Kilka miesięcy temu byłem poza NBA, nikt mnie nie chciał. Teraz gram dla Miami i każdy chce ze mną rozmawiać - mówił ze śmiechem Whiteside dla TNT, kiedy jego statystyki rosły z każdym meczem. Sam Kennedy, jego agent, przypomniał potem, że przed sezonem informował niemal każdy klub w NBA, że jest taki zawodnik do wzięcia, ale odzew był minimalny.

Mercedes za 200 tys. dolarów

Whiteside brał kiedyś leki na poprawienie koncentracji. Podczas pierwszych dwóch lat w NBA nie radził sobie z kontuzjami, z formą, z pobytem w NBA i D- League. Był bez formy, Eric Musselman (były trener Whiteside'a) wspominał: - Całym sobą wyglądał tak, że było widać, że nie czuje się dobrze w NBA. Jakby pytał, co ja tu robię, a wiem przecież, że bardzo chciał tu grać, zarabiać pieniądze, żyć na poziomie. W Miami zaryzykowali, bo tam ryzyko mają w naturze. Myślę, że nie żałują.

Nowicjuszem Whiteside nie jest, ale o jego wcześniejszych osiągnięciach z poprzednich niewiele dobrego można było powiedzieć. Wyniki z Chin mało kogo interesowały, choć tam był gwiazdą i zaliczył między innymi mecz, w którym zdobył 50 pkt, miał 20 zbiórek i 10 bloków.

Teraz, kiedy chyba na dobre ugruntował pozycję w NBA, opowiadał o początkach w lidze. Zarabiał w pierwszym sezonie w Kings 480 tys. dolarów na rękę. Na kontrakcie miał 730 tys., ale brutto, więc od tej kwoty odchodziły podatki, o czym nie koszykarz wiedział. Przyjechał na pierwszy obóz przedsezonowy nowym mercedesem kupionym za 200 tys. dolarów. Koledzy z Kings śmiali się z niego, że szaleje, choć przecież nie stać go było na taki wydatek. Taki właśnie był - nieodpowiedzialny i goniący za szybkim bogactwem.

Zamach w Libanie

- Fajnie, że w Miami dali mi szansę. Nie słuchali, że jestem arogancki, leniwy, kłótliwy i tym podobnych bzdur. Uwierzyli we mnie jak nikt w NBA - powiedział Whiteside. Wspominał, że podczas pobytu w Chinach przeżył szok. - Głównie przez jedzenie. Jedli gołębie, koty i tego typu rzeczy - mówił dla "Washington Post".

W Chinach grał w II lidze, w Blue Whales. W 2013 roku był tam gwiazdą, jego drużyna wygrała rozgrywki, a on został uznany najlepszym zawodnikiem oraz najlepszym obrońcą. Kolejny rok spędził w Libanie, gdzie był świadkiem zamachu bombowego, kiedy eksplodował samochód-pułapka, a także widział zabitego człowieka na ulicy. Miał dość.

Znowu wylądował w Chinach, w Jiangsu Tongxi. Niby doceniali jego klasę, ale nigdzie na dłużej nie zagrzał miejsca, a on sam ciągle marzył o NBA. - Od dziecka jestem przyzwyczajony, że życie toczy się w górę i w dół. Zaliczyłem kilka upadków, ale to mnie nie załamuje - mówił. Na parkiecie pokazuje czasami brudną grę, był zawieszany za niesportowe zachowanie i przewinienia techniczne. Wpływ na to miał także DeMarcus Cousins, środkowy Kings, który do teraz słynie z krnąbrnego charakteru, a z którym Whiteside się kolegował. W Miami odbywał spotkania wychowawcze z Spoelstrą oraz Patem Riley'em, prezydentem klubu i wszystko wskazuje na to, że ciężkie czasy są już za nim.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×