Danilo Andjusić: Włocławek przyjął mnie jak starego kumpla

W swoim CV ma występy we Włoszech i Hiszpanii, grał też na mistrzostwach Europy seniorów w kadrze Serbii. W swoim kraju jest rozpoznawalny także ze względu na małżeństwo z Ivaną Maksimović, wicemistrzynią olimpijską z Londynu. Oto Danilo Andjusić.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski
Materiały prasowe / Fot. Piotr Kieplin

WP SportoweFakty: Pomimo dość młodego wieku, masz bardzo bogate CV. Grałeś już w kadrze swojego kraju, występowałeś na EuroBaskecie, jako junior masz dwa złota mistrzostw Europy. Który z momentów twojej kariery jest dla ciebie najbardziej szczególny?

Danilo Andjusić: Takich momentów było wiele, jak na mój wiek. Najbardziej noszę w pamięci jednak tę chwilę, gdy po raz pierwszy dostałem telefon z seniorskiej reprezentacji Serbii. Tak jak powiedziałeś, jako junior z kadrą U-16 i U-18 zdobywałem złote medale mistrzostw Europy, ale tak naprawdę dla seniorskiej koszykówki to nic nie znaczy. Zaczynasz jakby od nowa. Zawsze chciałem reprezentować Serbię na najwyższym szczeblu i gdy usłyszałem hymn mojego kraju na EuroBaskecie w Słowenii, wzruszenie było wielkie.

Dokładnie pamiętasz ten dzień, gdy dowiedziałeś się o powołaniu?

- Tak jakby to było wczoraj. Latem przygotowywałem się do nowego sezonu indywidualnie i wiedziałem, że o 12 ma być konferencja prasowa, na której coach Dusan Ivković poda nazwiska szerokiej kadry na kwalifikacje do EuroBasketu. Trochę liczyłem, że skoro będzie to większa, blisko 20-osobowa lista, to jednak znajdę się w tym szerokim gronie. I rzeczywiście. Byłem niesamowicie szczęśliwy.

Druga taka szczególna chwila musiała być, gdy już dowiedziałeś się, że jedziesz do Słowenii.

- Oczywiście. Trener brał każdego z nas na rozmowę osobno, kilku musiało odpaść. Na szczęście coach uznał, że zasługuję na grę. Jest też jeszcze inny szczególny moment mojej kariery, tym razem klubowej.

Zamieniam się w słuch.

- Debiut w Eurolidze w barwach Partizana Belgrad. Byłem wówczas 20-letnim zawodnikiem, gdy debiutowałem w meczu z Efesem Pilsen Stambuł w słynnej hali Pionir. Pamiętam, że kilka tysięcy fanów - gdy zwyczajowo wyszedłem na rozgrzewkę rzutową nieco ponad godzinę przed meczem - wstało, biło mi brawo i dopingowało. Bo hala już wtedy była pełna. Myślałem, że śnię, a marzenia się właśnie spełniały.

Gra w Partizanie Belgrad to dla kibica Partizanu wyjątkowa sprawa.

- Oj, tak! Urodziłem się w Belgradzie, więc gra dla tego klubu to szczególna sprawa. Tym bardziej, że wówczas Partizan był naprawdę silny i ciężko było się do niego dostać. Dwa lata przede mną drużyna wywalczyła miejsce w Final Four przy bardzo niskim budżecie i w klubie liczono, że uda się to powtórzyć. Dlatego gdy usłyszałem, że mogę trafić do Partizanu, zrobiłem wszystko, żeby właśnie tak się stało.
Danilo Andjusić w debiucie przed włocławską publicznością Danilo Andjusić w debiucie przed włocławską publicznością
Jest jakaś szczególna przyczyna, dla której wybrałeś Partizan a nie Crvenę Zvezdę?

- Ciekawa sprawa, bo mój tata, który był zawodowym biegaczem na 100 metrów, walczył dla Crvenej Zvezdy, a później został dyrektorem tego klubu. Natomiast moja mama w Crvenej Zvezdzie grała w koszykówę... Kiedy byłem mały, tata zabierał mnie jednak na mecze Partizana, bo już wtedy ta drużyna grała w Eurolidze. I tak się zakochałem...

Wyobrażasz sobie grę dla Crvenej Zvezdy? Milan Gurović, niegdyś gracz Prokomu Trefla Sopot oraz Crvenej Zvezdy, której jednocześnie był fanem, podpisał kilka lat temu kontrakt w Partizanie i potem mówił, że to była jego największa pomyłka w karierze.

- Tak, pamiętam. On chyba nawet wytrzymał w Partizanie miesiąc czy kilka tygodni i odszedł. Cóż, ja mogę powiedzieć, że jako fan i były zawodnik Partizana, zawsze będę traktował oferty z tego klubu w pierwszej kolejności. Z Crveną Zvezdą byłaby więc ciężka sprawa... Raczej nie zdecydowałbym się związać z tym klubem. Dla mnie, jeśli grasz w klubie, którego jesteś fanem i masz w stosunku do tego klubu jakieś specjalnie odczucia, to raczej niemożliwe jest związanie z największym rywalem. Może jak będę starszy to zmienię spojrzenie, ale teraz nie ma takiej opcji.

Ogółem miałeś mocne wejście w dorosłą koszykówkę. Po Partizanie nadeszła propozycja z Virtusu Bolonia, a następnie trafiłeś na dwa lata do Hiszpanii.

- W Bolonii nie zostałem na dłużej, choć podpisałem wieloletni kontrakt, ze względu na problemy finansowe klubu. Potem związałem z hiszpańską ekipą Valladolid. Rywalizowaliśmy na samym końcu tabeli, ale dla mnie to był dobry sezon na przetarcie w najlepszej lidze Europy. Miałem dużo minut, dużą rolę, mogłem rywalizować z Realem Madryt, Barceloną, czyli tak, jakbym grał w Eurolidze. Pracowałem mocno na nowy kontrakt i po roku przeniosłem się do Bilbao. To już była naprawdę wysoka półka. W drużynie grały takie postaci, jak Alex Mumbru czy Raul Lopez. Powiedzieć, że wiele się od nich nauczyłem, to nic nie powiedzieć.

Z ekipą Basket Bilbao podpisałeś dwuletni kontrakt, ale nie wypełniłeś go do końca. Sportowo nie dałeś rady?

- To nie tak. Miałem określoną rolę - szóstego, siódmego zawodnika - z której wywiązywałem się dobrze. Nie tylko w mojej ocenie, ale również ocenie klubu oraz trenerów. I była w sztabie trenerskim idea, aby w kolejnych rozgrywkach zwiększyć moją rolę, gdyż drużynę miał opuścić Dairis Bertans. Klub był więc przygotowany na jego odejście, a ja miałem być tym, które wejdzie w buty po nim. Nie wiem dlaczego, ale pewnego dnia dowiedziałem się jednak, że Bertans zostaje. Wówczas, korzystając z tego, że kontrakt miałem 1+1, zrezygnowałem i wróciłem do Partizana. Zbiegło się to z moimi prywatnymi sprawami.

Mówisz o sprawach prywatnych - latem 2015 roku ożeniłeś się Ivaną Maksimović, srebrną medalistką Igrzysk Olimpijskich w Londynie w konkurencji karabinku małokalibrowego.

- Dokładanie tak.

Czy Danilo Andjusić przebije się do pierwszej piątki Anwilu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×