2. kolejka fazy TOP 16 Euroligi: Armani i Real liderami

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Czwartkowa część 2. kolejki fazy TOP 16 Euroligi przyniosła dość niespodziewane rezultaty. Drugie zwycięstwo zanotowali koszykarze Armani Jeans Mediolan, którzy wygrali w Sopocie z Asseco 62:60. Włosi liderują obecnie w tabeli grupy E, zaś pierwsze miejsce w tabeli grupy F okupują koszykarze Realu Madryt, którzy pokonali Albę Berlin różnicą trzech oczek. Swoje mecze zwyciężyli także zawodnicy Olympiakosu Pireus i Regalu FC Barcelony.

Olympiakos Pireus wrócił do gry po tym jak w poprzedniej kolejce podopieczni Panayotisa Iannakisa przegrali w Mediolanie z Armani Jeans. W 2. kolejce zawodnicy Olympiakosu byli jednak lepsi od hiszpańskiego giganta, TAU Ceramiki Vitoria i po dramatycznej końcówce wygrali 73:70. Jeszcze przed czwartą kwartą goście prowadzili 56:60, lecz seria dziesięciu zdobytych punktów przez gospodarzy pozwoliła im wyjść na prowadzenie 66:60. Ostatnie minuty to pojedynek Lynna Greera i Igora Rakocevicia - dwóch najskuteczniejszych graczy spotkania. I choć lepszy okazał się Serb (23 oczka), to po ostatniej syrenie bardziej zadowolony mógł być Amerykanin, autor 21 punktów. 15 oczek i aż 10 punktów zapisał na swoim koncie natomiast Ioannis Bourousis. - Wygraliśmy dzisiaj przede wszystkim cierpliwością. Tego brakowało nam w poprzedniej fazie, ale jak widać, uczymy się na błędach. Ciężka praca w połączeniu z wyrafinowanym, cierpliwym graniem daje efekt w postaci zwycięstwa - skomentował mecz grecki szkoleniowiec. Trener drużyny z Kraju Basków, Dusko Ivanović szukał przyczyny porażki w zbyt szybko złapanych faulach. - Psychicznie byliśmy gotowi do tego pojedynku. Jednak zaraz na początku spotkania przeciwnicy wymusili kilka fauli, które, biorąc pod uwagę nasze braki w składzie, miały potem przełożenie w końcówce meczu. W ekipie TAU zabrakło kontuzjowanego Tiago Splittera.

Olympiakos Pireus - TAU Ceramica Vitoria 73:70 (18:26, 18:18, 20:14, 17:12)

(Greer 21 (2x3), Bourousis 15 (10 zb.), Halperin 10 (2x3) - Rakocević 23 (4x3), Teletović 14 (4x3), Mickeal 11 (7 zb.))

Asseco Prokom Sopot - Armani Jeans Mediolan 60:62 (18:25, 17:13, 9:15, 16:9)

(Logan 16 (4x3, 6 str.), Burrell 11 (1x3, 5 zb.), Burke 10 (8 zb.) - Price 19 (3x3), Hawkins 16 (1x3, 4 prz.), Vitali 8 (1x3))

Dwa oblicza miało spotkanie rozgrywane w berlińskiej hali O2 World. W pierwszej części bliżej zwycięstwa byli gospodarze. Świetnie grał Julius Jenkins, który w całym meczu zdobył 21 oczek. Nieźle radzili sobie również Aleksandar Nadjfeji i Adam Chubb. To właśnie za sprawą tego tercetu "Albatrosy" prowadziły 52:37. Po zmianie stron niemiecka drużyna nie miała jednak nic do powiedzenie, gdyż na parkiecie dominowali goście. Podopieczni Joana Plazy już w trzeciej kwarcie odrobili dziewięć punktów straty (71:65), zaś w ostatniej odsłonie dokończyli dzieła zniszczenia, rzucając 22 oczka i tracąc 13. - Po przerwie nareszcie byliśmy zaangażowani w grę tak, jak to być powinno. Prezentowaliśmy się o wiele lepiej w obronie i zbieraliśmy więcej piłek. No i poprawiliśmy rzuty z dystansu, bo przecież w pierwszej części meczu nie trafiliśmy żadnej z pięciu prób. Wszystko zmieniło się jednak po zmianie stron i z tego okresu jestem zadowolony - nie szczędził słów pochwały na konferencji prasowej hiszpański szkoleniowiec, tym bardziej, że jego drużyna obecnie lideruje w tabeli grupy F z bilansem 2-0. W Realu najlepiej zaprezentowali się Louis Bullock (19 punktów) i Felipe Reyes (18). Niezadowolenia po spotkaniu nie był w stanie ukryć trener Alby, Luka Pavicević. - Przegraliśmy mecz, którzy powinniśmy byli wygrać. Tym bardziej, że graliśmy u siebie. Przez całe spotkanie walczyliśmy dzielnie, lecz sama walka to za mało.

Alba Berlin - Real Madryt 84:87 (24:20, 28:17, 19:28, 13:22)

(Jenkins 21 (2x3), Nadjfeji 16 (6 zb.), Chubb 12 - Bullock 19 (3x3, 5 zb.), Reyes 18 (11 zb.), Mumbru 12)

Już na początku spotkaniu koszykarze FC Barcelony wyszli na kilkupunktowe prowadzenie, którego nie oddali już do końca meczu. Choć jeszcze do przerwy przyjezdni, dzięki udanym zagraniom d’Ora Fischera i Yaniva Greena, dotrzymywali kroku Katalończykom i przegrywali zaledwie sześcioma punktami (39:33), po przerwie na parkiecie istniała już tylko jedna drużyna. Dzięki zwycięstwu nad Maccabi, podopieczni Xaviera Pascualego nadal liczą się w grze o awans do ćwierćfinału. - Po porażce w Madrycie w pierwszej kolejce, dziś musieliśmy zwyciężyć. Udało nam się to, jesteśmy bardzo zadowoleni, a kluczem okazała się skuteczna defensywa, która wykluczyła najlepszych graczy przeciwników z gry - powiedział hiszpański trener. W jego zespole najlepszym strzelcem został David Andersen, autor 17 punktów. Jedno oczko mniej uzyskał Włoch Gianluca Basile, który trafił pięć trójek. Również z dorobkiem 17 punktów mecz zakończył najlepszy strzelec Maccabi - d’Or Fischer. Amerykanin zebrał także 11 piłek z tablic. Po ostatnim gwizdku trener Izraelczyków, Pini Gershon, miał nietęgą minę. - Barcelona była dzisiaj lepsza. Zatrzymali nas w ataku, nie potrafiliśmy niczym się przeciwstawić. Nie sądzę, by po sześciu meczach na pierwszym miejscu w naszej grupie był inny zespół niż "Blaugrana".

Regal FC Barcelona - Maccabi Tel Awiw 85:65 (20:16, 19:17, 22:14, 24:18)

(Andersen 17 (2x3), Basile 16 (5x3), Navarro 12 (1x3) - Fischer 17 (11 zb.), Casspi 11 (1x3, 5 zb.), Arroyo 9 (1x3))

Źródło artykułu:
Komentarze (0)