NBA: Słońca rewanżują się Wojownikom

Amare Stoudemire podobno odejdzie z Phoenix Suns jeszcze przed 16 lutego bieżącego roku. Takie plotki pojawiają się w mediach coraz częściej, co na pewno nie wpływa pozytywnie na grę Phoenix Suns. Koszykarze z Arizony zapomnieli na chwilę o swoich problemach i przed własną publicznością zrewanżowali się Golden State Warriors, wygrywając 115:105. Wspominany Stoudemire zapisał na swoim koncie 19 punktów i 15 zbiórek.

Jacek Konsek
Jacek Konsek

W ostatnich dniach atmosfera wokół zespołu z Arizony nie była zbyt dobra. Pojawiające się plotki o transferach z udziałem Amare Stoudemire’a na pewno nie wpłynęły dobrze na morale zespołu, którzy wciąż błąka się w środkowych rejonach tabeli Konferencji Zachodniej. Podopieczni Terry’go Portera podejmowali we własnej hali Golden State Warriors - drużynę, z którą przegrali zaledwie 2 dni wcześniej. Tym razem jednak Słońca okazałe się lepsze, choć ich gra nie wyglądała zbyt przekonywająco. Początkowa faza pojedynku należała do gospodarzy i po skutecznych akcjach najlepszego na parkiecie Granta Hilla zrobiło się 15:4. W miarę upływu czasu Wojownicy zaczęli prezentować się dużo lepiej i dwukrotnie w trzeciej kwarcie obejmowali 5-punktowe prowadzenia. Największa w tym zasługa duetu Maggette - Jackson, który uzbierał w sumie 49 punktów. Ostatnie słowo należało jednak do koszykarzy z Arizony. Najpierw z półdystansu trafił Hill a chwilę później wszelkie wątpliwości rozwiał Steve Nash. Spotkanie to było również małym jubileuszem dla Shaquille’a O’Neala, który zdobył 12 punktów i jako 7 zawodnik w historii NBA osiągnął granicę 27 tysięcy punktów.

W Madison Square Garden działy się ostatnio wielkie rzeczy. Najpierw Kobe Bryant zdobył 61 punktów a dwa dni później LeBron James uzbierał 52 punkty, 11 asyst i 9 zbiórek. Tym razem do najsłynniejszej hali w NBA zawitali obrońcy tytułu Boston Celtics, podrażnieni ostatnią porażką z Los Angeles Lakers. Podopieczni Doca Riversa przystępowali do tego pojedynku mocno skoncentrowani, choć w początkowej fazie meczu myślami byli chyba jeszcze gdzie indziej. Gospodarze jak zwykle skupiali się w grze w ofensywie, gdzie świetnie czuł się Al Harrington, zdobywca 27 punktów. Jeszcze na początku czwartej odsłony Knicks prowadzili 80:79, co zwiastowało emocje do samego końca. Tymczasem sprawy w swoje ręce wziął Ray Allen, potwierdzając że miejsce w Meczu Gwiazd należało mu się bez dwóch zdań. Superstrzelec Celtów zdobył 11 punktów z rzędu, dzięki czemu udało się odskoczyć rywalowi na bezpieczną odległość. Swoje 3 grosze do wygranej dołożył także Paul Pierce, który po spotkaniu nie krył radości ze zwycięstwa. - To ważna wygrana dla nas. Przystępując do tego meczu byliśmy osłabieni zarówno mentalnie jak i fizycznie, głównie za sprawą porażki w ostatnim meczu. Potrzebowaliśmy chwili i po słabym starcie zespół znalazł odpowiednie ścieżki do wygrania tego pojedynku - mówił Pierce.

Orlando Magic to ekipa, która bardzo dobrze czuje się w meczach wyjazdowych. Podopieczni Stana Van Gundy’ego nie potwierdzili jednak tego w spotkaniu przeciwko Indianie Pacers, przegranym w Conseco Fieldhosue 107:102. Wśród gospodarzy znów pierwsze skrzypce odgrywał Danny Granger, który w ostatnich 9 meczach nie zdobył 30 punktów. Skrzydłowy Pacers zmienił nieco sposób gry i skupiał się przede wszystkim na atakowaniu kosza niż rzutach z dystansu. Efekt? 33 punkty, w tym 12/12 z linii rzutów wolnych. Do jego dobrej gry dostosowali się również inni zawodnicy Indiany - rozgrywający T.J. Ford oraz podkoszowy Troy Murphy. Zbilansowany atak pozwolił już w pierwszej połowie na objęcie 10-punktowego prowadzenia - 61:51. Słaba postawa w defensywie Magików okazała się kluczowa w decydujących momentach spotkania. Goście co prawda kilkukrotnie doprowadzili do remisu, lecz w najważniejszych fragmentach nie potrafili przechylić szali na swoją korzyść. Dwight Howard zakończył zawody z 21 punktami i 20 zbiórkami, lecz otrzymał aż 7 bloków i zanotował mizerną skuteczność na linii rzutów wolnych - 5/12. - Zagraliśmy bez obrony w pierwszej połowie. Gratuluję Indianie, lecz my spisaliśmy się tragicznie - powiedział Stan Van Gundy, który znów nie skorzystał z usług Marcina Gortata.

Charlotte Bobcats - Atlanta Hawks 97:102
(R. Bell 17, B. Diaw 16, E. Okafor 15 (19 zb) - M. Williams 29, M. Evans 17, M. Bibby 15)

Indiana Pacers - Orlando Magic 107:102
(D. Granger 33, T.J. Ford 21, T. Murphy 20 - D. Howard 21 (20 zb), H. Turkoglu 20 (11 as), J.J. Redick 17)

New York Knicks - Boston Celtics 100:110
(A. Harrington 27, D. Lee 18 (18 zb), C. Duhon 15 - P. Pierce 26, R. Allen 22, K. Garnett 15 (11 zb))

Memphis Grizzlies - Los Angeles Clippers 105:126
(R. Gay 26, M. Conley 18, G. Buckner 13 - Z. Randolph 35 (10 zb), R. Davis 24, E. Gordon 23)

Washington Wizards - Denver Nuggets 103:124
(A. Jamison 26, N. Young 20, J. McGee 13 - C. Anthony 23, D. Jones 18, C. Billups 16)

New Orleans Hornets - Toronto Raptors 101:92
(P. Stojakovic 28, D. West 17 (10 zb), R. Butler 17 - J. O’Neal 24, A. Bargnani 19, J. Calderon 16)

Oklahoma City Thunder - Portland Trail Blazers 102:93
(K. Durant 31, N. Collison 21 (13 zb), J. Green 20 - B. Roy 32, T. Outlaw 20, L. Aldridge 18)

Sacramento Kings - Utah Jazz 107:111
(K. Martin 37, B. Jackson 15, J. Thompson 14 - D. Williams 34, M. Okur 28 (11 zb), R. Brewer 16)

Phoenix Suns - Golden State Warriors 115:105
(G. Hill 27, J. Richardson 25, A. Stoudemire 19 (15 zb) - C. Maggette 25, S. Jackson 24, J. Crawford 17)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×