Pierwsza bitwa dla Sokoła. Legia poległa w Łańcucie

Koszykarze Dariusza Kaszowskiego zrobili pierwszy krok w stronę finału na zapleczu TBL. Sokół od samego początku narzucił warszawianom swój styl i mimo słabszych momentów udanie rozpoczął rywalizację w półfinale play-off.

Bartosz Półrolniczak 
Bartosz Półrolniczak 
WP SportoweFakty

Już przed rywalizacją w półfinale było bardzo gorąco. Legia Warszawa nie ukrywała od początku swoich aspiracji i chęci wywalczenia awansu do TBL. Faworytem w tej parze była jednak ekipa z Podkarpacia, która na przestrzeni całego sezonu grała równiej. Dodatkowo Max Elektro Sokół Łańcut miał przewagę własnego parkietu, na którym dzieli i rządzi.

Początek pokazał, że drużynie ze stolicy nie będzie w Łańcucie łatwo podjąć walki. Już po sześciu minutach Sokół prowadził 18:8, grając bardzo energicznie i skutecznie. Znakomicie w mecz weszli Krzysztof Jakóbczyk i Maciej Klima, którzy byli dla warszawian nie do zatrzymania. Obrona koszykarzy Piotra Bakuna była dziurawa jak ser szwajcarski, co skrzętnie wykorzystywali gospodarze. Po akcji Rafała Kulikowskiego jego zespół prowadził już 26:13, Dzięki udanemu finiszowi premierowej odsłony Legia miała od odrobienia siedem oczek, co dawało nadzieję na to, że kibice będą świadkami bardziej emocjonującej rywalizacji.

Zawodnicy prowadzeni przez Dariusza Kaszowskiego przez ponad cztery minuty nie potrafili zdobyć punktów i wydawało się, że goście zbliżą się do faworyta. Sokół przetrwał jednak słabszy moment i po celnym rzucie zza łuku Tomasza Pisarczyka znów odskoczył na 13 oczek. W tym momencie po raz kolejny gospodarzy ogarnęła niemoc w ofensywie, co pozwoliło Legii zbliżyć się do przeciwnika. Duża w tym zasługa Michała Aleksandrowicza, który był dla swojej ekipy pierwszą opcją w ataku. Na półmetku przewaga Sokoła był jednak wyraźna i wiele wskazywało na to, że kibice zobaczą kolejną wygraną swoich ulubieńców.

Po zmianie stron warszawianie ruszyli do odrabiania strat. Świetnie grą Legii dowodził Łukasz Wilczek. Po trafieniu Adama Parzycha gospodarze prowadzili, ale już tylko 48:44. Sokół grał falami, ale wciąż miał inicjatywę. Przed decydującymi 10 minutami gracze trenera Kaszowskiego mieli sześć punktów więcej na koncie.

Gospodarze musieli radzić sobie nie tylko z przeciwnikiem, ale także z faulami. Trzech ważnych graczy Sokoła miało po cztery przewinienia, co znacznie wpłynęło na rotację stosowaną przez opiekuna łańcucian. Wynik się jednak nie zmieniał, gospodarze cały czas utrzymywali 5-6 oczek przewagi. Faworyt był jednak w opałach, gdy po trójce Marcela Wilczka legioniści byli zaledwie dwa punkty za plecami rywali - 67:69. Wtedy jednak Sokół zaliczył run 7-0, rozwiewając w ten sposób wątpliwości. Ostatecznie nie bez problemów, ale gospodarze udanie rozpoczęli półfinałową batalię, pokonując warszawską Legię 84:76.

Aż pięciu zawodników w Sokole i Legii zdobyło 11 i więcej punktów. Najlepszym strzelcem całego meczu z 15 oczkami był Jerzy Koszuta. W szeregach warszawian blisko skompletowania triple-double był Łukasz Wilczek, który zdobył 11 punktów, zebrał dziewięć piłek i rozdał osiem asyst.

Statystyki w wieku rubrykach były bardzo wyrównane, ale w oczy rzuca się znacznie lepsza skuteczność z gry po stronie Sokoła. Gospodarze trafili niespełna 51 procent rzutów, podczas gdy Legia ponad 37 procent. Nie było to wielkie widowisko, ale walki nie brakowało. Oba zespoły wykonały w sumie aż 47 rzutów wolnych.

Sokół Łańcut - Legia Warszawa 84:76 (26:19,16:13,19:22,23:22)

Sokół Łańcut: Koszuta 15, Klima 13, Jakóbczyk 13, Mroczek-Truskowski 11, Pisarczyk 11, Kulikowski 9, Wrona 6, Fortuna 4, Pławucki 2, Czerwonka 0.

Legia Warszawa: Kukiełka 12, Parzych 12, Aleksandrowicz 12, Ł. Wilczek 11, M. Wilczek 11, Bierwagen 8, Linowski 7, Trybański 3, Malewski 0, Andrzejewski 0.

Stan rywalizacji do trzech zwycięstw: 1-0 dla Sokoła

Drugi mecz zostanie rozegrany w niedzielę 24 kwietnia o godzinie 17:30 w Łańcucie.

Kto był najlepszym zawodnikiem meczu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×