Czesław Radwański: To było 14 wspaniałych sezonów

Dawid Siemieniecki
Dawid Siemieniecki
Dla Czesława Radwańskiego (czwarty od prawej - nr 9) był to pożegnalny sezon, okraszony fazą play-off! Dla Czesława Radwańskiego (czwarty od prawej - nr 9) był to pożegnalny sezon, okraszony fazą play-off!
Idąc krok dalej, w wywiadzie dla klubowej strony przed sezonem, powiedział pan, że sukcesem będzie utrzymanie. Wielu z was zapewne tak myślało. Co wam zatem pomogło zrobić to, co zrobiliście, bo zrobiliście dużo więcej. Brak presji?

- Czy ja wiem, czy brak presji? Wydaje mi się, że presja na nas była, bo nie chcieliśmy, aby ten sezon był pierwszym i ostatnim w tej lidze - to był dla nas priorytet i obciążenie głównie ze strony naszych kibiców, którzy zawsze w nas wierzyli i wspierali przy każdej okazji. Udźwignęliśmy to aż z nawiązką, bo u siebie graliśmy naprawdę rewelacyjnie i o to głównie chodzi - aby wygrywać mecze przed własną publicznością.

Pierwsza liga to może nie ekstraklasa, ale wielu z was było dla szerszego grona bardzo anonimowa. Czy odczuwaliście, że w trakcie sezonu się to zmienia?

- Na pewno tak. Zespoły przyjeżdżające do Kłodzka po pierwszej naszej wygranej w lidze z Sokołem Łańcut już zupełnie inaczej podchodziły do spotkań z naszym udziałem, szczególnie na kłodzkiej hali, ponieważ na wyjazdach nie stanowiliśmy - do meczu w Siedlcach - żadnego zagrożenia. Dla większej części zespołów byliśmy pewnie zwykłymi dostarczycielami punktów i tak nas postrzegano do pewnej chwili. Myślę, że do momentu takiego, gdzie przegrana u siebie, to była naprawdę rzadkość.

Jaki był to rok, bo był to sezon wielu wzlotów i upadków, ale i chyba też niezapomniany czas?

- Uważam, że sezon był bardzo udany. Szkoda tylko Szymona Kuci, który uległ na tyle poważnej kontuzji, że nie mógł z nami dokończyć sezonu, Myślę, że to właśnie jemu powinniśmy dedykować ten, było nie było, ogromny sukces w postaci play-offów! Życzę mu jak najszybszego powrotu do zdrowia! Tego sezonu nikt z nas nie zapomni, bo był świetnym ukoronowaniem naszej dotychczasowej historii, jaką napisaliśmy w Kłodzku i udowodniliśmy niejednym, że nie zawsze duży budżet, wielkie nazwiska itp. stanowią o sukcesie, a przede wszystkim atmosfera i dobre relacje między zawodnikami są podstawą do odniesienia dobrego wyniku.

Teraz decyduje się pan na zawieszenie butów na kołku. Długo dojrzewała ta decyzja?

- Na początku sezonu na pewno o tym nie myślałem, ale z tygodnia na tydzień coraz bardziej się nad tym zastanawiałem. Niewielka liczba minut w każdym ze spotkań, brak zaufania ze strony Marcina Radomskiego, kontuzja, w jaką uwikłałem się już na początku grudnia, która ciągnie się do dziś, a mianowicie zapalenie ścięgna Achillesa, były w dużym stopniu powodem mojej decyzji. Cieszę się, że mogłem być z tą drużyną, wspierać ją z ławki i pomagać w ciężkich momentach. To fantastyczni zawodnicy, koledzy, a także przyjaciele. Wspierali mnie również w czasie mojej kontuzji, za co im serdecznie dziękuję. To było dla mnie bardzo ważne, w jaki sposób podchodzili do tych wydarzeń i w dniu ostatniego meczu również nie zawiedli.

Były już rozmowy, kto przejmie teraz kapitańską opaskę?

- Co do opaski kapitańskiej, uważam że Michał Weiss będzie ją godnie nosił i to on ją przejmie. Michał, podobnie jak ja, jest w tej drużynie od początku jej istnienia, z małą przerwą, ale jednak tylko my obaj jesteśmy rodowitymi kłodzczanami i koszykówka w tym mieście jest kojarzona z nami.

Zatem - co dalej?

- Na pewno nie rozstaje się z koszykówką - to nie jest możliwe! Na chwilę obecną wraz z Rafałem Wojciechowskim prowadzimy grupy młodzieżowe przy naszym klubie. Pracuję w szkole, gdzie dużo młodzieży garnie się do grania w koszykówkę i też jest co robić. Mam zrobione również uprawnienia sędziowskie i zastanawiam się nad przystąpieniem do egzaminu przedsezonowego i spróbowania sił właśnie w tej dziedzinie. Szczerze, to dobrze się w tym czuję. Zobaczymy, co czas pokaże.

Rozmawiał Dawid Siemieniecki

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×