Kobe Bryant - w blasku purpury i złota cz. III
30,8 punktu, 12 zbiórek, 6,5 asysty, 4 przechwyty oraz 3,8 bloku - takie statystyki robią piorunujące wrażenie nawet w licealnej lidze koszykówki i stanowią przepustkę na najlepsze uczelnie w USA.
Status najlepszego zawodnika Lower Merion Aces był niepodważalny. Kobego podziwiali wszyscy wokół, a w takiej sytuacji naprawdę ciężko jest zachować przez cały czas pełną koncentrację i choć przez chwilę nie poczuć się jak wielka gwiazda. "Czarna Mamba" zawsze jednak pojawiał się w sali gimnastycznej jako pierwszy, a z każdego treningu wychodził jako ostatni. Bryant najchętniej odwiedzał również siłownię, a na boisku chciał brać udział w każdej akcji. Z jednej strony posiadanie takiego gracza w składzie czyniło z pracy trenera czystą przyjemność, a z drugiej stwarzało pewne niebezpieczeństwo. - Zwykłem mawiać, że tylko skręcona kostka Kobego dzieli nas od stania się zupełnie przeciętnym teamem - wspomina Gregg Downer, szkoleniowiec Asów. - Z drugiej strony niewygranie mistrzostwa stanu byłoby postrzegane jako nasza wielka porażka.
ZOBACZ WIDEO Przemysław Mysiala po wspaniałym triumfie: Wiedziałem, że muszę urwać mu karkZazdrośni koledzy Bryanta ze słonecznej Italii mieli rację - Stany Zjednoczone to zupełnie inny świat również jeśli chodzi o koszykówkę. Siedemnastoletni zawodnik nic sobie jednak nie robił z dawnych aluzji i mógł śmiać się w oczy niedowiarkom, którzy myśleli, że nie poradzi sobie na parkietach w ojczyźnie. On tymczasem pisał historię w licealnej lidze, a Gregg Downer po każdym spotkaniu Asów miał przed oczami wsady Granta Hilla i Michaela Jordan, zastanawiając się przy tym jak zagrania jego młodziutkiego podopiecznego mogą elektryzować niemal tak samo jak popisy gwiazd NBA.
W połowie lat dziewięćdziesiątych strony internetowe dopiero raczkowały, a o smartfonach czy mediach społecznościowych nikt nawet nie słyszał. W erze Youtube'a każdy zainteresowany basketem mieszkaniec kuli ziemskiej może przekonać się na własne oczy jak radzą sobie najlepsi licealni koszykarze w USA, lecz wówczas tak dobrze nie było. Talent Kobego Bryanta nie mógł jednak przejść bez echa, dlatego rozpoznawalni dziennikarze oraz kamery telewizyjne w pewnym momencie stanowiły codzienność w życiu drużyny Lower Merion Aces. Z biegiem czasu stało się to naprawdę uciążliwe, lecz dla Kobego stanowiło ważną próbę przed nieuniknionym przejściem na zawodowstwo. Pytanie brzmiało tylko: kiedy? Według ówczesnych zasad zawodnicy mogli przystępować do draftu NBA nawet od razu po ukończeniu liceum.