Tweety Carter zdominował Jerela Blassingame'a. "Zatrzymaliśmy go jako zespół"

Demond "Tweety" Carter zdecydowanie wygrał rywalizację z Jerelem Blassingamem podczas meczu PGE Turowa Zgorzelec z Energą Czarnymi Słupsk (83:81) w ramach 6. kolejki PLK.

Bartosz Seń
Bartosz Seń
WP SportoweFakty
Czy PGE Turów Zgorzelec zatrzyma Jerela Blassingame'a? To pytanie było najczęściej stawiane przed pojedynkiem byłych mistrzów Polski z Energą Czarnymi Słupsk w ramach 6. kolejki PLK. Odpowiedź przyszła niespodziewanie szybko.

Od samego początku spotkania popularny "Blass" nie miał na parkiecie swobody. Obrona PGE Turowa skutecznie ograniczyła poczynania Amerykanina, który z każdą kolejną minutą był coraz bardziej nerwowy. Rozgrywający Czarnych sfrustrował się swoimi niepowodzeniami do tego stopnia, że w jednej z akcji z premedytacją uderzył w brzuch Mateusza Kostrzewskiego. Blassingame w charakterystycznym dla siebie stylu wchodził w słowne utarczki, demonstrował niezadowolenie z decyzji sędziów i sam był coraz bardziej bezradny, gdyż na początku trzeciej kwarty miał na swoim koncie już trzy przewinienia.

- Ja nie jestem typem boiskowego rozmówcy. Słowne prowokacje nie mają dla mnie żadnego sensu. Ja chcę po prostu wyjść na parkiet, grać twardo i zrobić to, co jest potrzebne, by mój zespół wygrał mecz - mówi Tweety Carter, który był tego dnia bezpośrednio rywalem Blassingame’a.

Gracz PGE Turowa nie zwracał uwagi na kaprysy swojego przeciwnika, ale robił po prostu swoje. Przeciwko czołowemu rozgrywającemu PLK Carter rozegrał swój najlepszy mecz w lidze. Zdobył 15 punktów, rozdał 6 asyst, miał 2 zbiórki.

- Chciałem odbić się po ostatniej porażce w Kutnie, zagrać twardo we własnej hali i to mi się udało - komentuje popularny "Tweety". - Zatrzymaliśmy Jerela razem jako zespół. Każdy wykonał swoje zadanie, czyli twardo stał w obronie, pomagał sobie. Wykonaliśmy wszystko, czego wymagał od nas trener. Byliśmy świetnie przygotowani do tego spotkania, mieliśmy swój plan.

Końcówka czwartej kwarty była istnym zwieńczeniem pojedynku Carter-Blassingame. Rozgrywający PGE Turowa w bardzo ważnym momencie, przy prowadzeniu Czarnych 75:71, zdobył pięć punktów z rzędu i poderwał swój zespół do walki. W odpowiedzi Blassingame mógł uciszyć PGE Turów Arenę, ale przestrzelił rzut z dystansu. Łącznie takich pudeł zza linii 6,75 m Amerykanin zanotował cztery w tym jedno w decydującej, ostatniej akcji na zwycięstwo. Swoje pierwsze i jedyne w tym meczu punkty zdobył dopiero w 27. minucie i to z linii rzutów osobistych. Na pocieszenie zapisał na swoim koncie 7 asyst, dzieląc piłkę naprawdę nieźle pomiędzy Davida Kravisha i Justina Jacksona.

- W tym meczu nie chodziło tak naprawdę o mnie i Jerela, ale o rywalizację i zwycięstwo. Wiem, że to jeden z najlepszych rozgrywających w całej lidze. Jego średnie wynosiły przed tym spotkaniem 19,2 punktu na mecz. Staraliśmy się ograniczyć jego poczynania tak bardzo, jak to tylko możliwe i przez to szybko wpadł w problemy z faulami - dodaje Demond Carter, którego świetny występ tak naprawdę nie powinien dziwić. 30-latek co prawda powoli rozkręca się w PLK, ale w swojej karierze reprezentował już barwy takich klubów jak BK Ventspils, Cibona Zagrzeb, CEZ Nymburk, czy ASVEL Basket i chociażby z tego powodu nie powinien być lekceważony.

ZOBACZ WIDEO Szlachetna Paczka: mistrzyni olimpijska motywuje do działania (źródło: TVP SA)
Czy Tweety Carter jest lepszym graczem od Jerela Blassingame'a?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×