Wojciech Kamiński: Punkty stracone po szybkich atakach nas zabiły

Właściwie już pierwsza kwarta wtorkowego meczu pomiędzy PAOK-iem Saloniki a Rosą Radom (85:66) mocno oddaliła wicemistrzów Polski od zwycięstwa. Była to dla nich piąta porażka w Basketball Champions League.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski
Wojciech Kamiński WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Wojciech Kamiński
We wtorkowy wieczór PAOK Saloniki bardzo wyraźnie, 85:66, pokonał Rosę Radom w spotkaniu ósmej kolejki Basketball Champions League. Rywal obnażył wszelkie słabości wicemistrzów Polski, przede wszystkim te związane z zawężoną rotacją. Do Grecji podopieczni Wojciecha Kamińskiego udali się bez narzekającego na uraz stopy Tyrone'a Brazeltona. Co prawda w składzie znalazł się Damian Jeszke, ale nie pojawił się na parkiecie nawet na minutę.

Już premierowa odsłona praktycznie "ustawiła" cały mecz. Zakończyła się bowiem wynikiem 32:15. - Rywale zagrali dobre zawody, przede wszystkim w pierwszej kwarcie. Popełniliśmy dużo błędów w obronie, w defensywnej tranzycji, i później bardzo trudno było nam wrócić do gry - przyznał na konferencji prasowej trener Rosy.

- Walczyliśmy jednak i staraliśmy się zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby uzyskać właściwy rytm. Nie byliśmy może bardzo blisko, ale w pewnym momencie traciliśmy do rywali osiem punktów. Nie byliśmy więc bardzo daleko od tego celu, ale punkty stracone po szybkich atakach nas zabiły - podkreślił Kamiński.

Po meczu w Salonikach radomianie zajmują piąte miejsce w grupie C z bilansem 3-5. PAOK awansował natomiast na trzecią pozycję. Trzeba jednak nadmienić, iż czwarte w zestawieniu EWE Baskets Oldenburg oraz szósty BK Ventspils bezpośrednie spotkanie rozegrają w środowy wieczór.

ZOBACZ WIDEO Szczęśliwe zgrupowanie przed Euro 2016? Lewandowscy spodziewają dziecka
Czy Rosa Radom awansuje do kolejnej fazy Ligi Mistrzów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×