NBA: triple-double Jamesa Hardena to za mało na Heat, trwa fatalna passa Brooklyn Nets

James Harden zapisał na swoje konto 13. triple-double w tym sezonie. Z występu swojej drużyny nie mógł być jednak zadowolony. W jeszcze gorszych humorach są natomiast koszykarze Brooklyn Nets.

Łukasz Żaguń
Łukasz Żaguń
James Harden Getty Images / Stacy Revere / James Harden
40 punktów, 12 zbiórek i 10 asyst - z takim dorobkiem parkiet minionej nocy w lidze NBA opuszczał James Harden. Mógł być bohaterem Houston Rockets w starciu z Miami Heat. Ale nie był. A to dlatego, że reszta drużyny do jego poziomu nie potrafiła się dostosować. Harden nie miał w tym meczu kompana, z którym mógłby wspólnie przechylić szalę zwycięstwa na korzyść swojego teamu.

W szeregach Heat natomiast atak układał się bardziej równomiernie. Punktów nie zdobył tylko jeden z dziewięciu zawodników, którzy pojawili się na parkiecie. Mimo to, niewątpliwie liderem drużyny z Florydy był Goran Dragić, który zdobył 21 punktów, a także miał po 8 zbiórek i asyst.

Po raz 11. z rzędu porażkę ponieśli natomiast koszykarze Brooklyn Nets. Tym razem ich pogromcami okazali się zawodnicy Toronto Raptors, wśród których brylował DeMar DeRozan, autor double-double (36 punktów, 11 zbiórek). Ponadto, najlepszy występ w karierze zaliczył Cory Joseph (33 punkty, 4 zbiórki, 4 asysty).

W dalszym ciągu bardzo wysoką formę utrzymuje też Kawhi Leonard, który po raz czwarty z rzędu kończył pojedynek z przynajmniej 30 punktami na koncie. Tym razem uzbierał ich 34. A do tego dołożył jeszcze 7 zbiórek i 5 asyst. Tym samym poprowadził swój zespół do zwycięstwa nad Minnesotą Timberwolves.

- Dla mnie to jest kandydat do MVP sezonu - wypalił na pomeczowej konferencji Tom Thibodeau, szkoleniowiec Leśnych Wilków.

ZOBACZ WIDEO Ewa Brodnicka wspomina, jak poskromiła pijanego adoratora
Po serii porażek ostatnio w bardzo dobrej formie znajdują się z kolei gracze Dallas Mavericks, którzy wygrali trzeci mecz z rzędu. Tym razem, w dramatycznych okolicznościach, pokonali na wyjeździe Chicago Bulls. Bohaterem przyjezdnych okazał się Wesley Matthews, który na 12 sekund do ostatniej syreny celnie przymierzył z dystansu z niepilnowanej pozycji. Wcześniej natomiast świetnie obronę rywali wymanewrował Deron Williams i jego też można zatem uznać za cichego bohatera tej batalii.

Wyniki:

Brooklyn Nets - Toronto Raptors 109:119 (29:26, 32:32, 24:34, 24:27)
(Lopez 28, LeVert 14, Hollis-Jefferson 14 - DeRozan 36, Joseph 33, Ross 15)

Miami Heat - Houston Rockets 109:103 (27:32, 26:21, 26:26, 30:24)
(Dragić 21, Waiters 17, Johnson 16 - Harden 40, Harrell 13, Beverley 12)

Chicago Bulls - Dallas Mavericks 98:99 (28:24, 19:30, 22:27, 24:23)
(Butler 24, Lopez 21, Wade 17 - Barnes 20, Curry 18, Barea 12)

San Antonio Spurs - Minnesota Timberwolves 122:114 (30:30, 37:41, 25:19, 30:24)
(Leonard 34, Aldridge 29, Parker 14 - Towns 27, Rubio 21, LaVine 18)

Los Angeles Lakers - Denver Nuggets 121:127 (26:40, 28:26, 30:35, 37:26)
(Williams 24, Young 22, Clarkson 19 - Jokić 29, Barton 26, Faried 20)

Czy w kolejnym meczu - z New Orleans Pelicans - drużyna Brooklyn Nets przerwie serię porażek?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×