Wielkie zwycięstwo Spójni Stargard

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Waldemar Kulesza /
WP SportoweFakty / Waldemar Kulesza /
zdjęcie autora artykułu

W 26. kolejce I ligi koszykarze Spójni Stargard przełamali rzutową niemoc i w wielkim stylu pokonali Max Elektro Sokół Łańcut 85:70. Gospodarze pokazali, że na zapleczu PLK nie boją się nikogo.

Lider z Łańcuta w sobotę był bezradny. Spójnia Stargard nie uniknęła przestojów, ale od początku narzuciła swój styl i dlatego pozostawiła bardzo dobre wrażenie. Gospodarze odnieśli okazałe zwycięstwo, które na wiele minut przed końcem nie było zagrożone.

O sukcesie ekipy walczącej o podium I ligi zadecydowała wybitna skuteczność. Przede wszystkim przełamała dystansową niemoc. W ostatnich tygodniach nawet, gdy wygrywała to zawodziła podstawowa broń z pierwszej rundy, czyli rzuty trzypunktowe. W sobotę stargardzianie trafili 15 z 30 takich prób. W pierwszej połowie ich rezultat był niesamowity - 9/14. Po przerwie wykręcili niezwykły wynik w rzutach za dwa punkty - 9/10. Na tym tle, wręcz żartem była statystyka z linii rzutów wolnych - 2/8. Tym elementem Max Elektro Sokół Łańcut sporo nadrabiał - 17/24.

Spójnia Stargard wyciągnęła wnioski z porażek. Koszykarze zrozumieli, że muszą dobrze rozpocząć, a wtedy będzie im łatwiej kontrolować boiskowe wydarzenia. Konfrontacja z liderem sprawiała, że dodatkowa mobilizacja nie była potrzebna. W Łańcucie przegrali oni po dogrywce 70:73. Rewanż udał się znakomicie. Po genialnych ośmiu minutach (19:2) było 22:9. Pierwsza połowa z krótkimi przerwami to całkowita dominacja miejscowych graczy, którzy schodzili na przerwę prowadząc 49:26.

Po zmianie stron już tak łatwo nie było. Sokół robił, co mógł. Nie miał łatwo. Do gry nie był jeszcze zdolny Alan Czujkowski. Kolejno w drugiej i trzeciej odsłonie urazów wykluczających z dalszego udziału w meczu nabawili się Jacek Balawender i Jerzy Koszuta. Fizyczne pojedynki musiał toczyć Marcin Sroka, który zdobył 19 punktów i miał sześć zbiórek. Sędziowie pozwalali na walkę, a chęci z obu stron nie brakowało. Nie było za to czasu na kontestowanie decyzji arbitrów, dlatego po kilku ostrzeżeniach skorzystali oni z dotkliwszych kar w postaci przewinień technicznych.

Zobacz wideo: MŚ w Lahti: Polscy kibice dziękowali Piotrowi Żyle. "Straciliśmy gardła!"

Goście z Podkarpacia zniwelowali różnicę nawet do 12 punktów. Gdy mogli jeszcze bardziej postraszyć rywala rzut ich zawodził. W pierwszej połowie trafili 1/13 prób zza linii 6,75 metra. Później dołożyli jeszcze cztery "trójki". Maciej Klima skończył mecz z double-double - 16 punktów i 11 zbiórek. Sebastian Szymański przypomniał o strzeleckich umiejętnościach aplikując stargardzianom 22 "oczka". Nie zdołało to jednak uchronić lidera I ligi od piątej porażki w sezonie. Nad Legią Warszawa pozostał w tabeli punkt przewagi.

Spójnię do zwycięstwa prowadził Maciej Raczyński. Kapitan w ważnych chwilach trafiał z dystansu, co dało mu łącznie 23 punkty. Pierwsza połowa należała do Huberta Pabiana, który rzucił 19 punktów - 5/6 za trzy. Po przerwie na rzuty z dalekiej odległości zdecydował się Marcin Dymała. To również okazało się właściwym rozwiązaniem. Do double-double trochę zabrakło, ale 15 punktów i siedem asyst to solidne osiągnięcie. Nie można również zapomnieć o wygranej przez gospodarzy walce pod tablicami. Karol Pytyś miał 10 zbiórek a jego zespół w tym elemencie uzyskał wyraźną przewagę (41:30).

Spójnia Stargard - Max Elektro Sokół Łańcut 85:70 (25:13, 24:13, 17:23, 19:21)

Spójnia: Raczyński 23, Pabian 19, Dymała 15, Śpica 8, Fraś 6, Pytyś 6, Bodych 4, Janiak 2, Lewandowski 2.

Max Elektro Sokół: Szymański 22, Sroka 19, Klima 16, Koszuta 9, Kulikowski 2, Zywert 2, Balawender 0, Czerwonka 0, Krajniewski 0.

Źródło artykułu:
Czy rozmiary zwycięstwa Spójni Stargard to niespodzianka?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (0)