Radosław Hyży: Strasznie źle znosiłem brak pracy. Wiem, że lubię być trenerem

Wieloletni zawodnik Śląska Wrocław oraz reprezentacji Polski, Radosław Hyży, teraz realizuje się jako trener. Otrzymał szansę samodzielnego poprowadzenia I-ligowej Zetkamy Doral Nysa Kłodzko i zaciekle walczy razem z teamem o utrzymanie.

Adam Popek
Adam Popek
Radosław Hyży WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Radosław Hyży

Przejęcie Zetkamy Doral Nysa Kłodzko było bez wątpienia sporym wyzwaniem. Zespół delikatnie mówiąc spisywał się dość przeciętnie, a przed uznaną postacią polskiej koszykówki stanęło zadanie wydostania klubu ze sportowego "dołka". Zadanie to jest cały czas realizowane, chociaż aby finisz był pomyślny potrzeba mnóstwo zaangażowania. Jakie motywy towarzyszyły Radosławowi Hyżemu przy przejmowaniu roli głównego szkoleniowca? - Strasznie źle znosiłem brak pracy - twierdzi wprost.

Wychowanek SKS Kasprowicz Inowrocław zapewnia, że doskonale orientował się w panujących realiach i raczej nic specjalnie go nie zaskoczyło. - Jak byłem asystentem w Śląsku Wrocław, cały czas śledziłem co się dzieje na parkietach ekstraklasy, pierwszej oraz drugiej ligi. Naprawdę, jeśli chodzi o polską koszykówkę to jestem przygotowany na najdziwniejsze rzeczy - zapewnia.

Drużyna Zetkamy wciąż plasuje się w dole tabeli, chociaż symptomy poprawy widać. Podczas minionych tygodni zdołała pokonać choćby Pogoń Prudnik czy Znicz Basket Pruszków, aczkolwiek w sobotę uległa AGH Kraków 61:67. Co zatem musi zostać spełnione, oprócz wygrywania meczów, by zrealizować zakładane cele? - Musimy zacząć wygrywać na wyjeździe - mówi półżartem Hyży i od razu dodaje. - Ja bym chciał, żeby nasza gra się podobała. Mnie się wydaje, że w kilku spotkaniach, a w ostatnim przynajmniej pod względem paru akcji pokazaliśmy, że potrafimy grać, jednak nieprzypadkowo jesteśmy na tym miejscu, a nie innym. Nie umiemy tej dobrej gry utrzymać nieco dłużej.

Obserwując reakcje mierzącego 204 cm wzrostu trenera trudno nie odnieść wrażenia, że najchętniej sam wszedłby do gry. Tak, to jest problem właśnie. Najgorsze, że jakby mnie nic nie bolało to chciałbym grać, lecz z tymi pojawiającymi się dolegliwościami nie. Jakby głowa sama mogła podjąć rywalizację, wówczas biegałbym po parkietach do "setki" - mówi, puentując równocześnie, dość pozytywnie, swoje refleksje na temat pracy coach'a. - Wiem, że lubię być trenerem. Wciąż na koniec dnia widzę więcej plusów niż minusów. Zawsze powtarzam swoim zawodnikom, że dziękuję im za to, iż się od nich uczę.

ZOBACZ WIDEO Sampdoria Genua pokonała Pescara Calcio - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]

Czy Zetkama Doral Nysa Kłodzko wywalczy utrzymanie w pierwszej lidze?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×