NBA: heroiczny Thomas! Wizards zmarnowali szansę, solidny mecz Gortata

Isaiah Thomas zdobył 53 punkty, a Boston Celtics w niesamowitych okolicznościach po dogrywce pokonali Washington Wizards 129:119, obejmując prowadzenie 2-0 w serii. Marcin Gortat zapisał na swoim koncie 14 "oczek" i 10 zbiórek.

Patryk Pankowiak
Patryk Pankowiak
PAP/EPA / ERIK S. LESSER

Boston Celtics nie zwalniają tempa, ich szóste zwycięstwo z rzędu w play offach stało się faktem! Co to było za spotkanie. Koszykarze drużyny ze stanu Massachusetts znów zafundowali swoim fanom prawdziwy dreszczowiec, jakby ci nie byli w hali TD Garden, a sali kinowej i oglądali filmowy thriller na miarę Alfreda Hitchcocka. Washington Wizards zmarnowali wielką szansę, co może odbić się na całej rywalizacji. - To był mecz w koszykówkę naprawdę trudny do opisania. Obie drużyny zostawiły na parkiecie całe serce - mówi trener stołecznych, Scott Brooks.

Isaiah Thomas zanotował heroiczny, wręcz nadludzki występ. 28 latek zdobył 53 punkty, 29 w czwartej kwarcie i dogrywce, trafił 18 na 33 oddane rzuty z gry. Był nieuchwytny dla przeciwników, niczym Allen Iverson w kwietniu 2003 roku. Wtedy "The Answer" wywalczył 55 "oczek" w meczu 76ers z Hornets. Przypominamy ten wyczyn, bo Thomas rzucił najwięcej punktów w play offach od tamtego czasu. To także nowy rekord kariery filigranowego rozgrywającego.

Isaiah swój występ zadedykował tragicznie zmarłej siostrze. - Dziś są jej urodziny. Kończyłaby 23 lata, więc mogę zrobić chociaż tyle, że wyjdę na parkiet i zagram dla niej najlepiej, jak potrafię. Chciałem wygrać dla mojej siostry - powiedział Thomas.

Premierowa kwarta znów należała do stołecznych, ostatnio spotkanie rozpoczęło się od wyniku 38:24, teraz 42:29. Tym sposobem Celtowie ponownie musieli odrabiać straty, lecz dzięki temu zostali pierwszym zespołem w erze zegara 24 sekund, który prowadzi w play offach 2-0, a dwukrotnie po pierwszej odsłonie miał do odrobienia 10 lub więcej punktów. Celtics ta sztuka praktycznie udała się do przerwy (64:67), chociaż wszystko co najciekawsze, dopiero miało się wydarzyć.

ZOBACZ WIDEO Potężny wsad koszykarza Barcelony i... zobacz, co się stało!

Dla sympatyków Koniczynek, to był prawdziwy horror. Marcin Gortat i Markieff Morris popisali się ważnymi blokami, a drużyna ze stolicy USA wypracowała sobie wtedy sześć "oczek" zaliczki. Mogło być ich siedem, lecz Polak chybił jeden spośród dwóch rzutów osobistych i ostatecznie na niespełna trzy minuty przed końcem, Wizards prowadzili 110:104.

Gospodarze przy aplauzie i wsparciu blisko 19. tysięcy kibiców w błyskawicznym tempie odrobili straty, zza łuku trafili Thomas oraz Terry Rozier. Stołeczni odpowiedzieli celnym rzutem za trzy w wykonaniu Otto Porter, a niepilnowanego skrzydłowego w rogu boiska świetnym podaniem znalazł Marcin Gortat. Przy wyniku 114:112 odpowiedzialność na swoje barki wziął Isaiah Thomas i udało mu się wymusić faul łodzianina. Trafił oba rzuty osobiste. I wtedy być może rozegrały się kluczowe rzeczy w całej serii.

Wizards mieli piłkę, 14 sekund do końca meczu i szansę, aby przed udaniem się do Verizon Center doprowadzić do wyniku 1-1. Na szali wisiało bardzo dużo. I w takim momencie eksportowy duet Czarodziei zawiódł. Ani świetny John Wall, ani dobrze dysponowany w tym sezonie strzelecko Bradley Beal nie zdołali umieścić piłki w koszu. Wall chybił rzut z półdystansu po koźle, a Beal zebrał piłkę w ataku i próbował z okolic linii osobistych, ale także jego próba nie doszła celu. Dogrywka.

Tam królowali Boston Celtics i ich lider, Isaiah Thomas, który napędzał kolegów i zachęcał fanów do głośniejszego dopingu. Zaczęło się od celnej "trójki" Kelly'ego Oubre (117:114), ale był to jedyny pozytywny akcent w całych pięciu doliczonych minutach. Marcin Gortat szybko "spadł" za popełnienie sześciu przewinień, a Celtowie w postaci mierzącego 175 centymetrów Thomasa zadawali następne bolesne ciosy.

Ten kluczowy filigranowy rozgrywający posłał niewiele ponad minutę przed końcem. Był falowany przez Markieffa Morrisa (szósty faul zawodnika), a mimo wszystko zdołał trafić z półdystansu. Zrobiło się wówczas 125:119, całe spotkanie zakończyło się wynikiem 129:119.

Wizards na nic zdało się 40 punktów i 13 asyst Johna Walla czy 16 "oczek" Morrisa. Zabrakło wsparcia Beala, który uzbierał tylko 14 punktów na słabej skuteczności (4/15 z gry, 1/9 za trzy). Gortat prezentował się bardzo solidnie, ostatecznie 32-latek zapisał na swoim koncie double-double: 14 "oczek" oraz 10 zbiórek, miał też trzy asysty. Polak spędził na parkiecie 43 minuty, więcej grali tylko Wall i Beal. Środkowy Celtics i rywal Gortata, Al Horford miał 15 punktów i 12 zbiórek.

Ostatnio Isaiah Thomas stracił zęba, teraz pomocy medycznej potrzebował Otto Porter. To właśnie podczas zderzenia z Thomasem, przy stanie 81:67, Porter został trafiony w nos i momentalnie polała się krew. Skrzydłowy Wizards udał się do szatni, ale następnie wrócił do gry i dokończył spotkanie.

Trzeci mecz serii odbędzie się w nocy z czwartku na piątek o godzinie 2:00 czasu polskiego, tym razem na terenie stołecznych. - Przez cały rok byliśmy bardzo dobrzy w domu, mamy wspaniałych fanów, możemy obronić nasz parkiet - mówi trener Brooks. Wizards w sezonie zasadniczym zanotowali u siebie bilans 30-11.

Wszystko zgodnie z planem, Golden State Warriors kontrolowali przebieg pierwszego spotkania rywalizacji, pokonując Utah Jazz 106:94. Bez znaczenia okazał się fakt, iż trafili tylko 7 na 29 oddanych rzutów zza łuku. Stephen Curry w 30 minut zdobył 22 punkty, siedem zbiórek oraz pięć asyst, a po 17 "oczek" dodali Kevin Durant i Draymond Green.

Boston Celtics - Washington Wizards 129:119 po dogrywce (29:42, 25:35, 20:22, 30:25, 15:5)
(Thomas 53, Horford 15, Bradley 14, Crowder 14 - Wall 40, Morris 16, Gortat 14)

Stan rywalizacji: 2-0 dla Celtics

Golden State Warriors - Utah Jazz 106:94 (27:21, 31:25, 26:27, 22:21)
(Curry 22, Durant 17, Green 17, Thompson 15 - Gobert 13, Hayward 12, Johnson 11)

Stan rywalizacji: 1-0 dla Warriors

Czy Wizards uda się pozbierać?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×