Przemysław Zamojski o Energa Basket Cup: Spełniam swoje marzenia

- Kiedy ja byłem dzieckiem w wieku szkolnym, to wolny czas spędzało się na podwórku. W ten sposób wzbudziliśmy pasję do sportu. Wierzę, że u tych dzieci będzie podobnie - powiedział Przemysław Zamojski komentując swoje wsparcie dla Energa Basket Cup.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Materiały prasowe / Grupa Energa

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Czy obserwował pan wcześniejsze edycje turnieju Energa Basket Cup?

Przemysław Zamojski, ambasador Energa Basket Cup: Oczywiście. Turnieje z cyklu Energa Basket Cup cieszą się dużym zainteresowaniem w koszykarskim środowisku. To świetna inicjatywa dla młodych adeptów koszykówki, którzy mogą sprawdzić swoje umiejętności na tle innych. Ważna jest w tym także dobra zabawa.

Co oznacza rola ambasadora turnieju? Czym będzie się pan zajmował?

Będę zachęcać młodych ludzi do uprawiania sportu, tłumaczyć, jak dojść na sam szczyt kariery. Takie turnieje to nie tylko pasja i zabawa, ale także możliwość zrobienia pierwszego kroku w kierunku przygody z koszykówką na profesjonalnym poziomie.

Jak się pan czuje w roli mentora dla dzieci?

Bardzo dobrze. Sam mam czwórkę dzieci w domu, więc muszę sobie radzić. Nie mam wyjścia. Od zawsze powtarzałem, że chcę pracować z młodymi adeptami koszykówki. Teraz nadarzyła się ku temu okazja. Długo się nie zastanawiałem, ponieważ w ten sposób spełnię moje marzenia.

Co chce pan przekazać młodym adeptom koszykówki?

Chcę zaszczepić u tych dzieci miłość do koszykówki, sportu i rywalizacji. Chcę im przekazać, że poprzez ciężką pracę, wewnętrzną motywację można zajść bardzo daleko. Warto pamiętać o tym, że koszykówka to sport drużynowy, więc trzeba nauczyć się także współpracy z tym drugim zawodnikiem. Nawet zmieniając profesję, człowiek będzie przygotowany do pracy z wieloma ludźmi.

Wiem, że miał pan okazje grać w takich turniejach, w których ambasadorami byli koszykarze z parkietów PLK. Co dla pana oznaczał wtedy ten kontakt z gwiazdami?

Miało bardzo duże znaczenie, ponieważ ja tych ludzi podziwiałem i oglądałem w telewizji. Mam na myśli Adama Wójcika, Macieja Zielińskiego, Dominika Tomczyka czy Filipa Dylewicza. Na nich chciałem się wzorować. I właśnie poprzez ciężką pracę, zaangażowanie udało się dojść do takiego poziomu, że razem z nimi występowałem w jednej drużynie. To był dla mnie ogromny zaszczyt.

Pana przykład pokazuje, że ciężką pracą można zajść bardzo daleko.

Oczywiście. Po kilku latach koszykówka stała się sposobem na życie, pracą, do której codziennie uczęszczam z uśmiechem.

Wydaje się, że, taki turniej to także idealna forma promocji zdrowego trybu życia.

Dokładnie. Kiedy ja byłem dzieckiem w wieku szkolnym, to wolny czas spędzało się na podwórku. Do późnych godzin wieczornych graliśmy z kolegami w piłkę nożną, koszykówkę, czy uprawialiśmy inne dyscypliny. W ten sposób wzbudziliśmy pasję do sportu. Wierzę, że u tych dzieci będzie podobnie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×