Tomasz Gielo: Gry w PLK na ten moment nie biorę pod uwagę
- Bardzo mi się podoba w Hiszpanii, to świetne miejsce do gry i życia. Na ten moment chcę zostać w tym kraju. Mam kilka propozycji. Gry w PLK nie biorę pod uwagę - mówi Tomasz Gielo, reprezentant Polski.
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Początek meczu z Litwą był rewelacyjny. Po świetnych akcjach ręce same składały się do braw. Rywale byli nieco zaskoczeni, ale z biegiem czasu opanowali sytuację. Co stało się później z grą Polaków?
Tomasz Gielo, reprezentant Polski w koszykówce: Zaczęliśmy bardzo solidnie. Wydaje mi się, że dobrze realizowaliśmy założenia taktyczne, scouting pod Litwę był świetnie przygotowany. Później nastąpiło jednak zderzenie z rzeczywistością. Mam na myśli fizyczną grę Litwinów. Mieli dwóch gości z NBA, którzy pokazali ogromną klasę. Mimo wszystko uważam, że mogliśmy pokazać się z nieco lepszej strony. Nie wiem czy mecz byśmy wygrali, ale u mnie jest spory niedosyt po tym spotkaniu.
Gdzie w przyszłym sezonie zagra Tomasz Gielo?
Na ten moment mam opcję przedłużenia kontraktu w Badalonie. Jednocześnie z agentem rozmawiamy o innych propozycjach. Myślę, że w ciągu 10 dni wszystko powinno się wyjaśnić.
Skłania się pan do pozostania czy jednak inne opcje są na tyle kuszące, że odejdzie pan z Joventutu?
Inne opcje są kuszące. Nie chcę wymieniać nazw zespołów, żeby niczego nie zapeszyć. Muszę bardzo dokładnie wszystko przeanalizować. Jestem w tym momencie kariery, że nie mogę sobie pozwolić na siedzenie na ławce. Muszę grać i dalej się rozwijać.
Celem jest pozostanie w Hiszpanii?
Tak. Bardzo mi się podoba w Hiszpanii, to świetne miejsce do gry i życia. Rywalizacja w każdym meczu stoi na bardzo wysokim poziomie, co sprawia, że nadal się rozwijam i poprawiam swoje mankamenty.
Pytam, bo wiem, że otrzymał pan także telefon z Polski.
Miło, że ludzie o mnie pamiętają, ale na ten moment chcę zostać w Hiszpanii. Gry w PLK nie biorę pod uwagę.
Zobacz także: Kamil Łączyński czuje się doceniany
Polska a Hiszpania to kompletnie dwa inne światy pod względem koszykówki?
Różnic jest sporo, ale ta największa jest w systemie szkolenia. W moim klubie jest mnóstwo grup młodzieżowych. Najmłodszą grupę tworzą pięciolatkowie. Ich treningi przypominają zabawę. Chodzi o zaszczepienie miłości do koszykówki. Później te dzieci same chcą przychodzić na treningi, na nasze mecze. Joventut stworzył taką jedną wielką koszykarską rodzinę. Uważam, że w Polsce szkolenie kuleje. Trzeba pracować nad zaszczepieniem u dzieci miłości do tej dyscypliny sportu. To jedyny sposób na to, żeby zmienić perspektywę koszykówki w Polsce.
Ostatni sezon może pan chyba zaliczyć do udanych. 8,4 punktu na mecz w lidze hiszpańskiej to bardzo przyzwoity wynik.
Też mi się tak wydaje. Jestem z siebie zadowolony, choć na przełomie grudnia i stycznia miałem pewien kryzys. Zachorowałem, złapałem wirusa. W ciągu trzech dni straciłem około sześciu kilogramów. Potrzebowałem trochę czasu, żeby odbudować formę fizyczną. Udało się. Uważam, że końcówkę sezonu mieliśmy znakomitą. Wygraliśmy 8 z 10 meczów, pokonując m.in. Malagę czy Valencię.
Co takiego ma w sobie Nicolas Laprovittola? Po jego dojściu gra Joventutu znacząco się odmieniła.
W samych superlatywach mogę wypowiadać się na jego temat. To świetny koszykarz i bardzo ułożony człowiek. Nie było z nim żadnych problemów. Co prawda pierwsze mecze nie były najlepsze w jego wykonaniu, ale później wskoczył na genialny poziom. Dowodził drużyną. Jestem przekonany, że w kolejnych latach będzie grał w bardzo mocnych zespołach.