EBL. Jakub Schenk: Nie mogłem źle wybrać, bo chciały mnie dwa najlepsze kluby w Polsce

WP SportoweFakty / Jakub Wojciechowski / Na zdjęciu: Jakub Schenk (z piłka)
WP SportoweFakty / Jakub Wojciechowski / Na zdjęciu: Jakub Schenk (z piłka)

- Pokazałem, że warto stawiać na Polaków. Miałem telefon z Włocławka. Granie tam i w Toruniu jest dużym wyróżnieniem. Nie mogłem źle wybrać, gdy chciały mnie dwa najlepsze kluby w Polsce - mówi Jakub Schenk.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Miało być tylko zgrupowanie w Wałbrzychu i szybki powrót do Torunia. Tymczasem pana pobyt na kadrze się przedłużył i wystąpił pan w turnieju w Pradze. Było miłe zaskoczenie?[/b]

Jakub Schenk, koszykarz Polskiego Cukru Toruń i reprezentacji Polski: Powiem szczerze, że do mnie za dużo głosów nie dochodziło, więc zająłem się pracą i trenowaniem. Fajne było to, że nikt nie dawał odczuć tego, że jestem tutaj tylko na chwilę i zaraz opuszczę kadrę. Do Pragi pojechałem z drużyną i to było dla mnie super przeżycie i wyróżnienie. Nie ukrywam, że apetyt rósł w miarę jedzenie i chciało się więcej i więcej. Atmosfera była znakomita, koledzy świetnie mnie przyjęli w drużynie.

Szkoda, że moja przygoda z kadrą już się zakończyła, ale nie ukrywam, że przez tych kilkanaście dni sporo się nauczyłem, spełniłem też swoje marzenia z dzieciństwa. Zobaczyłem, jak to wszystko wygląda i oby nie był to mój ostatni raz.

ZOBACZ WIDEO Podsumowanie tygodnia. Sprawa Carlitosa i świetne wejście w sezon Roberta Lewandowskiego

Zobacz także: EBL. Był Lichodiej, jest Freimanis. Igor Milicić zrealizował cel

Jak w takim razie wyglądał pobyt na kadrze?

Nic mnie szczególnie nie zaskoczyło, bo już wcześniej miałem kontakt z trenerem Mike'em Taylorem. Trenowałem pod jego okiem rok temu na campie w Giżycku. Jako kadra Polski B graliśmy też mecze z Białorusią. Pracował wtedy tak samo jak z pierwszą drużyną. Pokazał, że jest wielkim profesjonalistą. Był zaangażowany, zdeterminowany, chciał w jak najlepszy sposób przekazać swoją wiedzę.

Choć nie ukrywam, że na treningach w Wałbrzychu czuć było, że wielkimi krokami zbliżają się MŚ w Chinach. Była ogromna motywacja wśród zawodników. 30 minut przed treningami było już 5-6 graczy, którzy pracowali indywidualnie. Nawet Łukasz Koszarek brał maszynę do rzucania i ustawiał ją przed rozpoczęciem zajęć. To mi pokazało, że zbliża się coś wielkiego. To było motywujące i budujące.

Na swojej pozycji rywalizował pan z Łukaszami Koszarkiem i Kolendą i Kamilem Łączyńskim. Jak pan wyglądał na ich tle? Jak się pan ocenia?

Nie lubię tak sam siebie oceniać. Od tego są inni. To rola trenerów, dziennikarzy czy kibiców. Ja mogę jedynie powiedzieć, że nie czułem tego, że od tych zawodników odstawałem poziomem. Byłem równorzędnym partnerem. Moje odczucia są pozytywne. Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy. Wiadomo, że w kadrze jest pewna hierarchia, którą każdy doskonale zna i się z nią godzi. To nie dziwi, bo reprezentacja Polski w ostatnim czasie odnosi sukcesy. Ja byłem z tym wszystkim zaznajomiony i nie mam do nikogo żadnych pretensji.

Z Karolem Gruszeckim, Aaronem Celem, Damianem Kuligiem i trenerem Narojczykiem rozmawiał pan na temat Polskiego Cukru Toruń, klubu, z którym podpisał pan niedawno dwuletni kontrakt?

Tak. Skorzystałem z ich obecności i zadawałem sporo pytań na temat nowego pracodawcy. Byłem ciekawy, jak wygląda organizacja i funkcjonowanie klubu, wyjazdy, odnowa i rehabilitacja, pytałem też o kwestie samego miasta. Nie usłyszałem żadnych negatywów. Dyskutowaliśmy też na temat Sebastiana Machowskiego, bo on w tym czasie podpisał kontrakt z Polskim Cukrem. Jedynie czego nie poruszaliśmy to kwestii transferów. Tutaj byliśmy dość wstrzemięźliwi w wyrażaniu opinii. Śmialiśmy się jedynie, że w piątkę wraz z Bartoszem Diduszko pociągniemy ten wózek i nie potrzebujemy żadnych zawodników zagranicznych.

Co o tym zadecydowało, że wybrał pan akurat Polski Cukier Toruń?

Zacznę od tego, że po zakończeniu ostatniego sezonu otwarcie deklarowałem chęć pozostania w Kingu Szczecin. Nie udało się jednak porozumieć i musiałem szukać nowego pracodawcy.

To prawda, że zaważyły kwestie finansowe?

Tak. Nie jest to żadna tajemnica. Była rozbieżność między nami i dlatego finalnie nie uzyskaliśmy porozumienia. Po zakończeniu sezonu pojawiły się kolejne oferty i gra zaczęła się na nowo.

Zobacz także: EBL. Tłumy na prezentacji. Anwil Włocławek pokazał kibicom nowe gwiazdy

Wracając do Polskiego Cukru Toruń.

Właśnie. Myślę, że zaważyły te kwestie, o których mówiłem wcześniej w kontekście rozmów na kadrze. Nie spotkałem się z żadną negatywną opinią na temat klubu, organizacji i tego, jak to wszystko wygląda w Toruniu. Można powiedzieć, że Polski Cukier ma nieskazitelną opinię. Wiedziałem, że idąc do tego klubu zrobię kolejny krok do przodu w karierze. Słyszałem takie głosy, że poszedłem dla kasy do Torunia. Chciałbym to zdementować. Tak samo jak to, że poszedłem tam, by być tylko drugim rozgrywającym. Nie wiem, skąd ludzie biorą takie informacje. Zawsze jest dwóch rozgrywających. O roli i minutach zadecydują treningi.

Powiem szczerze, że ja byłem zaskoczony tym, że podpisał pan kontrakt z klubem, w którym nie było jeszcze trenera. To było duże ryzyko.

Zgodzę się z tym, ale należy pamiętać o tym, że ja jestem w stałym kontakcie z agentem, który posiada sporą wiedzę na temat prowadzonych rozmów przez klub i to chodzi o trenerów czy zawodników. Wiedziałem, którzy kandydaci są w kręgu zainteresowań Polskiego Cukru. Sebastian Machowski był w tym gronie, tym bardziej, że jest on z tej samej agencji. Oczywiście mogło się tak potoczyć, że żaden z tych kandydatów nie podpisze umowy, ale... kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Mam same pozytywne odczucia, jeśli chodzi o tę decyzję.

Zobacz także: EBL. Anwil Włocławek wpłaca 100 tys. złotych i... czeka na powrót Michała Ignerskiego

Dzwonił też do pana Igor Milicić z Anwilu Włocławek. Jakub Karolak mówił mi ostatnio, że jak mistrz Polski dzwoni, to się nie odmawia. Pan Anwilowi odmówił? To dobre określenie?

Nie do końca. To za mocne określenie. To nie było tak, ze odrzuciłem ofertę, bo były za małe pieniądze czy rola w zespole mi nie odpowiadała. Po prostu oferta z Torunia i sposób negocjacji wpłynęły na to, że uznałem tę opcję za najlepszą. Wybór Anwilu też zapewne byłby dobry, ponieważ Igor Milicić jest w gronie najlepszych trenerów w lidze, organizacja też stoi na wysokim poziomie, na dodatek jest gra w europejskich pucharach. Ale spójrzmy na skład, jaki zbudował Anwil. Na obwodzie jest sporo dobrych zawodników i nie wiem, czy po prostu byłoby dla mnie miejsce w składzie. Mam wątpliwości, czy to byłaby odpowiednia ścieżka rozwoju.

Uważam, że jeśli będę się rozwijał, robił postępy, to na grę w mistrzu Polski przyjdzie jeszcze czas. Granie tam, tak samo jak i w Toruniu jest dużym wyróżnieniem. Nie mogłem źle wybrać w sytuacji, gdy chciały mnie dwa najlepsze kluby w Polsce.

Najpierw była Polpharma, później King, a teraz wybór między Anwilem i Polskim Cukrem, do tego reprezentacja Polski. Zgodzi się pan z tym, że kariera Jakuba Schenka rozwija się modelowo?

Tak. Nie ukrywam, że duża w tym zasługa mojej agencji i tego, w jaki sposób pracujemy. Bardzo sobie chwalę współpracę z Hubertem Radke. On nie jest takim typem agenta, że szuka opcji, gdzie najwięcej zarobi i kreuje sytuacje pod siebie. Razem z nim optymalizujemy wybór pod różnymi względami. Jesteśmy nastawieni na rozwój. I proszę zobaczyć, że w każdym sezonie ten rozwój jest osiągany. Jeśli chodzi o minuty, statystyki i pewność siebie. To wszystko idzie do góry. Rozwijam się modelowo, jestem z tego bardzo zadowolony.

Myślę, iż pokazałem to, że warto dawać szansę polskim rozgrywającym. Mówiło się, że mamy Koszarka, Łączyńskiego i długo, długo nic. Jak byłem w Polpharmie, to słyszałem te głosy: "jesteśmy z ręką w nocniku, będzie dramat". Teraz się okazuje, że jest Łukasz Kolenda, który się modelowo się rozwija, jestem ja, a nie można też zapominać o Pawle Dzierżaku, który zanotował rewelacyjny sezon w Polpharmie. Jego podania były często w TOP10 danej kolejki. Jest także Jakub Kobel, który rozwija się i prezentuje się coraz lepiej. Żeby ktoś zaistniał, trzeba mu dać szansę.

Zobacz inne teksty autora

Źródło artykułu: