WNBA: Shock przełamały passę porażek

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Cztery porażki z rzędu nie przynosiły z pewnością chluby drużynie Mistrzyń WNBA. Czarna seria dobiegła jednak końca, a trener Rick Mahorn może w końcu odetchnąć. Jego Shock minionej nocy okazały się lepsze od Sacramento Monarchs. W drugim niedzielnym meczu Los Angeles Sparks zagrały najlepsze spotkanie w tegorocznym sezonie i pewnie pokonały Seattle Storm. Dla Sparks, które były stawiane w roli głównych faworytek do zwycięstwa w tegorocznym sezonie, jest to z pewnością bardzo cenny rezultat.

W tym artykule dowiesz się o:

Rookie Shavonte Zellous poprowadziła do wygranej Detroit Shock. Podopieczne Ricka Mahorna we własnej Palace of Auburn Hills okazały się lepsze od Sacramento Monarchs. Szkoleniowiec Mahorn w końcu mógł zatem odetchnąć z ulgą, gdyż jest to dla niego pierwsza wygrana, po objęciu tego stanowiska po swoim poprzedniku, którym był Bill Laimbeer.

- To zawsze miłe uczucie zobaczyć literkę W obok meczu (W oznacza zwycięstwo - przyp. red.), zwłaszcza po czterech kolejnych porażkach - powiedział Mahorn. - Wygrana ta nie jest ważna tylko dla mnie, ale i dla dziewczyn. One naprawdę mocno trenują i prezentują wysoki poziom. To jednak nie pozwalało nam wygrać. Dzisiaj się w końcu udało.

Bohaterką meczu była Zellous, która powoli przejmuje pałeczkę liderki zespołu. - Ona mogła by spokojnie wchodzić na parkiet w pierwszej piątce, ale na razie wolę wpuszczać ją z ławki, gdyż to się sprawdza - komplementował swoją podopieczną trener Mahorn.

- To inna rola, ale nie odczuwam żadnej presji i znam swoją rolę w zespole. Będę robić to, czego oni tutaj ode mnie oczekują, bym robiła. Chcę kontynuować swoje założenie, żeby każdego dnia być lepsza. Żeby na treningach walczyć o swoje minuty na parkiecie podczas spotkań - powiedziała Zellous, która oprócz 18 punktów miała też 4 zbiórki i 2 asysty.

Detroit Shock z pewnością pomógł powrót do gry Kary Braxton. Środkowa Mistrzyń WNBA zadebiutowała w tym sezonie po tym, jak otrzymała karę 6 meczy pauzy, za prowadzenie auta pod wpływem alkoholu. Środkowa Shock spędziła na parkiecie 13 minut, w trakcie których wywalczyła 8 punktów, 4 zbiórki, 2 asysty, przechwyt i blok.

Monarchinie przegrały swoje piąte kolejne spotkanie i siódme w całym sezonie. Dotychczasowy bilans drużyny z Sacramento to jedna wygrana w ośmiu spotkaniach.

Pojedynek Los Angeles Sparks z Seattle Storm był okrzyknięty hitem niedzielnego wieczoru. Emocje trwały jednak zaledwie 10 minut, bo po pierwszej kwarcie to Storm prowadziły 17:15 w Staples Center w LA. Od drugiej kwarty na parkiecie dominowały już tylko i wyłącznie gospodynie, które w mgnieniu oka wypracowały sobie solidną przewagę, wygrywając ostatecznie spotkanie różnicą 27 punktów.

Grające bez kontuzjowanej Lisy Leslie koszykarki Sparks sprężyły się bardzo, a wynikiem tego jest fakt, że aż pięć zawodniczek zapisało na swoim koncie dwucyfrowe zdobycze punktowe. Najwięcej, bo 15, zapisała na swoim koncie Marie Ferdinand-Harris.

- Myślę, że teraz wszyscy chcą iść do przodu i brać na siebie ciężar gry. Grać lepiej niż dotychczas, żeby efekty było widać w postaci wygranych - mówiła po meczu Ferdinand-Harris. - Kiedy tracisz taką zawodniczkę jak Lisa Leslie, musisz wspiąć się na wyżyny i robić podczas meczu zdecydowanie więcej, niż robiłeś dotychczas, gdy miałeś ją obok siebie.

Leslie pauzowała już trzecie spotkanie, a mówi się, że odpoczynek od gry skończy się na liczbie sześciu meczy.

Pomimo braku w składzie Leslie czy Candace Parker, podkoszowe Sparks zagrały bardzo dobrze, szczególnie w defensywie, gdzie zupełnie nie dały pograć Lauren Jackson. Australijka we wcześniejszym meczu zdobyła 32 punkty. Tym razem jej licznik zatrzymał się na 9, a i tak było to najlepsze osiągnięcie w zespole.

- LA zagrały naprawdę bardzo dobrze. Cóż.. a my, my tak nie zagrałyśmy. Nie mogłyśmy złapać takiego samego poziomu energii, jak rywalki, które od drugiej kwarty grały koncertowo - powiedziała Sue Bird, która zakończyła mecz z 7 punktami, trafiając zaledwie 3 z 11 oddanych rzutów z gry.

Na potwierdzenie znakomitej defensywy Sparks w tym meczu niech świadczą dwa fakty. Zawodniczki z Seattle zakończyły to spotkanie z najmniejszą ilością punktów w sezonie oraz popełniły największą ilość strat w sezonie - 22.

Wyniki:

Detroit Shock - Sacramento Monarchs 86:72

(S.Zellous 18, D.Nolan 14, C.Ford 12, A.Hornbuckle 10 - R.Brunson 16, S.Robinson 15, N.Powell 11, K.Lawson 11)

Los Angeles Sparks - Seattle Storm 82:55

(M.Ferdinand-Harris 15, B.Lennox 14, V.Hayden 12, D.Milton-Jones 11 – L.Jackson 9, C.Little 9, K.Gearlds 8, S.Bird 7)

Źródło artykułu: