Koszykówka niejedno ma imię. Boisko, dwa kosze, miganie i żadnych barier. Kiedy bardziej "trzeba żyć z zespołem"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / 2019 DIBF EuroCup / Na zdjęciu: reprezentacja Polski niesłyszących
Materiały prasowe / 2019 DIBF EuroCup / Na zdjęciu: reprezentacja Polski niesłyszących
zdjęcie autora artykułu

- Wolę mieć bezpośredni kontakt z zespołem oraz pełną kontrolę nad tym, co przekazuję moim zawodnikom. Są też inne zalety takiej komunikacji, pomaga to na pewno zbudować większe zaufanie - wyjaśnia Kamil Wania, trener kadry niesłyszących.

Koszykówka niejedno ma imię. Czy to tradycyjna, 3x3, na wózkach czy niesłyszących, nie ma żadnych barier. Ta sama piłka, jedno boisko, dwa kosze i podobne zasady. Zawsze jedna. Nawet jeśli podczas meczu nie słyszy się gwizdka lub trzeba poruszać się na wózku.

W koszykówce niesłyszących jest inny sposób komunikacji, który wyostrza pozostałe zmysły. Wyróżnia się różne ubytki słuchu, a koszykarze często czytają z ruchu warg, mają świetną intuicję.

- Cisza mi nie przeszkadza. Na pewno słuch jest potrzebny, ale w ciszy czuję się normalnie. Boisko to inny świat. A właściwie dwa światy, bo inaczej gra się w drużynie z niesłyszącymi, a inaczej, kiedy niesłyszący jestem tylko ja. Oba łączy jedno. Trzeba starać się wszystko widzieć, bo niewiele słychać. W życiu codziennym jest spokojniej, a koncentracja mniejsza, ale zasada "patrzeć, bo nie słychać" jest moją codziennością - opowiada Jakub Wudarczyk, reprezentant Polski w koszykówce niesłyszących, który słuch stracił gdy był jeszcze dzieckiem, prawdopodobnie przez podanie zbyt dużej dawki Biodacyny - antybiotyku aminoglikozydowego stosowanego w leczeniu zakażeń bakteryjnych.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Barcelona pokazała niesamowite nagranie. Zobacz, co wyczynia ten dzieciak!

Z wadą żyje się na pewno inaczej. - Są różne sytuacje, w których brak słuchu i problemy w komunikacji tworzą bariery. Mimo wady słuchu, a tym jak ludzie postrzegają osoby głuche, zawsze sobie radzę. Poszukuję różnych sposobów komunikacji i tak łatwo się nie poddaję. Istnieją jeszcze gesty, mowa ciała, mimika. Od czwartego roku życia uczęszczałem na zajęcia logopedyczne, wtedy zacząłem uczyć się języka migowego. Jestem otwarty i chcę komunikować się z ludźmi bez względu na wszystko. Ciężej jest na boisku, pewne rzeczy są "uciążliwe". Koszykówka to gra, w której komunikacja ma ogromne znaczenie i brak słuchu to ogromny deficyt. Ale pamiętam też o takich zawodnikach jak Miha Zupan, który jest niesłyszącym słoweńskim koszykarzem grającym na poziomie euroligowym i w narodowej reprezentacji. To pokazuje, że można wiele - dodaje zawodnik.

Jak można się domyśleć, podstawowym sposobem komunikacji na linii trener-zawodnik jest język migowy. Jednak nie tylko. Jak prowadzi się zespół, w którym trzeba "migać"?

- Ważnym aspektem komunikacji w tym przypadku jest żywiołowe okazywanie wszelkich emocji i szybkie reagowanie na to, co dzieje się na boisku - tłumaczy Kamil Wania, selekcjoner kadry związany z MIG Gliwice. - Trzeba cały czas żyć z zespołem, być blisko linii. To w jaki sposób przekazuje swoim zawodnikom indywidualne wskazówki w dużej mierze zależy od stopnia wady słuchu jaką posiadają, a także poziomu umiejętności danego gracza.

W pracy trenera na każdym poziomie rozgrywkowym można spotkać się z różnego typu trudnościami.

- To co nastręcza najwięcej problemów w koszykówce niesłyszących, to opanowanie sposobu komunikacji między zawodnikami na boisku - mówi trener. - Nawet najprostsze obrony pick&roll muszą być trochę inaczej skonstruowane, wszystko trzeba zaplanować wcześniej, ponieważ zawodnicy nie są w stanie przekazać szybkiego komunikatu werbalnego podczas rozgrywania akcji. Z tego powodu trzeba było opracować zasady, tudzież system, którego konsekwentnie się trzymamy podczas rozgrywanych meczów. To jest coś zupełnie innego niż w tradycyjnej koszykówce. Jako trener jestem zawsze blisko linii, aby móc zakomunikować jakiego systemu obronnego się trzymamy w danej akcji. Muszę szybko reagować, a każdą akcję ekspresyjnie pokazywać jeśli chcemy zaskakiwać swoich przeciwników. Wszystko jednak musi być wyćwiczone wcześniej. Im więcej meczów zagramy, tym lepiej będzie nam to wychodziło w przyszłości.

Poziom umiejętności poszczególnych zawodników to kolejna trudność, z jaką trzeba się zmierzyć.

- W drużynie są gracze, którzy na co dzień mają styczność z koszykówką ligową, ale są też tacy, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z tym sportem i dobrze rokują na przyszłość. W każdym razie, wszystkie treningi, odprawy, czasy, zagrywki czy schematy wyjaśniane są w oparciu o język migowy. Dużo pomaga rozrysowywanie poszczególnych zadań na tablicy lub wspólne analizowanie filmów wideo. W razie trudności z komunikacją można poprosić też o tłumacza, ale nie jestem zwolennikiem takiego rozwiązania z prostych względów. Są momenty, kiedy trzeba pobudzić zespół i w bardzo krótkim czasie przekazać niezbędne informacje, na przykład podczas przerwy lub czasu. Wolę mieć bezpośredni kontakt z zespołem oraz pełną kontrolę nad tym, co przekazuje moim zawodnikom. Są też inne zalety takiej komunikacji, pomaga to na pewno zbudować większe zaufanie. Z tego powodu sam ciągle uczę się i doskonalę swój język migowy - wyjaśnia.

Archiwum prywatne. Na zdjęciu Jakub Wudarczyk
Archiwum prywatne. Na zdjęciu Jakub Wudarczyk

Trzeba zaznaczyć, że sport niesłyszących i niepełnosprawnych to dwie różne rzeczy. Widać to wyraźnie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że organizowane są dwie olimpiady - osobno dla niepełnosprawnych i osobno dla tych z wadami słuchu.

- Na tej drugiej poziom jest wyższy, ponieważ są to ruchowo sprawni zawodnicy, zdarzają się tacy, którzy reprezentują jednocześnie swój kraj w regularnej kadrze. To zaciera granice - zauważa.

W naszym kraju funkcjonuje kadra narodowa i koszykarskie ośrodki zrzeszające osoby niesłyszące. Podczas mistrzostw świata głuchych, które odbyły się w 2019 roku w Lublinie, Polki zajęły 1. miejsce, a Polacy 2. w grupie A. Obie reprezentacje awansowały wówczas do ćwierćfinałów, co jest najlepszym wynikiem w historii żeńskiej i męskiej koszykówki niesłyszących. W dorobku jest także 5. miejsce w Europie. Mimo tych sukcesów, zainteresowanie jest znikome do tego stopnia, że wyjazdy na prestiżowe turnieje częściowo były finansowane z własnych środków. Na Puchar Europy, który odbył się niedawno w Moskwie, była utworzona nawet zbiórka pieniędzy. Wielu zawodników musi porzucić swoje marzenia - w Polsce jest za mało zespołów, by stworzyć ligę. I tutaj często zderzają się ze ścianą.

- Z koszykówką zetknąłem się 10 lat temu w ośrodku szkolnym w Łodzi przy ulicy Krzywickiego. Tam trener Tomasz Romanowski zauważył mnie i przekonał do tej dyscypliny. Marzyłem o tym, aby zagrać w klubie, w którym są słyszący. Niestety, nie udało się. Myślę, że przeszkodą była moja wada słuchu - opowiada Jakub Wudarczyk.

- Dołączyłem do klubu KS Start Meble Dobrodzień, w którym grałem na poziomie drugo i trzecioligowym, ale zrezygnowałem z powodu uciążliwych dojazdów. Do teraz trenuję w klubie w Łodzi dla osób słyszących i niesłyszących. W 2010 roku w Poznaniu pierwszy raz wystąpiłem w barwach klubowych na mistrzostwach Polski niesłyszących w koszykówce mężczyzn, a udział w tych zawodach zaowocował powołaniem do młodzieżowej reprezentacji Polski. Od tamtego czasu koszykówka w moim życiu jest prawie codziennie, sport stał się moim sposobem na życie. Dzięki temu poznałem wielu ludzi, nie tylko głuchych, a co więcej, zobaczyłem wiele ciekawych miejsc.

- Czasami to, że ludzie myślą stereotypowo może ranić innych. Jestem raczej otwarty i pogodny w kontaktach z ludźmi. Nie mam poczucia, że bywam niezrozumiany. Oczywiście zdarzają się sytuacje, kiedy problemem jest odmienny język, ale to właśnie jest życie w świecie ciszy. Najlepiej byłoby, gdyby ludzie do każdego podchodzili indywidualnie, a nie uogólniali - podkreśla.

Najbliższe mistrzostwa Europy odbędą się we Włoszech w 2021 roku, a ich stawką będzie kwalifikacja olimpijska na imprezę w Brazylii, która ma odbyć się w tym samym roku.

Zobacz także: Koszykówka na wózkach. Historie reprezentantów, część I: Balcerowski, Mosler, Bonio Koszykówka na wózkach. Historie reprezentantów, część II: Łuszyński, Darnikowski, Łyko

Źródło artykułu: