Katastrofa Polaków na mistrzostwach świata

Zupełnie nie tak wyobrażali sobie polscy 800-metrowcy eliminacje na MŚ w lekkoatletyce. Patryk Dobek, Mateusz Borkowski i Patryk Sieradzki już po pierwszym biegu odpadli z rywalizacji. I każdy z nich nie potrafił wytłumaczyć swojego niepowodzenia.

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
Patryk Dobek PAP / Na zdjęciu: Patryk Dobek
Patryk Dobek: - Odcięło mi prąd na ostatnich metrach.

Patryk Sieradzki: - Treningi pokazywały życiową formę. Nie wiem, co się stało.

Mateusz Borkowski: - Nie było sił, nie wiem czemu.

Polscy 800-metrowcy szybko będą chcieli wyrzucić z pamięci swój start na mistrzostwach świata w Eugene. Choć poziom na tym dystansie jest w tym roku wysoki, oczekiwaliśmy od nich walki nawet o finał, zwłaszcza w przypadku naszego brązowego medalisty olimpijskiego z Tokio.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pozamiatał! Wolej Brazylijczyka robi furorę w sieci

Rzeczywistość okazała się jednak brutalna i każdy z nich odpadł już w eliminacjach. W biegach naszych zawodników scenariusz był nawet podobny - do 600 metra byli jeszcze dość blisko czołówki. I gdy spodziewaliśmy się skutecznych ataków w końcówce, Polacy zostawali z tyłu na tyle, że nie mieli szans nawet na awans z czasem.

Co gorsza, żaden z nich nie potrafił wytłumaczyć dlaczego do tego doszło.

- Moim zdaniem pobiegłem dobrze taktycznie. Niestety nie było sił, nie wiem czemu... Czułem się fajnie na obozie, wszystko wyglądało dobrze... - powiedział przed kamerami TVP Sport Borkowski, który finiszował z czasem 1:47,61 s, czyli prawie 3 sekundy słabiej od jego najlepszego tegorocznego rezultatu (1:44,79 s).

- Po 600 metrach wszyscy mnie minęli. Nie tego się spodziewałem, mogę śmiało powiedzieć, że w takiej formie jeszcze nie byłem. Tak pokazywały treningi - oceniał Sieradzki, dla którego był to jednak pierwszy start na MŚ (1:48,78 s).

Jemu być może zabrakło też doświadczenia w bieganiu w grupie i bezpośredniej walce na łokcie, bo Polak to przede wszystkim wybitny specjalista od dyktowania tempa. Często widzimy go bowiem na zawodach w roli pacemakera.

Polska mistrzyni w szoku po słowach prezesa. Czytaj więcej--->>>

Największym rozczarowaniem na pewno jest jednak tak szybkie pożegnanie się z imprezą przez Dobka. Na początku czerwca w Chorzowie przebiegł 800 m w czasie 1:44,49 s, a forma miała iść tylko w górę. Niestety, stało się odwrotnie i w eliminacjach było 1:46,80 s.

- Co się stało? Odcięło mi prąd na ostatnich metrach. Nie będę się tłumaczył przez pogodę. Zabrakło mi po prostu świeżości, którą powinienem mieć - mówił przed kamerą TVP Sport.

Zastanawiające problemy 800-metrowców i ich słowa mogą wprawdzie świadczyć o błędach w przygotowaniach, jednak każdy z naszych biegaczy ma swojego trenera i przygotowywał się do startu w inny sposób. Być może zawiodła kwestia aklimatyzacji, co znakomicie sprawdziło się w Tokio. Na to pytanie będą musieli znaleźć odpowiedź już szkoleniowcy.

Dodajmy, że poziom eliminacji biegu na 800 m był w Eugene najwyższy w historii MŚ i awansu do półfinału nie dał wynik 1:46,05 s.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×