Amerykański gwiazdor napisał o Swobodzie. Tak odpowiedziała

- Czy bardzo się zmieniłam? To jestem dalej ja, ale inna. Starsza, bardziej dorosła, wiedząca, co chcę osiągnąć i stawiająca sport na pierwszym miejscu - mówi Ewa Swoboda po zdobyciu srebrnego medalu HMŚ w Glasgow.

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
Ewa Swoboda Getty Images / Na zdjęciu: Ewa Swoboda
Znakomicie potoczył się początek 2024 roku dla Ewy Swobody. Nie dość, że w każdym z dziewięciu biegów zeszła poniżej granicy 7,10 s, to najwyższą formę przygotowała na najważniejszy moment sezonu halowego, czyli mistrzostwa świata w Glasgow.

Tam zdobyła srebrny medal w biegu na 60 metrów, na dodatek bijąc rekord Polski, który wynosi teraz 6,98 s. Co bardzo ważne, Polka jechała na imprezę w roli kandydatki do medalu i wytrzymała presję. Co pokazuje, że jest już klasową zawodniczką, pełną wiary we własne umiejętności i świadomą swojej klasy, którą potrafi pokazywać w najważniejszych momentach.

Po powrocie z HMŚ czołowa sprinterka świata przyznała, że bardzo docenia krążek, co tuż po finale nie było takie oczywiste. Polka wyznała wtedy przed kamerami TVP Sport, że czuje lekki niedosyt (WIĘCEJ TUTAJ).

- Najbardziej jestem zadowolona z rekordu Polski, chciałam już go pobić na Halowych Mistrzostwach Polski. Tam się nie udało, ale wyszło chyba jeszcze lepiej, że zrobiłam to na międzynarodowej imprezie. Srebro to spełnienie marzeń, medal był moim celem i bardzo się z niego cieszę - oceniła w rozmowie z dziennikarzami.

Glasgow zajmuje w jej życiu szczególne miejsce. To tam, w tej samej hali, w 2019 roku, zdobyła złoty medal Halowych Mistrzostw Europy.

- Ta hala jest dla mnie wyjątkowa, choć jest tam już inny, nowy tartan, biega się całkiem inaczej, jest bardzo twardo. Trzy biegi na takim podłożu bardzo dużo kosztują zdrowotnie, odczuwałam ból pleców, ale z tego co wiem nie tylko ja. Jeśli jednak w przyszłości będą tam jakieś mityngi, na pewno wrócę - deklaruje.

26-latka tworzy świetnie dogadujący się duet z Iwoną Krupą, także słynącą z twardego charakteru. Jak to możliwe, że mimo sporego temperamentu tak dobrze się im współpracuje?

- Najważniejsze, że nasza wspólna praca daje wyniki. Jaki jest nasz sekret, że się tak dobrze dogadujemy? Nie wiem, jeszcze się nie zabiłyśmy. Mówią, że trzeba mieć inne charaktery, ale dajemy radę, chyba dobrze do siebie pasujemy i robimy progres. Jej także dedykuję medal, choć swój też dostała - śmiała się sprinterka z Żor.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ależ kontra! Wystarczyło tylko jedno podanie

Na Halowych Mistrzostwach Świata w Glasgow reprezentacja Polski zdobyła dwa medale - oprócz Swobody na podium stanęła także Pia Skrzyszowska, która zdobyła brąz w biegu na 60 m przez płotki. Gdyby nie dwie nasze znakomite lekkoatletki, Biało-Czerwoni wróciliby z imprezy bez żadnego krążka.

Swoboda: - Ciężko mi się wypowiadać za innych, czemu komuś nie wyszło. Po prostu nie każdy przygotował wysoką formę już na sezon halowy, bo po prostu lato jest ważniejsze. Mamy przecież mistrzostwa Europy, potem igrzyska olimpijskie.

Po półfinale 60 m, w którym Swoboda pobiła rekord Polski, naszą zawodniczkę pochwalił jeden z największych lekkoatletów w historii, czyli Michael Johnson, obecnie ekspert telewizyjny. Amerykanin napisał w mediach społecznościowych, że dla niego Swoboda jest "klasą samą w sobie i potrafi sobie poradzić mentalnie z trudnymi sytuacjami".

Jak na słowa legendy zareagowała medalistka HMŚ? - Tak, widziałam, ktoś mi wysłał, choć już nie pamiętam kto. No co mogę powiedzieć? Bardzo mi miło i... to prawda - uśmiechnęła się.

Wszyscy znający 26-latkę przekonują, że największa zmiana w ostatnich latach jest związana z jej lepszą wytrzymałością na stres. Swoboda nie przeczy, jednak zapewnia, że dużo ją to kosztuje.

- Dużo mnie kosztowały te HMŚ. Dla mnie każdy start jest męczący, zwłaszcza wielkie imprezy, ale radzę sobie z emocjami, umiem opanować stres. Na pierwszym starcie w hali w tym roku tak się stresowałam, że myślałam, że nie pobiegnę. Ale w Glasgow byłam gotowa, wiedziałam, że potrafię. Myślałam tylko o tym, żeby nie było falstartu - przyznała.
- Czy bardzo się zmieniłam? To jestem dalej ja, ale inna. Starsza, bardziej dorosła, wiedząca, co chcę osiągnąć i stawiająca sport na pierwszym miejscu. Od zawsze perfekcjonizm był i jest jakimś ciężarem. Czy to porządek czy makijaż, wszystko musi być na tip top, inaczej mnie to bardzo denerwuje. Ale to jednocześnie pcha mnie do przodu, staram się nad tym panować. Krzysiek (Krzysztof Kiljan - płotkarz i jej partner życiowy - przyp. red.) bardzo mi pomaga trzymać moje nerwy na wodzy.

Co dalej? Sprinterka przekonuje, że potrzebuje odpoczynku, bo sezon letni będzie pełen ważnych startów. Cel na lato ma jeden - finał 100 metrów podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu. Aby jednak tego dokonać, trzeba będzie bić rekordy życiowe.

- Rekord Polski na 100 metrów? Nie wiem. Na pewno żeby zdobywać medale wielkich imprez na 100 metrów, trzeba biegać w okolicach 10,60 s. Igrzyska? Finał, w niego celuję. Nie myślę o konkretnym wyniku, ale trzeba biegać w granicach rekordu Polski. To są moje cele. Czy wyjdą? Zobaczymy - podsumowała.

Notował: Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×