Anna Rogowska: Na mistrzostwach świata chcę stanąć na podium

Anna Rogowska już u progu lekkoatletycznego sezonu sygnalizuje wysoką formę. Tyczkarka uważa, że to dobry prognostyk przed głównymi imprezami w tym roku - halowymi mistrzostwami Europy oraz mistrzostwami świata na otwartym stadionie.

Sebastian Nowak
Sebastian Nowak

Polska tyczkarka staje się największą ozdobą mityngu Pedros Cup, który od 2005 roku odbywa się w Bydgoszczy. Już wtedy na inaugurację tego cyklu ustaliła nowy rekord Polski, a kolejny atak na najlepszy krajowy wynik przypuściła podczas środowej rywalizacji. Rogowska zwycięstwa w konkursie była pewna już po zepsutych próbach Swietłany Fieofanowej na wysokości 4,76 m i 4,82 m. Anna Rogowska najpierw chciała poprawić swój rekord życiowy, który wynosi 4,81 m, a ostatnią próbę przeniosła na 4,84 m. Trzy skoki były jednak nieudane i Polka zakończyła konkurs z wynikiem 4,76 m.

- Do rekordu Polski zabrakło chyba troszeczkę energii i odpoczynku po ostatnim starcie. Nie spodziewałam się, że będę tak zmęczona po ostatnich zawodach w Doniecku. Trwały one ponad sześć godzin i nie ukrywam, że były dla mnie bardzo wyczerpujące. Cieszę się, że mam trzy dni wolnego i będę mogła się zrelaksować przed najbliższymi mistrzostwami Polski, które odbędą się w niedzielę w Spale. Chęć do skakania jest i technika również - powiedziała po zawodach tyczkarka. Dla Rogowskiej było to już czwarte zwycięstwo w bydgoskim Pedros Cup. Mistrzyni świata upodobała sobie Bydgoszcz, bo odniosła tu trzy zwycięstwa w ciągu roku - w zeszłorocznym mityngu Pedros Cup, w czerwcowym Europejskim Festiwalu Lekkoatletycznym i teraz w środowych zawodach. - Nie wiem, co takiego ma w sobie Bydgoszcz, ale dobrze mi się tu skacze zarówno na hali, jak i na stadionie. 4,76 m to jest mój najlepszy rezultat w hali. Niestety atak na rekord Polski się nie udał, ale liczę na to, że w przyszłym roku będzie sprzyjać szczęście i uda się skoczyć powyżej 4,80 m. Doping publiczności zawsze jest i mogę liczyć tu na wsparcie, bo wielu bydgoszczan i nie tylko przyjeżdża specjalnie na te zawody zobaczyć najlepszych sportowców - potwierdza tyczkarka.

Sezon halowy w tym roku jest wyjątkowo krótki. Start w Bydgoszczy był dla Rogowskiej dopiero drugim w sezonie, w najbliższy weekend Polka weźmie udział w mistrzostwach w kraju w Spale, a później czekają ją przygotowania do halowych mistrzostw Europy w Paryżu. Najważniejszą imprezą w tym sezonie są mistrzostwa świata w koreańskim Taegu, gdzie Rogowska będzie broniła tytułu wywalczonego dwa lata temu w Berlinie.

- Mam dwa tygodnie, kiedy będę mogła szlifować technikę i wyeliminować te drobne błędy, które popełniam podczas zawodów. Liczę, że w Paryżu będzie jeszcze wyżej niż w Bydgoszczy - zapowiada Rogowska. - Docelową imprezą są mistrzostwa świata w Taegu, które odbędą się w sierpniu. Tam chciałabym stanąć na podium. Na pewno nie będzie łatwo, bo zawodniczki nie próżnują i skaczą coraz wyżej. Halowe mistrzostwa Europy w Paryżu też są dla mnie ważne, bo jest to zawsze jakiś prognostyk przed sezonem letnim - uważa Rogowska.

Najgroźniejszą konkurentką dla Polki w tym roku będzie zapewne Jelena Isinbajewa. Caryca tyczki powróciła do skakania po dłuższej przerwie i od razu wygrała zawody w Doniecku. W Korei Południowej będzie zapewne chciała zrewanżować się Rogowskiej za start w Berlinie, gdzie Rosjanka nie stanęła nawet na podium. - Jelena Isinbajewa jest w zasięgu tej zimy. Myślę, że uda mi się pokonać 4,85 m, co będzie moim rekordem życiowym - kończy Rogowska.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×