Londyn pięć lat po "najbrudniejszych" zawodach lekkoatletycznych w historii. Dane porażają
W 2012 r. kibice emocjonowali się walką lekkoatletów na IO w Londynie, nie mając pojęcia, że są bezczelnie oszukiwani. Skala tego procederu, którą zaprezentował angielski dziennik, poraża. Co trzeci finalista był w jakiś sposób powiązany z dopingiem.
- Lekkoatletyka powraca do Londynu pięć lat po tym, co nazywano wspaniałymi zawodami. Czy igrzyska olimpijskie w 2012 r. były w rzeczywistości najbrudniejszymi w historii? - takie pytanie zadaje "Daily Mail". Angielski tabloid przeprowadził w ostatnim czasie żmudne śledztwo dotyczące lekkoatletów startujących przed pięcioma laty w Londynie.
U progu mistrzostw świata w Londynie (rozpoczynają się 4 sierpnia) dziennikarze przedstawiają szczegółowe dane i przypominają historie, które muszą budzić obrzydzenie wśród kibiców. W sierpniu 2012 r. media rozpisywały się o "najczystszych" igrzyskach w historii. Fani oklaskiwali bohaterów z bieżni, rzutni czy skoczni, tymczasem nie mieli pojęcia, że biorą udział w wielkim festiwalu oszustwa.
225 nazwisk na "czarnej liście"
Dziennikarze "Daily Mail" przeanalizowali listę finalistów zawodów lekkoatletycznych na IO 2012 (w maratonie i chodzie brali pod uwagę pierwszą "trzydziestkę"). "Prześwietlili" każde z 656 nazwisk. Wnioski są szokujące. Ponad jedna trzecia, dokładnie 34 proc. finalistów z Londynu, miała powiązania z dopingiem!
Skąd wziął się ten wynik? W pierwszej grupie znaleźli się zawodnicy, którym już wcześniej udowodniono stosowanie dopingu albo stało się tak w ciągu pięciu lat po londyńskich igrzyskach. Mowa aż o 87 finalistach (czyli 13 proc.).
Druga grupa - licząca 138 nazwisk (czyli kolejne 21 proc.) - to sportowcy, przy nazwiskach których pojawiły się pewne podejrzenia o stosowanie niedozwolonych środków. - Po pierwsze, ich trener, agent lub lekarz był powiązany z dopingiem albo toczy się przeciwko niemu postępowanie. Po drugie, to sportowcy, którzy albo opuścili badania antydopingowe (kontrolerzy nie zastali ich we wskazanym miejscu - przyp. red.), albo oblali testy, ale uniknęli kary. Po trzecie, istnieją podejrzenia co do profilów krwi niektórych zawodników po tym, jak do sieci wyciekły materiały hakerów z "Fancy Bears" - czytamy w "Daily Mail".
Reported last w/e that 87 convicted dopers and 138 other suspicious athletes were T&F finalists at London 2012 (1/2) https://t.co/RgsBjgPzZf pic.twitter.com/PTZN9UiYyC
— Nick Harris (@sportingintel) 3 sierpnia 2017
Finał hańby
Nietrudno wskazać "najbrudniejszą" konkurencję lekkoatletyczną podczas londyńskich igrzysk. - Okryły hańbą finał olimpijski - pisaliśmy w marcu ub. roku o finale biegu na 1500 m pań.
Eksperci i kibice kręcili głowami z niedowierzania. Niektóre rywalki tuż po finale nie bały się powiedzieć o swoich podejrzeniach. - Już wcześniej Alptekin została złapana na dopingu. W roku poprzedzającym igrzyska nie biegała praktycznie nigdzie, a potem wyszła i wygrała - mówiła Amerykanka Morgan Uceny, która z powodu upadku nie ukończyła finału. Miała na myśli dopingową wpadkę zwyciężczyni z Londynu (w 2004 r. Turczynkę przyłapano na stosowaniu niedozwolonych środków na MŚ juniorów). Także wynik drugiej Bulut wzbudzał kontrowersje. Zawodniczka ta poprawiła się w roku olimpijskim o kilkanaście sekund w biegu na 1500 m.
- Jestem bardzo rozczarowana. Pewnie będę miała przez to kłopoty, ale nie wierzę, że rywalizuję na zasadzie równych szans - powiedziała tuż po biegu Brytyjka Lisa Dobriskey, która zajęła 10. miejsce. Jak się okazało, miała rację.
NA DRUGIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN., CO STAŁO SIĘ Z TURECKIMI BIEGACZKAMI ORAZ JAKIE KRAJE - OPRÓCZ ROSJI - BYŁY NAJCZĘŚCIEJ WYMIENIANE W KONTEKŚCIE DOPINGU