Zbigniew Bródka: Nie usiedzę za biurkiem. Żyję na krawędzi

- Najgorsza jest ewakuacja ludzi zakleszczonych w pojazdach. Wtedy wiem, że jestem potrzebny. Ode mnie zależy ludzkie życie - mówi Zbigniew Bródka. Mistrz olimpijski z Soczi sport łączy z pracą w straży pożarnej.

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
WP SportoweFakty: Ile dni w roku spędza pan poza domem?

Zbigniew Bródka: Nie chciałbym tego liczyć, żeby się nie przestraszyć. Bardzo dużo. Łyżwiarstwo to jedna z bardziej wymagających dyscyplin, szczególnie jeśli chodzi o czas poświęcony na trening. A że jest techniczna, nigdy nie mamy gwarancji sukcesu.

Rodzina jeździ z panem na zgrupowania?

- Jeśli istnieje taka możliwość i da się to pogodzić z przygotowaniami, to tak. Czasu dla rodziny zawsze jest za mało. Ja staram się wszystko łączyć i kiedy tylko mogę, zabieram dziewczyny ze sobą.

Kiedy rozmawialiśmy przez telefon, słyszałem w tle krzyki i piski.

- Zaraz po przedszkolu zabrałem dziewczyny na łyżwy.

Gdzieżby indziej.

- Cieszę się. Zwłaszcza starsza córka lubi w ten sposób spędzać czas. Sprawia jej to przyjemność.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 53. Joanna Jędrzejczyk: Gadelha mnie męczyła, to były chore zagrywki [2/4]

Chce być jak tata.

- Fakt, to chyba kwestia naśladowania rodziców. Córek nie trzeba namawiać do aktywnego spędzania czasu. Śmiejemy się czasem, że nawet jeśli nie wiedzą, gdzie jestem, to mówią automatycznie: "tata jest na treningu". Najprostsza odpowiedź. I zwykle prawdziwa.

Sport, rodzina, a do tego praca w straży pożarnej. Jak to pogodzić?

- Jest bardzo ciężko, ale daję radę. Kiedy inni po sezonie się regenerują, ja nadrabiam zaległości. Trzeba umieć sobie poukładać takie rzeczy. Przyznaję, czasem jestem zmęczony. Nie staję się przecież coraz młodszy. Ważne jednak, że robię to, co lubię. I w pewnym sensie się realizuję.

Jakich wyjazdów na akcje jest najwięcej?

- Zawsze wszyscy pytają o koty na drzewie. A my jeździmy do wszystkiego. Powodzie, pożary, wypadki.

Najbardziej traumatyczne wspomnienie?

- Pierwszy śmiertelny wypadek. To zostaje w głowie. Ma wpływ na nasze zachowanie i podejście do zawodu. Przecież niesiemy pomóc i musimy zdążyć na czas.

Co jest najtrudniejsze?

- Ewakuacja osób zakleszczonych w pojazdach, kiedy nie da się im udzielić pomocy, póki jako straż nie podejmiemy odpowiednich działań. To są momenty, w których wiem, że jestem potrzebny. Od mojego postępowania zależy ludzkie życie. W cywilu też spotykałem się z różnymi zdarzeniami, w których mogłem komuś pomóc. Także uratować życie.

Adrenalina na torze, adrenalina w pracy. Ciągłe życie na emocjach.

- Na krawędzi. Czasami żartuję, że ciągle uczę się radzenia z adrenaliną. W obu przypadkach emocje są zupełnie inne, ale mechanizm podobny. Kiedy na rozmowie kwalifikacyjnej do Państwowej Straży Pożarnej pytano mnie, dlaczego wybrałem ten zawód przyznałem, że jedną z motywacji była możliwość doświadczenia dużej adrenaliny. Nie wyobrażam sobie siedzenia za biurkiem.

Czy Zbigniew Bródka zdobędzie w Pjongczang medal igrzysk olimpijskich?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×