Ile kilometrów ma ten maraton? Zaskakująca wpadka w Bangkoku

Tytułowe pytanie to popularne wśród biegaczy hasło. Wywołuje ono uśmiech na ich twarzach, bo najczęściej pada z ust ludzi kompletnie niezorientowanych w biegowych tajnikach. Tym razem jednak - na zawodach w Bangkoku - mało komu było do śmiechu.

Michał Fabian
Michał Fabian
Fot Facebookcom/National-Jogging-Association-of-Thailand-1555537541363518/ / Fot. Facebook.com/National-Jogging-Association-of-Thailand-1555537541363518/

Standard Chartered Bangkok Marathon to prestiżowe zawody biegowe organizowane w stolicy Tajlandii. Znajdują się one w kalendarzu AIMS, czyli Międzynarodowego Stowarzyszenia Maratonów i Biegów Ulicznych. W minioną niedzielę odbyła się kolejna, osiemnasta już edycja tej imprezy. Oprócz maratonu (42,195 km) zawodnicy mogli wystartować w Bangkoku także na innych dystansach, m.in. w półmaratonie.

Gdzie ta meta?

I to właśnie na "połówce", jak zwyczajowo nazywany jest bieg na dystansie 21,097 km, doszło do zaskakującej wpadki. Po pokonaniu 21 km z niewielkim okładem zawodnicy - zamiast odbierać gratulacje - zadawali sobie jedno i to samo pytanie: "Gdzie ta meta?".

Mety jednak nie było. Musieli biec dalej i dalej. Kilometrów przybywało, zdumienie było coraz większe. Dopiero po niespełna 28 km - taki dystans pokazały zegarki z GPS-em, których używali biegacze - zobaczyli upragnioną metę.

Oto jeden z takich wykresów uczestnika półmaratonu.
Fot. Facebook Fot. Facebook
Skąd wziął się "dodatkowy" dystans? W jednym z punktów trasy biegacze mieli wykonać nawrót. Osoby, które powinny tam przebywać i dopilnować tego, by nikt nie zabłądził, znalazły się niestety w zupełnie innym miejscu. Dlatego też na każdej z dwóch pętli półmaratonu "dołożono" uczestnikom po ponad 3 km.

Stowarzyszenie dostało naganę

Organizatorami zawodów były: stowarzyszenie The Jogging Association of Thailand oraz firma Amazing Field. Ta druga nie poczuwa się do winy. - Nasza firma była odpowiedzialna tylko za proces rejestracji zawodników, a także dystrybucji koszulek i numerów startowych - oznajmiła przedstawicielka Amazing Field.

Do pomyłki przyznali się za to współorganizatorzy maratonu. - Stowarzyszenie przeprasza za ten błąd - powiedział Songrakm Kraison, wiceprezydent The Jogging Association of Thailand. - W przyszłości to już się nigdy nie powtórzy - dodał.

Sekretarz generalny federacji lekkoatletycznej Tajlandii potwierdził, że zawodnicy przebyli łącznie o ponad 6 km więcej. - Udzieliliśmy nagany przedstawicielom stowarzyszenia, niestety nic więcej nie mogliśmy zrobić - oznajmił Surapang Ariyamongkol.

Biegacze są oburzeni. "Co za wstyd!"

Po wpadce organizatorów zawrzało w mediach społecznościowych. W półmaratonie (a raczej... "półmaratonie") wzięło udział ok. 6000 zawodników. Nie potrafią oni zrozumieć, jak można było dopuścić się takiego przeoczenia. Jedni traktują tę wpadkę z humorem. "Powinni to nazwać superpółmaratonem" - napisał jeden z internautów. "Podnieśli wpisowe w tym roku, więc dostaliście więcej kilometrów za swoje pieniądze" - to inny komentarz na Facebooku.

Nie wszyscy jednak są tak pobłażliwi. Wiele osób wyraża oburzenie i dezaprobatę. Niektórzy twierdzą, że należy podać organizatorów do sądu. Podkreślają, że zwiększenie dystansu było szalenie niebezpieczne - zwłaszcza dla tych uczestników, którzy nie byli gotowi na pokonanie większej liczby kilometrów.

- Co za wstyd dla Tajlandii. Macie niekompetentnych, wyjątkowo nieodpowiedzialnych organizatorów, którzy poprowadzili bieg, dodając ponad 7 km (30%) do półmaratonu. Wielu biegaczy po 21. kilometrze doznało urazów, a nikt nawet nie przyszedł, by przeprosić. Żenujące! - napisała na Facebooku Neaulec Rexie. - Kontuzja kolana, zły pomiar mojego wyniku i całe przygotowania poszły na marne. A to wszystko za 50-60 dolarów - to z kolei wpis innego biegacza, Adiego Kela.

- Właśnie wróciłem do domu po ukończeniu półmaratonu w Bangkoku. Według mojego GPS-a wyszło - uważajcie - 27,8 km!!! Jestem kompletnie zdegustowany tym, że maraton, który szczyci się i reklamuje jako jeden z najlepszych w Azji Południowo-Wschodniej, nie potrafi zapewnić właściwego dystansu - napisał David Paul Nicholson. - Jest mi żal tych debiutantów, którzy trenowali miesiącami, by uzyskać określony czas na mecie, a później przytrafiło im się takie coś.

Dwa lata temu trasa była... zbyt krótka

Biegacze narzekali na jeszcze jedną sprawę. Otóż medal, który na większości tego typu imprez przyznawany jest na mecie, został im wręczony... przed zawodami. W pakiecie startowym, razem z koszulką. Przedstawiciel firmy Amazing Field tłumaczył, że to dla wygody zawodników. Co miał na myśli? Niestety nie sprecyzował.

Co ciekawe, po raz drugi w historii imprezy w Bangkoku uczestnicy półmaratonu mieli pecha co do długości trasy. Przed dwoma laty była ona - dla odmiany - zbyt krótka. Wynosiła niespełna 20 km. - Większość biegaczy zaakceptowała jednak ten fakt ze względu na wyjątkowe wydarzenia rozgrywające się w tamtym czasie w Bangkoku - czytamy w "Asian Correspondent".

W listopadzie 2013 r. tysiące ludzi wyszły na ulice Bangkoku, by zaprotestować przeciwko przyjęciu przez rząd projektu ustawy amnestyjnej. Organizatorzy zawodów - ze względów bezpieczeństwa - niemal w ostatniej chwili zmienili trasę półmaratonu. Skrócili ją do ok. 19,7 km.

W tegorocznym Standard Chartered Bangkok Marathon i w biegach towarzyszących (półmaraton, minimaraton na dystansie 10 km, mikromaraton - na 4,5 km oraz marszobieg - na 1,5 km) wystartowały 33 tysiące zawodników.

Sport zniszczony w Polsce przez komunistów. Teraz ma szansę się odrodzić
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×