UFC 190: Ta walka to dla Rousey sprawa honoru. Chce upokorzyć przeciwniczkę

Michał Fabian
Michał Fabian
Nie wszyscy jednak wierzą w szczerość tych słów. Na pewno nie Ronda. - Nie kupuję tego. Nie ma szans, żeby wiedziała o wszystkich mrocznych rzeczach w moim życiu (m.in. o ucieczce z domu, bulimii, alkoholu i narkotykach; poruszała te tematy we wspomnianym wywiadzie - przyp. red.), a jednocześnie nie wiedziała o jednym z najważniejszych wydarzeń. Nie wiem, czy jestem bardziej obrażona tym, co powiedziała, czy jej przeprosinami. To nawet nie były przeprosiny - stwierdziła Amerykanka.

Wtrąciły się nawet ich matki

Od tego momentu zapałała żądzą zemsty. A jednocześnie nakreśliła precyzyjny plan na 1 sierpnia. Tym razem nie będzie szybkiej wygranej przez dźwignię na staw łokciowy. Tym razem ma być długa i bolesna - dla Brazylijki - przeprawa. Cios za ciosem. Lekcja. Rousey tłumaczy to tak: - Jeżeli szybko kończę walkę, to oznacza, że cię lubię. To ja w moim najpiękniejszym i najbardziej miłosiernym wydaniu - mówi. - Jej zaś nie lubię, więc muszę się upewnić, że zapamięta każdą sekundę z tego dnia. Będzie wyglądać inaczej, wychodząc z oktagonu, niż wyglądała, wchodząc do niego - przekonuje "Rowdy".

Zobacz film z ważenia przed walką w Rio

Co ciekawe, w tę dyskusję włączyły się nawet... matki obu wojowniczek. Ann Maria DeMars, matka Rousey, publicznie zrugała córkę za jej taktykę na sobotni pojedynek! - Powiedziałam jej: "Cóż, to naprawdę głupi pomysł". Jeśli pozwolisz, by walka trwała 60 sekund, a mogłabyś wygrać w 10 sekund, to dajesz jej sześć szans. Nawet jeśli ta szansa wynosi jeden na milion - stwierdziła DeMars, która sama uprawiała sporty walki (była mistrzynią świata w judo w 1984 r.).

Matka Brazylijki także wolałaby zobaczyć krótki pojedynek. - Powiedziała mi: proszę, załatw ją w 10 sekund. Znokautuj ją, połam jej szczękę - stwierdziła Correia.

Bez uścisku dłoni?

Ładunek negatywnych emocji jest więc ogromny. - Bethe udało się dokonać nie lada sztuki. Jest teraz najbardziej znienawidzoną przeze mnie rywalką - powiedziała Rousey. Do niedawna była nią Miesha Tate, z którą Ronda dwukrotnie walczyła i dwukrotnie wygrała przez poddanie. Obie Amerykanki przez długi czas obrzucały się błotem w mediach. Po ich drugim pojedynku Tate wyciągnęła rękę, by pogratulować wygranej Rousey. Ta jednak nie odwzajemniła tego gestu, co spotkało się z gwizdami i buczeniem widowni. Całkiem możliwe, że taki obrazek zobaczymy także na UFC 190 w Rio, bo trudno sobie wyobrazić, że - po tej całej fali "hejtu" - Amerykanka i Brazylijka padną sobie w ramiona po zakończeniu pojedynku.

Po raz pierwszy w karierze Rousey wystąpi na gali poza granicami USA. Correia walczy u siebie, ale trudno jej mówić o atucie własnej publiczności. Patrząc na to, co działo się podczas oficjalnych eventów przed galą w Rio de Janeiro, brazylijscy kibice mają ogromny szacunek do "Rowdy". Przyjęli ją niezwykle entuzjastycznie.

Pozostaje pytanie: czy Ronda dotrzyma słowa i celowo będzie przedłużać walkę z Correią, by zadawać jej ból? Bo w to, że rozprawi się z Brazylijką, mało kto wątpi. W sondażu fanów, na stronie UFC, mistrzyni jest zdecydowaną faworytką pojedynku. Stawia na nią aż 94% kibiców.

W walce na słowa Correia dotrzymuje kroku mistrzyni. Ba, być może nawet ją w tym przewyższa. Jej zwycięstwo w oktagonie byłoby bez wątpienia jedną z największych sensacji w historii tej dyscypliny.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×