Akop Szostak: Byłem przygotowany na to, że rywal będzie chciał "przykozaczyć"
Akop Szostak w sobotę stanie do trzeciej zawodowej walki MMA. Na gali Fight Exclusive Night 11: Warsaw Time były kulturysta sprawdzi byłego strongmana, Tyberiusza "Tyberiana" Kowalczyka.
WP SportoweFakty: Na ważeniu patrzył pan bardzo długo w oczy Tyberiusza.
Akop Szostak: Prawdę mówiąc, nie odczułem tego. Było spokojnie. Byłem co prawda przygotowany na to, że rywal będzie chciał "przykozaczyć", ale fajnie, że zachował się sportowo. W końcu to dopiero jutro ma okazać się, kto jest lepszy.
Spodziewał się pan, że Kowalczyk będzie tak duży? Co prawda dzieli panów chyba tylko 10 kilogramów, ale różnicę widać gołym okiem.
- Tyberiusz jest dość duży. U mnie niestety - albo stety - dużo wagi jest w nogach, ale dzięki temu będę dobrze wywracał. Jego warunki fizyczne nie robią na mnie wrażenia, bo przez cały okres przygotowawczy sparowałem z zawodnikami jego wzrostu. Przez ostatnie kilka miesięcy Piotr Jeleniewski wystawiał naprzeciw mnie wysokich i bardzo dobrych sparingpartnerów, którzy byli 100 razy lepsi ode mnie. Bardziej niż oni mnie nikt nie zleje. Oni są najlepsi, dlatego czuję się spokojny.
Wiele zostało powiedziane przed tą walką. Czy cieszy się pan, że już będzie cisza i dziś rozstrzygną pięści, a nie słowa?
- Uważam, że zostało powiedziane za dużo. Nie lubię tego typu promocji. Mam nadzieję, że to był ostatni raz. Jeśli dalej będzie trwało takie podejście, to ja nie będę brał udziału w takim cyrku.
Czy to zatem nie będzie dla pana krok w tył?
- Boję się, że tak to się może skończyć. Niemniej, jestem przygotowany i "wezmę to na klatę". Wiem mniej więcej, kiedy będę znów walczył, więc mam nadzieję, że kolejny rywal będzie już lepszy ode mnie. Nawet, jeśli miałbym przegrać, to wolę mierzyć się z lepszymi po to, by udowodnić, że mam charakter i serce do walki.
To kiedy możemy się spodziewać pana znów w klatko-ringu?
- Mam zawalczyć jesienią znów na FEN-ie. Bardzo chciałbym też zmierzyć się z kimś za granicą, ale taki wypad zależy od mojego sztabu trenerskiego. To oni zadecydują.
Wielokrotnie wspominał pan, że starty w Polsce są dla pana bardzo stresujące. Czy w Warszawie będzie na pana największa presja?
- Jestem człowiekiem, który na stres reaguje agresją, a nerwowe sytuacje mobilizują mnie do lepszego myślenia, tak że będą to moje warunki. Lubię być zestresowany, a nawet przestraszony. Wtedy myślę, co robię, a gdy byłem zbyt pewny siebie na przykład na treningach, to robiłem fatalne błędy. Stres pozwoli mi panować na sobą i nie dopuści do bijatyki w walce. Chcę pokazać ludziom walkę MMA, a nie bitkę pod pubem.
Rozmawiał Dominik Durniat