Polak kontra ikona! Marcin Tybura zmierzy się z Andreiem Arlovskim na UFC w Singapurze

17 czerwca w Singapurze dojdzie do jednej z najbardziej prestiżowych walk w historii występów Polaków w UFC. Najwyżej notowany polski ciężki Marcin Tybura (15-2) zmierzy się z legendarnym Andreiem Arlovskim (25-14).

Artur Mazur
Artur Mazur
Marcin Tybura WP SportoweFakty / Marcin Tybura

Pochodzący z Mińska Arlovski to postać rozpoznawalna na całym świecie. "The Pit Bull" to nie tylko niekwestionowana gwiazda wagi ciężkiej, były mistrz UFC tej dywizji, ale też ikona MMA. Po najcenniejszy pas sięgnął w lutym 2005 roku, poddając Tima Sylvię. W 2008 roku opuścił federację, ale wrócił kilka lat później po serii udanych starć.

W swojej karierze walczył na największych scenach MMA (oprócz UFC były to organizacje Strikeforce, One FC czy WSOF). Mierzył się z największymi - Farbicio Werdumem, Fiodorem Jemieljanienką, Antonio Silvą, Siergiejem Charitonowem, Frankiem Mirem, Alistairem Overeemem, Joshem Barnettem czy późniejszym mistrzem UFC Stipe Miociciem. Ostatnio notuje serię 4 porażek z rzędu, ale wciąż zajmuje miejsce w czołówce rankingu UFC (8. miejsce).

- Arlovski to żywa ikona tego sportu. Wrócił do UFC, ale poza tą organizacją walczył na wielu frontach. MMA to młody sport i można powiedzieć, że on walczy od zawsze. Zrobił wiele dla popularyzacji tego sportu. Walka z nim to dla mnie ogromny honor i prestiż - mówi nam Tybura.

- Poza pojedynkiem Jana Błachowicza z Alexandrem Gustafssonem, jest to największe starcie w historii występów Polaków w UFC. Mam oczywiście na myśli męskie wydanie tego sportu. Historycznie jest to być może nawet większe nazwisko niż Gustafsson - przekonuje Paweł Kowalik, menadżer zawodnika.

ZOBACZ WIDEO: Maciej Kot: złoto w Lahti to najbardziej emocjonujący moment sezonu. To było coś wspaniałego!

- Po pierwsze, Arlovski to wciąż wielkie nazwisko. Po drugie, jest po prostu legendą tej dyscypliny sportu. Myślę, że w Polsce kibice znają maksymalnie trzech zagranicznych ciężkich. To jest Mirko "Cro Cop" Filipović, Fiodor Jemieljanienko i Andrei Arlovski właśnie. On cały czas jest w pierwszej "10" i mimo 4 porażek z rzędu wciąż zaliczany jest do czołówki tej dywizji. Dla nas to jest pojedynek, o jakim marzyliśmy - wyjaśnia Kowalik.

Dla Tybury czerwcowy bój będzie 4. występem na największej scenie MMA na świecie. W ostatnim starciu w Las Vegas "Tybur" znokautował Luisa Henrique Barbosę de Oliveirę. Wcześniej w wielkim stylu posłał na deski Viktora Pestę. Jego wysokie kopnięcie zostało wybrane nokautem 2016 roku w polskim MMA. Jednym pogromcą Tybury w UFC był Timothy Johnson, który pokonał Polaka w jego debiucie. Przed transferem do giganta MMA zawodnik z Uniejowa był mistrzem organizacji M-1 Global.

Po ostatnim zwycięstwie Tybura awansował w rankingu UFC (aktualnie 13. miejsce) i spodziewał się walki z kimś z czołówki, dlatego wiadomość o pojedynku z Arlovskim nie była dla niego ogromnym zaskoczeniem.

- Jestem raczej powściągliwy pod względem emocji. Kiedy zadzwonił do mnie mój menadżer i powiedział, że UFC proponuje taki pojedynek, usłyszał po prostu "OK". Cieszyłem się, bo dostaliśmy zawodnika z pierwszej "10" rankingu, ale nie skakałem z radości. Pamiętajmy też o tym, że w pierwszej "10" trudno znaleźć kogoś słabego. Spodziewałem się kogoś mocnego - twierdzi zawodnik.

Jak zdradził nam menadżer Tybury, decyzja o podjęciu starcia została podjęta błyskawicznie. - Przyznam szczerze, że zabiegałem o walkę w Sztokholmie 28 maja, ale tam karta była już pełna. Z dostępnych opcji pozostał Singapur. Warunkiem był ciekawy, duży pojedynek. W tym terminie możliwa była walka właśnie z Arlovskim. Po bardzo krótkiej dyskusji z Marcinem i trenerem Piotrem Jeleniewskim uznaliśmy, że bierzemy to starcie. "Tybur" w zasadzie zastanawiał się sekundę. Z kolei trener Jeleniewski pokusił się o krótką analizę, ale też powiedział "tak". Myślę, że cały proces decyzyjny trwał 5 minut - tłumaczy Kowalik.

Jakiego Arlovskiego spodziewa się Tybura? - Na razie nie było czasu na dokładną analizę jego możliwości. Mamy przed oczami jego ogólny obraz. Arlovski to świetny "striker". On naprawdę mocno bije i na to trzeba będzie uważać. Na analizę słabych stron przyjdzie czas razem z moimi trenerami. W momencie podjęcia decyzji nie kalkulowałem. Jeśli mam być szczery, to zgodziłbym się na walkę z każdym z pierwszej "10" UFC - przekonuje zawodnik.

Dla Tybury walka z Arlovskim to nie tylko wielki prestiż. Zwycięstwo sprawi, że Polak zamelduje się w czołowej "10" rankingu UFC. Wówczas przyjdzie czas na starcia z innymi gwiazdami królewskiej kategorii wagowej.

Czy Marcin Tybura pokona Andreia Arlovskiego?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×