Waldemar Ossowski: Game over dla Pudzianowskiego. Nie dostał drugiego życia (komentarz)
Mariusz Pudzianowski podczas KSW 44 zagrał w grę z Karolem Bedorfem, ale w niej nie było szans na błędy i drugiego życia. Były mistrz był faworytem i wygrał, ale "Pudziana" może być żal kibicom głównie z jednego powodu.
W warszawskim Berkut WCA Fight Team "Pudzian" zasuwał do walki ze szczecinianinem zmotywowany podwójnie. Choć nie było złej krwi między nim a Bedorfem, to "Pudzian" po prostu chciał, aby 9 czerwca wszyscy zobaczyli, na jaki poziom potrafił się wspiąć w MMA od kompletnego zera. Chciał udowodnić, że nie odstaje od byłego mistrza, że poczynił progres godny dożywotniego szacunku. W tej walce miał wiele do ugrania, mało do stracenia, ale od początku wiedział, że cel jest jeden - utrzeć nosa niedowiarkom.
Teraz, kiedy jest już po walce, bardzo szkoda jest mi tego trudu, który do walki z Bedorfem włożył Pudzianowski. Przegrana w niecałe 2 minuty nie oddaje bowiem nic, z tego co były strongman pokazywał w klatce warszawskiego klubu pod okiem Arbiego Szamajewa. Szkoda, że ten pojedynek trwał tak krótko, pozostaje wielki niedosyt.
Pudzianowski jednak z klasą przyjął porażkę, jest sportowcem z krwi i kości, oddał szacunek Bedorfowi, który jest na dobrej drodze by utracone trofeum odzyskać. Szkoda, że podczas KSW 44: "The Game", 41-latek z Białej Rawskiej nie dostał drugiego życia, drugiej szansy, by pokazać się lepiej, nawet przegrać, ale po twardej walce, przez którą kibice pamiętali by przez lata.
ZOBACZ WIDEO: KSW 44: Pudzianowski przerwał wywiad z BedorfemWaldemar Ossowski
Inne teksty autora>>>